Sprawcy
fałszywego alarmu bombowego w warszawskim metrze grozi do
ośmiu lat więzienia. Za mało! Powinien trafić za kratki conajmniej
na piętnaście lat, a przy tym ciężko harować w kamieniołomie
albo przy budowie autostrady.
Jestem zdania, że takich przygłupów należy karać bardzo surowo.
Nie tylko izolować od społeczeństwa (idealna byłaby dożywotnia
izolacja - ale taki przepis raczej u nas nie przejdzie), ale
zaprząc w taki kierat, żeby kara była dotkliwa. Fizycznie.
Nasz świat wkroczył już w rzeczywistość, w której mało prawdopodobny
jest kolejny ogólnoświatowy konflikt zbrojny, a podział na
"nas" i "ich" przebiega wzdłuż zupełnie
innnej linii. Nie wytycza jej granica między Układem Warszawskim
i NATO, ani dysproporcja między biednymi i bogatymi państwami.
"My" - to społeczeństwa wzrosłe na kulturze, tradycji
i wartościach chrześcijańskich. "Oni" - to fanatyczni
wyznawcy Islamu. Wojna między oboma obozami nie ma zaś charakteru
otwartej potyczki. To nieustająca zabawa w chowanego, podchody
i berka. Tylko że z nożem w garści i ładunkiem semteksu w
walizce.
Terroryści stawiają sobie za cel zdezorganizowanie naszgo
codziennego, uporządkowanego życia. Chcą zasiać w naszych
umysłach strach przed niespodziewanym kataklizmem. Dlatego
mordują niewinnych ludzi, być może nawet takich, którzy o
ich ideologii nie wiedzą nic. Rozszerzająca się fala zagrożenia
nie tylko niepokoi społeczeństwo, także stopniowo destabilizuje
konstrukcję państwa. Czy ktoś z Was zastanowił się, jak bardzo
pomagają w tym fałszywe alarmy bombowe?
Powiedzmy sobie szczerze - to woda na młyn terrorystów. Kretyni
wywołujący fałszywe alarmy stają się ich mimowolnymi wspólnikami.
Skutek zaś takich działań jest trzyetapowy. Najpierw alarmy
budzą zrozumiały lęk w społeczeństwie. Lęk podsycany dodatkowo
przez media epatujące nas obrazami miast, w których faktycznie
doszło do zamachów, oraz poczucie irracjonalnego zagrożenia
ze strony współobywateli żyjących w odrębnym kręgu kulturowym
lub tylko wyznających inną religię. Kolejnym etapem jest rosnąca
niechęć wobec tych ludzi, pączkująca w końcu wrogością. Stąd
do samosądów droga już bliska, co paradoksalnie może dać faktyczny
pretekst ekstremistom do akcji odwetowych.
Z czasem zaś społeczeństwo nękane alarmami o bombach podłożonych
w metrze, sklepach, kinach i szkołach, z których każdy okaże
się fałszywy, w końcu zobojętnieje. Uodporni się mentalnie.
I to właśnie jest trzeci etap, najgroźniejszy. Bo kiedy osłabnie
nasza czujność, przyjdzie najlepszy moment do uderzenia. Zaskoczenie
będzie kompletne, a szkody i liczba ofiar największe.
Dlatego nie mam żadnych wątpliwości, że autorów głupich pomysłów
o fałszywych alarmach bombowych należy karać ze szczególną
surowością. To przez nich staje metro, na kilka godzin paraliżując
komunikację w mieście. To przez nich ewakuowane są załogi
fabryk i pracownicy urzędów, co doprowadza do opóźnień w produkcji
i spowalnia bieg spraw urzędowych. Rosną koszty, a straty
będą pokryte z naszych kieszeni. Ale to jedna strona medalu.
Drugą będzie nasze zobojętnienie. Paradoksalnie, w tej sytuacji
lepiej byłoby, gdyby przynajmniej co dziesiąty z alarmów bombowych
okazywał się prawdziwy.
|