Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



POGRANICZE W OGNIU

Sprawca Naczelny




Obserwując to co się dzieje ostatnio między Polską i jej wschodnimi sąsiadami, można odnieść wrażenie, że idziemy po równi pochyłej, która wiedzie nas prosto do jakiegoś konfliktu zbrojnego.

W 1939 roku też zaczęło się od zadym. Parę napadów, kilka prowokacji, rzekome skargi niemieckiej mniejszości narodowej - i już znalazł się pretekst do ataku na Polskę. Na szczęście jak na razie odpowiedzią na pobicie w Warszawie dzieci rosyjskich dyplomatów był łomot sprawiony pracownikowi polskiej ambasady w Moskwie. Piszę "na szczęście", bo mimo współczucia dla ofiary napadu powinniśmy się chyba cieszyć, że pod naszą granicą nie grzeją silników rosyjskie czołgi. Aczkolwiek prawdopodobnie nie skończy się tylko na tym pobiciu. I nie od niego zresztą się zaczęło. Dwa dni wcześniej został napadnięty i pobity Rosjanin pracujący w naszej ambasadzie jako kierowca. Biedaczysko, źle wybrał pracodawcę.
Zastanawia mnie, dlaczego rosyjskie media, tak skore w przypisywaniu warszawskiemu incydentowi tła politycznego, nie zrobiły szumu po tym co się zdarzyło w Moskwie. Czyżby cenzura? Trzeba być wyjątkowo naiwnym, by nie łączyć ze sobą obu wydarzeń. O ile trójka młodych Rosjan i jeden Kazach najpewniej padli ofiarą zwykłych przestępców, to napad na pracownika polskiej placówki dyplomatycznej jest tu ewidentną akcją odwetową. Nie wypadało skopać ambasadora, to skopano "pracownika pionu technicznego". Nawiasem mówiąc, pewnie szpiega. Bo co to znaczy "pracownik pionu technicznego"? Elektryków, hydraulików oraz sprzątaczy-palaczy na pewno biorą spośród miejscowych.
Jeśli za tydzień usłyszę o kolejnym napadzie, tym razem na pracownika rosyjskiej ambasady w Polsce, to cytując wieszcza porwie mnie "śmiech pusty, a potem litość i trwoga". Mam już propozycje nagłówków dla gazet: "Kto następny?", "Polska-Rosja 2:2", "Nie będzie Moskal pluł nam w twarz" itd. Kto wie, może nawet rozpocznie się swoista rywalizacja między oboma państwami: kto komu zmasakruje więcej dyplomatów. Jak już dojdą do ambasadorów, to trzeba będzie wyciągnąć z szafy książeczkę wojskową i stawić się do punktu mobilizacyjnego. A na front pojedziemy śpiewając montypythonowskie "Always look on the bright side of life". No, chyba że ambasadorem w Moskwie zostanie Andrzej Gołota. Zdaje się, że właśnie szuka pracy.
Z naszym drugim wschodnim sąsiadem, Białorusią, jest już poważniejsza sprawa. O ile prezydent Putin przynajmniej udaje, że chodzi mu o demokrację, to jego wierny wasal prezydent Łukaszenka nawet nie stara się maskować dyktatorskich zapędów. Pod jego łaskawym okiem białoruska bezpieka rozpętała iście sowiecki terror. Dopóki jego ofiarami byli sami Białorusini mogliśmy tylko zgrzytać zębami i co najwyżej przemycać wolnościowe idee przez fale radiowe białoruskich rozgłośni nadających z terenu Polski. Ale od kiedy poszkodowanymi stali się również Polacy, nasze władze powinny chyba zmienić ton i poważnie zaostrzyć dyplomatyczne środki wywierania perswazji. Tym bardziej, że sam Łukaszenka dyplomację najwyraźniej ma gdzieś.
Metody ogłupiania obywateli prezydent Białorusi musiał dobrze przećwiczyć za czasów sowieckich. Kiedy w kraju bieda piszczy, konieczne są wydarzenia odwracające uwagę głodnych Białorusinów od pustych półek sklepowych. W razie potrzeby takie "wydarzenia" można sprokurować samemu. Władzom w Mińsku potrzebny jest "wróg", by dalej móc manipulować społeczeństwem. Polska była tu najlepszym celem. Po pierwsze ze względu na wspomniane radiostacje (które notabene Mińsk zamierza zagłuszać), po drugie - bo ośmieliliśmy się wesprzeć dążącą do demokratyzacji Ukrainę (czego nie zapomni nam także Putin). Po trzecie, bo spośród sąsiadów Białorusi to my najwcześniej zrzuciliśmy jarzmo komunizmu i zaszliśmy najdalej w przemianach ustrojowych. Staliśmy się więc psem łańcuchowym amerykańskiego imperializmu. I to na zlecenie Amerykanów staramy się teraz ingerować w sprawy wewnętrzne Białorusi. Jasny gwint, naprawdę CIA płaci nam za organizowanie rewolty? Można wiedzieć ile?
Czy polskie władze należycie bronią pomiatanego przez Łukaszenkę Związku Polaków na Białorusi? Jak głosi białoruski senator Mikła Czarhiniec polskie media dały się ponieść histerii i wypaczają obraz stosunków obustronnych. Co tu wypaczać? Bezprawne uwięzienie zawsze będzie aktem terroru, niezależnie od tego kto i gdzie go dokona. Nie mam pojęcia, jak długo jeszcze Warszawa będzie pozwalać na poniżanie białoruskich Polaków i przyglądać się stopniowo zaostrzającym się represjom. Może otrzeźwienie przyjdzie, kiedy w kraju zaczną się organizować bojówki nawołujące do marszu na Mińsk.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone