Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



TO DOPIERO POCZĄTEK

Paweł Oses



 


Miesza się we mnie cynizm ze złością. Czy 7 lipca rzeczywiście wydarzyło się coś strasznego? W Londynie zginęło tylu ludzi, ilu w ciągu kilkunastu dni ginie u nas na drogach. Jak zwykle w takich wypadkach sprawa trafiła na czołówki prasy z paru powodów.

Po pierwsze dlatego, że zaatakowano serce stolicy bogatego państwa, po drugie zginęli niewinni ludzie, po trzecie łatwo nam się z nimi identyfikować - byli tacy jak my. Ale co z tego? Nie obchodzi mnie to, wolę oglądać serial komediowy niż kolejne rozpamiętywania o zamachu na kanale informacyjnym.
Myślę, że to jest z mojej strony kapitulacja. Przecież nic nie mogę zrobić! Mam się zadręczać? Zastanawiać się, czy jechać do Londynu, czy nie? Czy wsiadać do metra w Warszawie, do autobusu w Łodzi, tramwaju w Krakowie? Przecież to tak samo jak zastanawiać się, czy wchodzić na pasy dla pieszych, czy zapalić kolejnego papierosa, albo jeść kotleta. W końcu wszystko może być przyczyną zgonu. Pora sobie uzmysłowić, że jedną z takich przyczyn może również być bomba. Takie są fakty. Jest wojna - trzeba to przyznać nawet jeśli ktoś uzna, że to patetyczna przesada. Nazwana jest enigmatycznie wojną z terroryzmem i bierzemy w niej udział. Mamy jasną cerę, podróżujemy, mieszkamy w bogatszej części świata, pijemy alkohol, nosimy krótkie spodnie, więc jesteśmy stroną w tym konflikcie - i również głównym jego celem.
Zamach w Londynie wcale mną nie wstrząsnął. Szczerze mówiąc, gdy w serwisach słyszałem hasła w rodzaju "tragedia w Londynie", albo "hekatomba", to myślałem, że terroryści zdetonowali tam bombę atomową, a zabitych są dziesiątki tysięcy. Gdy później okazało się, że to były TYLKO "klasyczne" zamachy to odetchnąłem z ulgą i przełączyłem kanał. To bowiem wciąż nie jest prawdziwa katastrofa, która się wydarzy.
Oczywiście sam pomysł, by w centrum miasta zabić jak najwięcej ludzi jest wstrząsający, ale również - bardzo przepraszam - już całkiem zwyczajny. Taka zaczyna być nasza codzienność. Histeryczne komentarze pośrednio przyczynią się do kolejnych zamachów. Terroryści widzą, że osiągnęli swój cel i że metoda jest skuteczna. To co możemy zrobić najlepszego to nie przejmować się kolejnymi detonacjami, żyć po swojemu i terrorystów mieć głęboko w czterech literach.
Sytuacje takie jak ta z Londynu będą się powtarzać coraz częściej. Wstrząsające zdjęcia zgliszczy nie będą pochodzić z Bagdadu czy Karbali, ale z Rzymu, Berlina, Warszawy... Pora się do tego przyzwyczaić.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone