Nie
płacę abonamentu za oglądanie telewizji publicznej. Nie wiem
jak mnie to kwalifikuje. Może jestem piratem, a może złodziejem?
Nie wiem. Nie płacę, i póki to będzie możliwe nie będę płacił
- bo niby za co?
TVP rozpaczliwie szuka rozwiązania, żeby mnie do płacenia
zmusić. Ucieka się nawet do sposobów, które są sprzeczne z
prawem. Jeden z nich, o którym w ostatnich dniach było głośno,
to zmuszanie operatorów telewizji kablowych do sprawdzania,
czy jej widzowie opłacają abonament. Na razie okazało się
to niemożliwe, ale kretyni z TVP z pewnością coś wymyślą.
Jeśli okaże się, że mnie w końcu zmuszą, to zamierzam zrezygnować
z oferty programowej TVP. Wiem, że takiej możliwości w tej
chwili nie ma, ale będę walczył. Wolę uczciwie oglądać reklamy
na Polsacie czy TVN, ale nie zniosę ich na państwowym kanale,
za oglądanie którego miałbym jeszcze dopłacać.
Poprzedni prezes TVP mawiał podobno: "tyle misji, ile
abonamentu". Co to jest "misja"? To kluczowe
pytanie. Nie znam odpowiedzi - myślę, że rozgryzanie tego
problemu może być zadaniem dla tęgich głów specjalizujących
się w tematyce medialnej. Ja jestem tylko widzem. I co widzę?
Pamiętam czasy, gdy Dziennik Telewizyjny, a potem Wiadomości
były długim półgodzinnym programem, który mieścił w sobie
również informacje sportowe i prognozę pogody. O ile się orientuję,
prawo nie zezwala na przerywanie programów informacyjnych
reklamami. Jak sobie poradzono z tym dylematem? Oczywiście
uczyniono ze sportu i prognozy pogody oddzielne programy z
własną czołówką itd. Wszystko po to, by między poszczególne
bloki powkładać reklamy. Należy się chyba cieszyć, że oddzielnymi
programami nie są wiadomości z kraju oraz wiadomości z zagranicy.
Taka jest bowiem logika speców od reklamy w TVP.
Chciwe oczka tych drani zerkają niestety również na dzieci.
Uważam, że wszelkie przekazy reklamowe kierowane do dzieci
są chamstwem. Dzieci nie potrafią odróżnić tych przekazów,
nie mają dystansu. Reklama działa na nie mocniej niż na nas.
Tworzy sztuczne potrzeby, wywołując frustrację, bo nie można
tych potrzeb zaspokoić. To krzywda, która torpeduje wysiłki
wychowawcze rodziców. To z tego powodu skłonny jestem wybijać
szyby w barach McDonald's, które zabawkami przyciągają dzieci,
a potem je trują swoim zmielonym łajnem w bułkach - i za to
samo nienawidzę TVP. Parszywcy z telewizji publicznej zamiast
chronić dzieci przed tym, co może je spotkać na komercyjnych
stacjach, ładują w główki najmłodszych widzów ten sam chłam.
Wiadomo, że telewizja jest kiepskim pedagogiem. Nie lubię,
gdy dzieci spędzają przed ekranem długie godziny. Ale z drugiej
strony nie chcę być cerberem, który nie pozwala nawet na 15
minut dziennie. Chciałbym jednak mieć poczucie bezpieczeństwa,
że jeśli posadzę dziecko przed telewizorem, to nie będzie
ono na nic narażone. Kto ma mi to zapewnić, jeśli nie telewizja
publiczna? Czyż właśnie nie taka jest filozofia abonamentu?
Byłbym skłonny płacić nawet dwa razy większy haracz, gdybym
wiedział, że państwowa telewizja kieruje się elementarną przyzwoitością.
Skoro tak nie jest, to wara od mojej kasy. Na marginesie:
czeska telewizja państwowa za kilka lat nie będzie nadawała
reklam.
|