Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



BYĆ SNOBEM...

Paweł F. Weiden



 


Do bycia snobem nie przyznaje się prawie nikt. Sam oburzyłbym się oczywiście, gdyby ktokolwiek wskazał na jakąkolwiek moją cechę, wskazującą na snobizm. Przecież to oczywiste, że taka ocena dotyczy wyłącznie ludzi z otoczenia!

Zastanawia mnie jednak, że nikt się do posiadania tej cechy nie przyznaje, choć odrobina snobizmu dodaje smaku nudnemu i szaremu często, codziennemu życiu. Prawdziwy snob jest czasem ozdobą towarzystwa dzięki zaskakującym efektom swojego sposobu rozumowania.
Mam koleżankę, ogromnie lubianą ze względu na jej dobre serce i skłonność do pomagania potrzebującym. Z drugiej jednak strony, mogłaby ona występować w roli wzorca snobizmu w Międzynarodowym Biurze Miar w Sevres po Paryżem. Coraz częściej zastanawiam się, czy jej charytatywne odruchy, którymi się chlubi, to też nie jest przejaw pewnego rodzaju snobizmu. Podejrzenia moje pogłębiły się ostatnio po jej wypowiedzi, będącej reakcją na pochwały, wywołane oferowaną przez nią sporą kwotą na rzecz bezdomnych. Wyjaśniła: "cóż, taka drobna ta pomoc... Przecież nie robię nic innego, jak panie..." i tu wymieniła z namaszczeniem nazwiska kilku pań znanych z pierwszych stron gazet, z koronowanymi głowami włącznie. Powiedziała to jak zwykle z pięknym i skromnym, choć wspaniale wystudiowanym uśmiechem, wskazującym na zażenowanie. Ten uśmiech powoduje zresztą, że wybaczam jej różne wypowiedzi i gesty, które inną osobę skazałyby co najmniej na drwinę. Podejrzewam nawet, że ten uśmiech oraz ładna "buźka" były istotnym elementem jej "kampanii wyborczej", która doprowadziła do małżeństwa z przystojnym kolegą. Jej wybranek, czy raczej przez nią wybrany, nie mógł oczywiście być mężczyzną tuzinkowym. I rzeczywiście - zewnętrznie przypomina znanego aktora - zwłaszcza po odpowiedniej "charakteryzacji", o którą zadbała jego troskliwa już małżonka. Ostatnio, kiedy zobaczyłem go z fajką i ubranego według najnowszych kanonów męskiej mody, ale wyraźnie nie najlepiej czującego się w nowym wcieleniu, przypomniałem sobie mądre powiedzenie Juliana Tuwima: "Tragedia - zakochać się w twarzy, a ożenić się z całą dziewczyną"...
Wracając do koleżanki, szczególnie dużą radość daje słuchanie jej relacji z podróży, czy też z wydarzeń kulturalnych, w których chętnie bierze udział. Łączy w nich z wdziękiem całkowite lekceważenie wiedzy na temat tego co widzi z olbrzymim entuzjazmem dla rzeczy, które w jej kryteriach wartości są najważniejsze. Ostatnia jej podróż, w czasie której autobus wiozący wycieczkę zawitał w drodze powrotnej z Hiszpanii do Monako, dostarczyła jej podobnych wzruszeń. Z entuzjazmem relacjonowała swoje wrażenia. Słuchacze dowiedzieli się więc na wstępie o tym, że króla nie było na zamku. Na moją uwagę, że w Monako mogłaby raczej zobaczyć księcia Rainiera III a nie króla, dała mi bardzo subtelnie do zrozumienia, że skoro tam nie byłem, to nie mogę wiedzieć, czy tam rządzi król czy książę... Dalej następował opis ile Mercedesów, Porsche i Ferrari stało przed jednym z hoteli oraz jakie setki tysięcy dolarów musiała kosztować biżuteria zwisająca ze na starszej pani wysiadającej z Rolls Royce'a. Innych szczegółów o Księstwie Monako nie poznałem.
Znacznie więcej wrażeń dostarczyła koleżance poznańska premiera opery światowej sławy kompozytora i dyrygenta, Krzysztofa Pendereckiego, która odbyła się pewien czas temu. Dowiedziałem się więc po pierwsze, jak była ubrana koleżanka idąc na spektakl... Bo, wiesz, tłumaczyła - bywanie na takiej klasy imprezie kulturalnej wymaga odpowiedniego ubioru! Zgodziłem się całkowicie z tym poglądem. Drugi punkt relacji dotyczył tego, kto ze znanych w Polsce osób zaszczycił spektakl, kto z kim w antrakcie rozmawiał, oraz jak były ubrane małżonki tych znanych ludzi. W punkcie trzecim koleżanka wyraziła zachwyt nad poczęstunkiem jaki został podany z okazji premiery, sfinansowanym też przez sponsora spektaklu. Brakowało mi w tej relacji jednego: opisu spektaklu. Spytałem więc w końcu wprost: czy możesz, Małgosiu powiedzieć coś o samej muzyce, i jak się Tobie podobał spektakl? Przyjrzała mi się w pierwszej chwili z pewnym niezrozumieniem, po czym z niechęcią odpowiedziała: spektakl jak spektakl... Ja już kiedyś mówiłam Tobie, że te kawałki komponowane przez Pana Dereckiego są dla mnie przyciężkawe. Zanim zdążyłem się opanować, żeby nie eksplodować śmiechem koleżanka powiedziała: widzę, że Ciebie też interesują premiery operowe. Na najbliższą, jeśli nie zapomnę, załatwię Tobie bilety.
Bardzo serdecznie podziękowałem za szczere chęci. Nie powiedziałem już tego, że ogromnie lubię spektakle operowe ale niekoniecznie muszą to być premiery. Chociaż... Dlaczego nie miałbym pojeść smacznie i "ekskluzywnie", mając przed oczami znane osobistości i mogąc potem opowiadać, że byłem na ostatniej premierze operowej? Podkreślam jednak z naciskiem: ja nie jestem ani trochę snobem!

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone