Mówi
się, że Polacy nie są umuzykalnieni. Usiłowałem kiedyś takiemu
zdaniu przeciwstawić się na rodzinnym spotkaniu i zacząłem
wyliczać znane mi nazwiska muzyków, śpiewaków i kompozytorów,
znanych na estradach świata.
Zacząłem z dużą pewnością siebie, ale ten nastrój zmieniał
się w miarę dostrzegania na twarzach słuchaczy wyrazu rozbawienia.
Wreszcie padło pytanie, które wprowadziło mnie już w pełną
frustrację: - No, dobrze! Ale co potrafimy zaśpiewać, spotykając
się na imieninach, ślubach i zabawach?
Nieśmiało zacząłem wyliczankę: "Szła dzieweczka",
"Przybyli ułani", "Sto lat", "Niech
im gwiazda pomyślności"... Intensywnie myślałem nad dalszym
repertuarem, ale przerażająco szybko wyczerpywała mi się w
pamięci lista piosenek, które mógłbym wymienić. W dodatku
z pamięci wypłynęło mi wspomnienie brzmienia piosenek śpiewanych
przez towarzystwo, które ma za sobą już znaczną część wieczoru
wypełnionego toastami, i zacząłem dowodzić, że może tylko
nasze, starsze już pokolenie ma trochę problemów z szerszym
repertuarem. Prawie natychmiast wytrącono mi z ręki i ten
argument. Przytoczono stare stwierdzenie, że większość z nas,
niezależnie od wieku prezentuje zaledwie pierwszy stopień
umuzykalnienia, czyli "rozróżnia kiedy grają a kiedy
nie"...
Moja nieśmiała próba odwołania się do muzycznego osłuchania
młodzieży też spaliła na panewce, w momencie kiedy kuzyn,
z niby życzliwym wyrazem twarzy, z dużym talentem zaczął naśladować
dźwięki przenikające przez najgrubsze nawet ściany w domach,
w których młodzież bez kompleksów słucha muzyki. Rzuciłem
się do dowodzenia, że przecież jest w Polsce ogromna ilość
zespołów, w których młodzi ludzie z zapałem tańczą i śpiewają
piosenki ludowe. Powiedziałem to w ferworze dyskusji na swoją
zgubę, ponieważ natychmiast radośnie zaśmiewając się wypomniano
mi moje doświadczenia z piosenką ludową. Pomimo zarzekania
się, że przecież już tyle razy opowiadałem o mojej przygodzie,
zostałem zmuszony do zrobienia tego jeszcze raz, bo jak podstępnie
dowodzono, mogę na tym przykładzie udowodnić, że z rozśpiewaniem
dzieci i młodzieży nie jest źle.
Historia, do której opowiedzenia mnie zmuszono, wydarzyła
się pewien czas temu. Na początku muszę jednak wyjaśnić, że
mój kuzyn bardzo lubi spędzać wolny czas grając na gitarze
i śpiewając. Gra zupełnie nieźle a jego repertuar zawiera
głównie piosenki ludowe oraz liczne ogniskowe. Im więcej przy
śpiewaniu wypije piwa - oczywiście wyłącznie dla zabezpieczenia
gardła przed wysychaniem - tym bardziej rdzennie ludowe i
ogniskowe stają się jego piosenki. Od najmłodszych lat rosną
więc jego córki poznając dogłębnie repertuar tatusia.
Moja sympatia z jego córkami mającymi wówczas 7 i 9 lat była
wielka i obustronna. Podejrzewam jednak, że w momencie, gdy
przy każdej możliwej okazji domagały się pójścia ze mną na
zakupy nie były całkiem bezinteresowne. Zazwyczaj we troje
wracaliśmy potem solidarnie objuczeni zakupami. To znaczy
ja ze szczypiorkiem, pietruszką, chlebem, ziemniakami itd.,
a one dumnie niosąc nowo nabyte pluszowe misie, kotki, pieski
itd. Argument świadczący o konieczności zakupu był jeden:
"takiego pluszaka, wujku, jeszcze nie mamy".
Pewnego dnia w czasie takiego wspólnego pobytu w malutkim
osiedlowym sklepie stałem jak za dawnych czasów w niezbyt
długiej kolejce do kasy. Dziewczynki nie mogły dojść do porozumienia
jak się podzielić łupami i zanosiło się na solidną awanturę.
Wpadłem więc na fatalny pomysł. Zaproponowałem, żeby coś zaśpiewały.
Już po chwili ze zgrozą usłyszałem, jak ślicznymi głosami,
czysto i z przejęciem śpiewają:
Jo se spie, jo se śpie
Maryna mnie tronco
Jo Maryne łap za cytryne
Cytryna goronco...
Spąsowiałem i rad, że już możemy wyjść ze sklepu, pakując
ostatnie produkty spytałem, przerywając im wykonanie tego
skądinąd sympatycznego utworu: może znacie jakąś inną piosenkę?
Dziewczynki spojrzały na siebie porozumiewawczo i odpowiedziały
zgodnie: "oczywiście wujku - znamy też jedną góralską".
Natychmiast zaczęły śpiewać:
Hej! Jakze jo sie ciese,
Ze mi cysie rosnom
Hej!...
Byłem szczęśliwy, że już mogę czmychnąć ze sklepu, choć fragment
komentarza zdegustowanej, starszej pani dopadł mnie jeszcze
w drzwiach: "ładnie je tatuś nauczył". Do dziś nie
wiem, dlaczego jedyna odpowiedź, która wtedy przyszła mi do
głowy brzmiała: "ale jak ładnie śpiewają i do tego ludowe
piosenki. A pani takich nie umie"...
|