Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



MŁOT NA PIRATÓW?

Andrzej Konar




Pokażcie mi kogoś, kto nigdy nie przegrał sobie na kasetę piosenki lub skopiował na płytę CD filmu, a sam rzucę w siebie kamieniem. Gdyby każdy taki czyn nazywać piractwem i karać za to więzieniem, wyludniłyby się miasta, a przepełniły placówki penitencjarne.

Co jest powodem kopiowania utworów muzycznych, bądź audio-wizualnych? To proste - chęć "posiadania" ich na własność. Nie chcę kupować całej płyty Madonny, bo podoba mi się tylko jedna jej piosenka, no to przegrywam ją sobie na kasetę i słucham z walkmana, spacerując po mieście. W telewizji po raz setny leci "Casablanca" - nagrywam ją na taśmę, i dzięki temu sto pierwszy raz obejrzę ją nie za rok, tylko nazajutrz. Teoretycznie jest to niezgodne z przepisami, bo wszelkie prawa do dzieła audio-wizualnego mają jego twórcy i dystrybutorzy. Na wkładkach do płyt i kaset można przeczytać, że m.in. kopiowanie ich jest nielegalne. W praktyce jest to martwe prawo. Gdyby na przykład jakimś spadkobiercom Michaela Curtiza przyszło do głowy ścigać mnie sądownie za to, że bezprawnie skopiowałem sobie jego film, mieliby marne szanse nie tylko na korzystny dla siebie wyrok, ale w ogóle na rozpoczęcie procesu. Każdy adwokat posłałby ich do wszystkich diabłów wiedząc, że każdy sędzia zamknie rozprawę zanim się ona zacznie. Po pierwsze, nagrywając film z telewizji nie doprowadzę nikogo do bankructwa, bo nadawca sam już zapłacił tantiemy. Po drugie, kopiując film z oryginalnej płyty DVD też nie łamię prawa autorskiego, ponieważ robię kopię do użytku własnego, a to nie jest zabronione. Po trzecie, dopóki nie zacznę masowo trzaskać nielegalnych kopii i sprzedawać ich na Stadionie X-lecia, nikomu nie robię krzywdy, bo społeczna szkodliwość takiego czynu jest równa zeru.
Zupełnie inaczej wygląda sprawa rozpowszechniania takich materiałów w internecie. Tzw. sieci peer-to-peer, czyli systemy umożliwiające wymianę muzyki, filmów, czy jakichkolwiek innych danych pomiędzy zwykłymi użytkownikami sieci, od dawna są pod obserwacją różnych organizacji do walki z piractwem, a nawet podobno służb specjalnych. Producenci fonograficzni i filmowi twierdzą, że są okradani, bo internauci za darmo ściągają ich własność. I tak, i nie. Rzeczywiście, ściągnięcie filmu z internetu automatycznie zatrzymuje w portfelu 20 zł, które trzeba było by wydać na bilet do kina. Z drugiej strony, wśród ściągających jest wielu kinomanów, którzy najpierw wolą zobaczyć film na dużym ekranie, a potem ewentualnie wypalić na płycie kopię dla siebie. Koronnym argumentem jest tu przeważnie wysoka cena płyt DVD. Ja sam zdecydowanie wolę pójść do kina na nowy film, niż męczyć się oglądając go na ekranie monitora. Tylko wtedy, kiedy uniemożliwiają mi to jakieś okoliczności (raczej nie finansowe), decyduję się na ściągnięcie filmu z sieci.
Co jednak począć z osobami, rozpowszechniającymi w internecie kopie filmów, które nie pojawiły się jeszcze w kinach? Odowiedź jest tylko jedna: ścigać i karać surowo. To już bowiem ewidentne przestępstwo. Zrzeszenia producentów audio-wizualnych od dawna postulują zaostrzenie kar wobec najbardziej bezczelnych piratów. Wydaje się, że najdalej jak dotąd poszli prawodawcy amerykańscy.
Prezydent George Bush zatwierdził w kwietniu Family Entertainment and Copyright Act, ustawę zatwierdzoną tydzień wcześniej przez Izbę Reprezentantów. Ten akt prawny od początku wzbudzał kontrowersje. Ustawa mówi, że piraci komputerowi dystrybuujący w Internecie kopie filmów, które nie miały jeszcze premiery, będą mogli trafić do więzienia nawet na trzy lata. Formuła zapisu jest bardzo ogólna. Można go zastosować w przypadku osoby mającej we współdzielonym katalogu kopię filmu, aplikacji lub pliku muzycznego, które nie znalazły się jeszcze na rynku. Oprócz aresztu pirat może zostać również ukarany grzywną w wysokości do 250 tysięcy dolarów. Surowość kary będzie zależała od tego, czy gromadzone przez pirata dane były pobierane przez innych. Ustawodawcy amerykańscy poszli jeszcze dalej. Ukarane mogą zostać również osoby nagrywające filmy w kinie za pomocą kamery. Czy ten bat nad głową piratów będzie skutecznym straszakiem zniechęcającym do nielegalnej działalności? Szczerze wątpię. Tym bardziej, że prawo w wielu innych krajach nie jest jeszcze tak surowe, a pomysłowość piratów w omijaniu przepisów bywa zaskakująca.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone