Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



MIASTO WYZNAWCÓW SŁOŃCA

Adrian Szkot




Jeśli przyjąć, że średnia waga człowieka to 70 kg, łatwo obliczyć, że milion ludzi waży 70 tysięcy ton. Właśnie taka masa każdego roku przygniata ruiny twierdzy Inków, Machu Picchu w Andach. Naturalnie jest ona rozłożona w miarę proporcjonalnie na dwanaście miesięcy, ale nie zmienia to faktu, że turyści po prostu zadeptują jeden z najsłynniejszych zabytków świata.

Być w Peru i nie wybrać się na Machu Picchu, to tak jak przejechać obok Wezuwiusza i nie obejrzeć Pompei. Zdaję sobie sprawę, że raczej niewielu z was planuje w najbliższym czasie wycieczkę w Andy, ale jeśli już tam będziecie, przyznacie mi rację. Tych, którzy tak jak ja wręcz marzyli, by postawić stopę na inkaskiej ziemi, nie odstraszy ani uciążliwy klimat, ani zapowiedzi peruwiańskiego rządu, który chce przedstawić w ONZ plan ratowania zagrożonej twierdzy Inków. Peruwiańczycy chcą zainwestować prawie 133 miliony dolarów, by ocalić warownię przed turystami i zachować dla niej status zabytku stanowiącego część światowego dziedzictwa.

Niezdobyta twierdza

Nikt chyba nie ma wątpliwości, że twierdzy Machu Picchu należy się szczególna ochrona. To nie tylko malownicze ruiny leżące w sercu pięknych gór. To także dowód potęgi i inżynierskiej maestrii ludu, który wzniósł te budowle. I zarazem jedno z najbardziej niesamowitych miejsc na świecie. Sfotografowały je tysiące ludzi, ale żadne ze zdjęć nie odda nigdy istoty tego, co można ujrzeć tylko na własne oczy.
Wbrew pozorom do Machu Picchu można dotrzec bardzo łatwo. Z Cuzco, dawnej stolicy Inków jedzie się pociągiem. Zwykłym, całkiem tanim (jakieś sześć godzin), lub turystycznym (płaci się więcej, ale podróż skraca się o dobre dwie godziny). Wysiada się na stacji Puente Riunas, skąd zabiera turystów autobus. Komu wstyd wygodnie jechać, ten może sam wspiąć się na górę, ale ostrzegam, że jest stromo. Autobus zatrzymuje sie na parkingu, dosłownie kilkadziesiąt metrów od Machu Picchu. Potem można juz sycić oczy cudownymi widokami.
Twierdza leży na niewielkim płaskowyżu o powierzchni około 5 kilometrów kwadratowych. Z trzech stron otacza je opadająca niemal pionowo dolina górskiej rzeki Urubamba, z czwartej wznosi się szczyt góry Huayana Picchu. Hiszpańscy konkwistadorzy nigdy tu nie trafili. A jednak w 1535 roku to ukryte miasto nagle opustoszało. Przypuszcza się, że należało ono do Pachacutiego, dziewiątego władcy Inków. Być może była tu stolica inkaskiego państwa, ale zdaniem archeologów nigdy nie mieszkało tu więcej niż tysiąc osób. Co ciekawe, kobiet było dziesięć razy więcej niż mężczyzn. To dlatego naukowcy doszli do wniosku, że Machu Picchu było faktycznie miejscem kultu Słońca, zamieszkiwanym głównie przez kobiety zwane "Dziewicami Słońca".

Zachwyt Binghama

Spacerowałem wśród murów Machu Picchu i nie mogłem wyjść z podziwu, dotykając wielkich kamiennych bloków. Inkowie w ogóle nie używali zaprawy murarskiej. Białe bloki granitu nie są niczym połączone, po prostu leżą na sobie i obok siebie. Są przy tym tak idealnie dopasowane, że spojenia trudno dostrzec gołym okiem. Zagadka inkaskiej techniki budowlanej już chyba na zawsze pozostanie nierozwiązana.
Dużo łatwiej było rozszyfrować przeznaczenie poszczególnych elementów twierdzy. Wiadomo, że władca mieszkał po drugiej stronie przełęczy, w wyżej położonej dzielnicy rezydowali kapłani, a zwykli Inkowie zajmowali domostwa z tyłu. Jeden z wielkich kamieni używano podczas obrzędów pogrzebowych. Na innym można dokładnie obliczyć położenie Słońca. Takie budowle jak Wieża Słońca, czy Świątynia Trzech Okien służyły inkaskim astronomom. Na podstawie obserwacji słońca obliczano tu ważne daty, na przykład datę zrównania dnia z nocą. W ogóle wiedza Inków stała na wysokim poziomie, dużo wyższym niż nieokrzesanych najeźdźców z Europy. Jak to się stało, że lud o takiej znajomości matematyki, astronomii, fizyki dał się pokonać garstce konkwistadorów? Cóż, odpowiem słowami jednego z bohaterów filmu "Dzienniki motocyklowe": Hiszpanie mieli proch...
Machu Picchu pozostało jednak poza ich zasięgiem. Po opuszczeniu przez mieszkańców niemal cztery wieki pozostawało puste i porastało dżunglą. Odkrył je dopiero w 1911 roku amerykański archeolog Hiram Bingham. Warownia była zasypana warstwą ziemi i przykryta gęstym lasem. Bingham zabrał się do roboty, a to co odkopał wprawiło go w zachwyt. "Zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że ten mur z przylegającą do niego półokrągłą świątynią... były tak piękne, jak najpiękniejszy wytwór kamieniarski świata. Całkowicie zaparło mi dech w piersi" - napisał w pamiętniku.

Plan ratunkowy

Dziś też Machu Picchu zachwyca miliony turystów. Rząd peruwiański obawia się jednak tego nawału zwiedzających. Tym bardziej, że cytadela jest również narażona na osunięcia się skał i kamieni, zwłaszcza podczas pory deszczowej. Już w 2003 roku UNESCO, będąca ONZ-owską agendą do spraw m.in. kultury, uprzedziła, że może Machu Picchu umieścić na liście obiektów zagrożonych przez tłumy turystów oraz górskie lawiny.
W jaki sposób rząd Peru chce ratować twierdzę, dokładnie nie wiem. Wiadomo że w ramach przygotowanego planu ratunkowego Machu Picchu ma być monitorowane z kosmosu. Pozostaje mieć nadzieję, że władze nie zamkną go zupełnie dla ruchu turystycznego, bo takim skarbem trzeba się dzielić z całym światem.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone