Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KOBIETY...

Paweł F. Weiden



 


Kuzynka zatelefonowała w sobotę rano - jak na sobotę, zbyt wcześnie... Była dla mnie miła i uprzejma, jak ktoś obcy, a nie własna kuzynka, więc od razu domyśliłem się, że muszę jej w czymś pomóc. Wyszło na to, że mamy z żoną zająć się przed południem jej dwiema córkami w wieku 8 i 10 lat - rodzice wyjeżdżali na cały dzień.

Monolog kuzynki, w którym pojawiły się liczne cytaty z wypowiedzi dziewczynek, które podobno bardzo lubią ciocię i wujka, oraz przypomnienie, jak to się fajnie razem bawiliśmy u babci pod stołem, zakończył się szybko i bez dania mi szansy na wtrącenie choćby słowa. Nie zdążyłem nawet powiedzieć, że zostałem do tej opieki sam, bo moje ślubne szczęście wyszło na dłużej z domu. Miała przecież, jak zawsze w sobotę, bardzo ważne sprawy do załatwienia: fryzjer, kosmetyczka, i co najmniej trzygodzinne bieganie po sklepach, zakończone najprawdopodobniej zakupem trzydziestej pary butów, które i tak po pierwszym założeniu okażą się za małe i do niczego nie będą pasować. Pojawi się dzięki tym nie pasującym do niczego butom konieczność zakupu następnej sukienki, albo przynajmniej spódniczki, do której nie będzie pasować znowu coś innego. Wiec trzeba będzie kupić... Gdyby opisać proces dopasowywania do siebie elementów ubioru przez nasze panie, to najtrafniejszy dla takiego dzieła naukowego byłby filmowy tytuł "Never ending story". Po zakupach żona miała jeszcze w programie kawę z przyjaciółkami - do popołudnia czas zleci. Co było robić - sam pojechałem zaopiekować się dziećmi...
Po drodze padający śnieg nasunął mi program zajęć. Na przywitanie zakomunikowałem więc: dziewczynki, mam wspaniały pomysł na spędzenie czasu. Najpierw idziemy na saneczki na pobliską górkę, potem ulepimy bałwanka, a następnie pójdziemy w nagrodę zjeść jakieś ciastko. Jakiś obiad też się wykombinuje, wieczorem jakąś bajkę wam opowiem... Nie zdążyłem dokończyć, bo starsza, Kaśka powiedziała: wujek, te sanki i ciacho to niezłe pomysły, ale reszta... Kto teraz bałwanka lepi - chyba przedszkolaki. Młodsza - Zośka z pobłażliwym uśmiechem dodała: no, wiesz wujek, ale masz zabytkowe teksty. Prawie się zarumieniłem - może rzeczywiście nie dopasowałem dobrze planu do gustu współczesnych dam w tym wieku? Na saneczkach okazało się, że znacznie bardziej od zjeżdżania z górki spodobało się im użycie mnie jako galopującej siły pociągowej. Właśnie się zastanawiałem, czy konieczność zawiązania sznurowadła będzie dobrym pretekstem do zatrzymania się i złapania oddechu, gdy usłyszałem z tyłu chichoty i wołanie: nieźle wujek - nieźle! Jak się trochę postarasz i pobiegasz trochę szybciej, to będziemy na ciebie mówić supermen!
Sprawa wyżywienia dziewczynek też wymknęła mi się z rąk. Nawet nie spostrzegłem, kiedy zostałem posadzony przy stoliku u McDonalda. Wiesz, wujek - przekonywały mnie oba chichoczące nadal aniołki - ty na pewno nie wiesz, co jest tutaj najlepsze, a w dodatku widać, że się trochę zasapałeś, więc sobie usiądź przy stoliku i odpocznij. Daj tylko pieniądze, a my kupimy co trzeba. Przyniesiemy Tobie wszystko, nie trudź się... wujeczku...
To wszystko "co trzeba" składało się z trzech "szejkusiów" i szeregu kolorowych kartoników i torebek. Dla mnie przeznaczony był "zestaw nr 3" - według moich opiekunek bardzo pyszne i pożywne jedzenie. Mieściło się TO w dużym kartonie zawierającym 5 frytek i 3 kawałki panierowanego kurczaka wielkości znaczka pocztowego, ale za to do zestawu należała dwudziestocentymetrowa plastykowa figurka Pinokia. Dziewczynki po chwili ożywionej dyskusji między sobą wykazały troskę, czy ja się aby najem i pobiegły po następny zestaw nr 3. Podsumowując nasz pobyt na "uczcie" powiedziały: no, widzisz wujek - ty się najadłeś, a my mamy takie same figurki pinokia i nie będziemy się kłócić...
Resztę popołudnia spędziłem posadzony w fotelu przed telewizorem, z puszką piwa w garści, z komentarzem wygłoszonym, przez starszą: wujek! Ty jesteś facet, to na pewno z chęcią sobie ..."popstrykasz" pilotem. Młodsza dodała z przekonaniem: Na pewno to wujek lubisz - tata zawsze w sobotę po południu to robi.
Okazało się, że obie miały już program na popołudnie. Do młodszej przyszła koleżanka, a starsza była umówiona na spotkanie w internecie....Nie wyglądało na to, żeby się nudziły...
Wracając do domu z wyrzutami sumienia, że mimo wszystko nie zrealizowałem swojego ambitnego planu opieki nad dziewczynkami, pomyślałem nagle, że kobieta od najmłodszych lat wie jak zmobilizować biednego mężczyznę do wysiłku i spowodować, że postępuje on całkiem niezgodnie ze swoimi zamierzeniami.. One to mają chyba w genach umieszczone! Jak inaczej to wytłumaczyć?

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone