Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



KTO SIEJE WIATR...

W.M. Wojnarowicz




W 60 lat po dywanowym nalocie na Drezno, 13 lutego 2005 roku otworzył swe podwoje zniszczony podczas wojny Frauenkirche. Otwarcie odbudowanego z ogromnym pietyzmem kościoła "wykracza" jednak swoim znaczeniem poza tematykę muzealno-historyczną. Budynek został odbudowany planowo w taki sposób, aby na zawsze pozostać symbolem okropności i niszczycielskiej siły wojny.

Podniesione z rumowiska elementy oryginalnej konstrukcji tak wkomponowano w nową materię, aby kamienne blizny pozostały dobrze widoczne. W kontekście społecznego wysiłku renowacji barokowego arcydzieła architektury sakralnej ponownie powrócił temat moralnych aspektów wojny. Czy można mówić o Niemcach, cywilnych mieszkańców równanych z ziemią celów strategicznych bombardowań alanckiego lotnictwa, jako o ofiarach wojny?

Perła Saksonii

Drezno, jak mało które z miast niemieckich, bliskie jest polskiej historii i polskiej kulturze. To ze stolicy Saksonii powołano na polski tron dwóch władców z linii cesarskich elektorów, Augusta II Mocnego i jego Syna, Augusta III. Na lata unii z Saksoni przypadł upadek Rzeczpospolitej, ale w Konstytucji 3 Maja przewidziano linię saskich Wettynów na przyszłych monarchów Polski. Dla samego miasta nad Łabą czasy baroku to okres największej świetności. Na północy Europy powstała perła architektury miejskiej, utrwalona na szczęście mistrzowskim pędzlem niezrównanego Canaletto.
Późniejsze, XIX- i XX-wieczne lata Drezna to los prowincjonalnego miasta Rzeszy, leżącego z dala od politycznych ośrodków władzy. Co sprawiło, że to właśnie Drezno pojawiło się w planach twórcy koncepcji "nalotów dywanowych", brytyjskiego marszałka lotnictwa Harrisa, jako cel warty uwagi w końcowym etapie wojny, trudno rozstrzygnąć. Miasto nie miało znaczenia strategicznego. Tak, czy inaczej, w nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku amerykańsko-angielska armada zamieniła Drezno w morze ognia. Znane ze starych płócien miasto po prostu zniknęło. Z historycznej starówki pozostała na pół wieku stercząca w niebo, strzaskana ściana Frauenkirche.

"Druga strona"

Obchody otwarcia odbudowywanego powoli kościoła stały się okazją do podniesienia dyskusji w Niemczech nad kwestią niemieckich ofiar wojny. Dla samych Niemców jest to temat trudny, pełen politycznych pułapek. Ta dyskusja nie spotyka się nigdzie w świecie z dobrym przyjęciem. Samo założenie, że Niemcy mogą widzieć siebie jako ofiary II wojny światowej, rozpętanej w końcu przez Hitlera, budzi w wielu ludziach złość. A także niepokój.
"Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę" - uczy nasze przysłowie. Szukanie sympatii dla narodu, którego przywódcy nie kryli swych planów zamiany połowy Europy w nowoczesne imperium niewolnicze, nie może się spotkać ze zrozumieniem. Nie doliczyliśmy się jeszcze wszystkich ofiar hitleryzmu, nie odbudowaliśmy wszystkich ruin. Istnieje obawa, że dyskusja ta może prowadzić do rozgrzeszenia narodu niemieckiego z odpowiedzialności za horror II wojny światowej. Czy wobec tego stać nas będzie na spokojną analizę okropieństw "drugiej strony" wojny?
W 60 lat po wojnie któś mógłby cynicznie zauważyć, że to co uważaliśmy w 1945 roku za niewyobrażalne barbarrzyństwo, mozliwe tylko w wydaniu hitlerowskim, zostało powtórzone wielokrotnie, i to na oczach całego "cywilizowanego" świata. Rzezie w Bośni, Ruandzie, Czeczenii udowadniają wszem i wobec, iż barbarzyństwo ma się nadal znakomicie.

Narody bez sumienia

Kiedy w zachodniej prasie powtarza się kłamstwa o "polskich obozach koncentracyjnych", może trzeba zapytać polityków z Londynu, Paryża, czy Waszyngtonu, co zrobili ich wielcy poprzednicy, by zatrzymać nadciągający holocaust. Kto doprowadził Hitlera do pozycji, z której mógł porwać się na realizacje obłąkańczej idei?
Jako Polak mam prawo patrzeć na dramat Drezna dwojako. Jako na akt brutalnej wojennej sprawiedliwości, zapłatę za Warszawę z 1939 i 1944 roku. Ale także widzę rozmyślne zniszczenie cywilnego ośrodka jako drugą stronę ładu moralnego, którego za cenę krwi broniliśmy. Wolabym, aby ten tysiąc samolotów jakoś znalazł drogę nad Warszawę, gdzie można było zbombardować dużo większe siły niemieckie.
Logika zniszczenia Drezna jest trudna do pojęcia. Pozostaje tylko ponadczasowa maksyma Aleksandra hrabiego Fredry: "Biada narodom, które liczą na sumienie innych narodów. Narody sumienia nie mają".

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone