Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



W SZWAJCARSKIM STYLU

Zbyszko Wielicki




Jak co roku na początku stycznia odbędzie się w Polsce Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Do skarbonek posypią się pieniądze, a w powietrzu rozejdą się dźwięki muzyki. Orkiestra zagra także wysoko w górach. Zagra ludzkimi głosami, ale nie zabraknie i gitar.

Już czwarty raz 8 i 9 stycznia w karkonoskim schronisku "Samotnia" odbędzie się Górski Finał WOŚP. Wygląda na to, że to wydarzenie na stałe wpisało się w kalendarium imprez górskich, których grotołazi, wspinacze i w ogóle miłośnicy gór nie mogą przegapić. To niepowtarzalna okazja, by spotkać ludzi, którzy nie tylko chodzą po górach, ale także piszą o nich książki i kręcą filmy. Na IV Finał WOŚP zapowiedzieli swój przyjazd między innymi eksploratorzy bezdroży Tybetu, Patagonii, Australii i gór Afryki Zachodniej. Podczas imprezy, w oddzielnej sali, będzie można zobaczyć najlepsze filmy z Przegladów Filmów Górskich w Lądku Zdroju. Kulminacją Górskiej Orkiestry bęedzie zaś licytacja górskich pamiątek, sprzętu turystycznego, zdjęć i obrazów z gór całego świata. Szczegóły można znaleźć na stronie internetowej Szkoły Górskiej "Samotnia".
Nie trzeba jednak czekać na specjalne okazje, by odwiedzić to najpiękniejsze schronisko w Karkonoszach, i chyba w ogóle w polskich górach. Wystarczy założyć mocne buty, przyjechać do Karpacza i powędrować w górę. Wiosna, lato, jesień, czy zima - "Samotnia" wygląda uroczo o każdej porze roku.
Z kart historii wiemy, że pierwsze schronisko w Kotle Małego Satwu stanęło prawie 150 lat temu. Właściciele i zarządcy zmieniali się, najpierw byli to Niemcy, po II wojnie światowej - Polacy. Od kiedy w 1966 roku szefem schroniska został Waldemar Siemaszko, "Samotnia" stała się jednym z najbardziej znanych obiektów turystycznych w kraju. To tu zbudowano pierwszą w Sudetach biologiczną oczyszczalnię ścieków. Tu niegdyś stanął garaż na pierwszy w Karkonoszach kanadyjski skuter śnieżny. Schronisko nigdy nie doczekało się remontu kapitalnego, od kiedy w 1975 roku ekspertyza techniczna wykazała jego nieopłacalność. "Samotnia" miała się stać muzeum górskim, ale - jak wiadomo - służy turystom po dziś.
W jak pięknym miejscu stoi "Samotnia" wie każdy, kto zajrzał tam choć raz. Przed schroniskiem rozlewa swe wody Mały Staw, wokół piętrzą się strome skały górskiego kotła. Można stać, patrzeć, podziwiać i... zapomnieć o reszcie świata. Piękno gór kryje w sobie jednak śmiertelne niebezpieczeństwo. Zimą 2003 roku podczas ćwiczeń zginął tu zasypany lawiną młody ratownik GOPR, a jego kolega odpadł od skalnej ściany i złamał nogę.
Sam budynek "Samotni" również może oczarować. Zbudowany w szwajcarskim stylu, wyróżnia się na tle innych górskich schronisk w Polsce. Przede wszystkim wieżyczką - symbolem "Samotni". Na jej szczycie wisi dzwon-sygnaturka, odlany w Jeleniej Górze w 1861 roku. Wnętrza są przytulne, oczywiście wszystko w obowiązkowym drewnie. Turysta może tu nie tylko najeść się i przenocować. Dla niewyżytych skałkowców przygotowano sztuczną ściankę wspinaczkową. Niewielką, ale pod dachem. Można więc bez obaw wspinać się nawet w deszcz i śnieg.
"Samotnia" dawno przestała być przystanią samotnych wędrowców. Latem jest tu tłoczno, jak na uzdrowiskowym deptaku. To jeden z najpopularniejszych celów wycieczek z Karpacza. Ma swoich stałych gości, powstała nawet piosenka, będąca swoistym hymnem "Samotni".
Dziś "Samotnia" nosi imię Waldemara Siemaszko. Długoletni kierownik schroniska zginął 10 lutego 1994 roku, zjeżdżając do Karpacza. Na niezabezpieczonym i oblodzonym zakręcie drogi przy świątyni Wang jego samochód terenowy spadł z kilkumetrowej skarpy i rozbił się.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone