Dobrze,
że już jest ranek. Przynajmniej w sobotę mogę trochę poleniuchować.
I nareszcie mam czas nadrobić zaległości w moim pamiętniku.
Wczoraj od rana nie miałam na nic czasu... Jogging,
fitness, potem szybki prysznic i poranna kawa. Po śniadaniu
w swoich ulubionych jeansach i T-shircie pobiegłam
do kosmetyczki, żeby zrobić sobie manicure, pedicure
i nałożyć peeling. Siedząc w poczekalni przejrzałam
najnowszego Playboya, zdążyłam wysłać sms i
posłuchać rocka. Wizyta znacznie się przedłużyła, dlatego
nie zdążyłam na lunch. Na szczęście obok stała budka
z hot-dogami, hamburgerami i pizzą. Ze
smutkiem pomyślałam o pysznych kotletach de volaille
mojej mamy i jej wspaniałym spaghetti z sosem bolognese.
W pracy nic nowego. Miałam spotkanie z managerem innej
firmy, a potem musiałam odpisać na e-maile i
przesłać faksem kilka danych. Ostatnio coraz więcej
czasu spędzam przed komputerem. Cały ten wirtualny świat bardzo
mnie wciągnął. Internet, maile, smsy...
Zdałam sobie sprawę z tego, że z komputerem można zrobić niezły
business! Ach! Gdyby tak mieć własnego laptopa.
Jeszcze niedawno wszystkie te dyskietki, modemy, skanery
etc. były dla mnie czarną magią. Teraz jest zupełnie inaczej.
Po internecie mogę surfować godzinami.
Mój boss bardzo mnie wczoraj zaskoczył. Okazało się,
że nasza firma wejdzie w spółkę joint venture. I to
ja zostałam wyznaczona, by przeprowadzić casting na
specjalistę od sponsoringu. W sumie to nie wiem, czy
było się z czego cieszyć. Szef oglądał futbol w TV,
a ja przesłuchiwałam wymuskanych yuppies, którzy gotowi
są zrobić wszystko, byleby dostać tę posadę. Trochę mnie to
zmęczyło.
Po pracy pobiegłam na shopping. Centra handlowe i supermarkety
oblegały tłumy. Na szczęście znalazłam coś naprawdę trendy.
Nawet mój boyfriend powiedział, że wyglądam w tym cool.
Później musiałam odwiedzić przyjaciółki. Jak w każdy piątkowy
wieczór urządziłyśmy sobie party. Taki babski wieczór.
Było naprawdę super. Najpierw obejrzałyśmy ciekawy film. Mieszanka
horroru, musicalu i thrillera. Wszystko
to podczas zajadania pysznego popcornu i picia lightowej
coca-coli. Znowu trzeba będzie dłużej posiedzieć w fitness
clubie. Później grałyśmy w scrabble. Po północy
impreza przeniosła się do naszego ulubionego pubu.
Barman serwował drinki, a z głośników leciały
techno, soul i rock. Ekstra mieszanka,
klimat OK! Zresztą wszyscy mówią, że tam jest super!
Do domu wróciłam taksówką.
Ból głowy podpowiada mi, że dzisiaj zostanę w domu. Obejrzę
nowe reality-show w TV i posłucham R'n'B
na MTV. Może znajdę w końcu trochę czasu na naukę. Dobrze
było by się podszkolić w jakimś obcym języku...
|