Kevin
Costner chciał nakręcić swoje "Bez przebaczenia".
Daleko mu jednak do Clinta Eastwooda. Zrobił film poprawny,
ale nie zachwycający. Chwała mu jednak za podtrzymywanie tradycji
westernu.
"Bezprawie" to western, można rzec klasyczny.
Są w nim kowboje - prawdziwi, ci od poganiania bydła. Jest
miasteczko trzymane za mordę przez niegodziwego bogacza. Bohaterowie
negatywni są źli, pozytywni - dobrzy. Jest wreszcie delikatnie
zarysowany wątek miłosny. Fabuła też nawiązuje do westernowych
kanonów. Źli następują dobrym na odcisk, więc dobrzy biorą
odwet. Oczywiście w imię honoru i sprawiedliwości. Co nie
przeszkadza, by w finale filmu urządzić rewolwerową masakrę.
Również zgodnie z tradycją.
W filmie Costnera czuje się ducha prawdziwego westernu, ale
to duch chyba trochę otępiały. Nie wzbudzi w widzu żadnych
emocji. Niczym go nie zaskoczy. Oglądając "Bezprawie"
ani nie oburzałam się na złych rewolwerowców, ani raczej nie
sympatyzowałam z dobrymi kowbojami. Zresztą jacy oni dobrzy,
skoro jeden z nich oznajmia: "Zamierzam zabić Baxtera
i tych, którzy to zrobili, a także szeryfa, jeśli stanie mi
na drodze. Więc dobrze się zastanów, Charlie", a drugi
odpowiada: "Zabijanie nie jest dla mnie problemem. Nigdy
nie było"... Z drugiej strony taka niejednoznaczność
postaci i surowość filmu to jego atuty. Niestety, wlecze się
on jak ślimak. Powolność narracji zabiła "Bezprawie".
Nie pomogły nawet przepiękne krajobrazy.
Kevin Costner nie tylko wyreżyserował "Bezprawie",
ale również je wyprodukował i w nim zagrał. Obok niego możemy
oglądać Roberta Duvalla (niespodziewanie dobrze wypada w roli
starego kowboja) oraz Anette Bening (piękna jak zwykle). Film
nakręcono na podstawie powieści Laurana Paine "The Open
Range Men". Nie czytałam, więc trudno mi orzec, czy jest
tak samo nudna jak film.
Costner-aktor gra tak samo jak zawsze, a że warsztat aktorski
ma skromny, zachwyci najwyżej wielbicielki jego urody. Costner-reżyser
starał się trochę bardziej. Czyżby marzyła mu się powtórka
z sukcesu "Tańczącego z wilkami"? Nie ma ostatno
najlepszej prasy, więc taki tryumf na pewno by mu się przydał.
Moim zdaniem to płonne nadzieje. Tym razem Oscarów nie będzie.
|