Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



W GORĄCYM KRAJU

Michał Niwicki




Kiedy wylatywaliśmy z Warszawy, termometry pokazywały niewiele kresek powyżej zera. Spodziewaliśmy się upału i ubraliśmy się tak, by po wylądowaniu w Tunezji można było szybko się rozdziać - luźne spodnie, koszulka z krótkim rękawem, przewiewna bluza i jesienna kurtka. Wiele warstw zapewniało nam ochronę przed ostrym zimnem porannego warszawskiego powietrza.

Trzy godziny spędziliśmy w klimatyzowanym samolocie tunezyjskich linii lotniczych. Jeszcze zanim weszliśmy na pokład dreszczyk emocji zapewniły nam arabskie napisy znajdujące się tuż nad skrzydłami maszyny - takie same, jakie często oglądamy w telewizyjnych relacjach pokazujących porwania i zamachy na Bliskim Wschodzie. Co te media robią z naszą wyobraźnią!
Kiedy samolot dotknął ziemi i przyszło nam wyjść, grube krople potu momentalnie pojawiły się na czołach. Gorące powietrze uderzyło dokładnie tak, jak przy otwieraniu nagrzanego piekarnika. Na nic zdało się ściąganie bluzy oraz odpinanie nogawek i tak przewiewnych już spodni. Po piętnastu minutach marzyliśmy tylko o zimnym przysznicu i kąpieli w morzu. Afryka. Ponad 30 stopni w cieniu...

Europejczyk w Afryce

Czujemy się obco. Inny klimat, odmienna kultura, obyczaje, kórych nie znamy. Po raz pierwszy w życiu dotykam palmę. Moja kobieta wyciąga aparat fotograficzny i robi kilka zdjęć z kaktusami.
Autokarem udajemy się do Sousse - trzeciego co do wielkości miasta w Tunezji. W drodze szybko przeglądamy listę zabytków, które chcemy zwiedzić jeszcze przed zachodem słońca. Medina, starodawne katakumby, latarnia morska. Planujemy także udać się w miejsca mniej oblegane przez turystów, by zobaczyć choć strzępki codziennego życia miejscowych.
Nasze plany legły w gruzach już na samym początku. Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy w stronę zabytkowego starego miasta - największej w regionie Mediny i zarazem ogromnego targu, na którym można nabyć przepiękne wyroby z kaszmiru, ręcznie tkane dywany oraz drewniane i skórzane ozdoby. Nie udało się nam przejść nawet stu metrów - zmęczyła nas nachalność i wylewność skepikarzy, którzy prawie przemocą wciągali do swych sklepów z tandetą i zachęcali do kupna po "okazyjnych" cenach. Początkowo takie zachowanie szokowało nas, interesowało i bawiło, jednak po kilkunastu minutach zaczęło przeszkadzać i irytować. Pierwsze zetknięcie z lokalną społecznością pokazało nam, jak bardzo nasze kultury się różnią.
Późniejsze kontakty z Arabami nie były łatwiejsze. O tym, że nie należy się ubierać zbyt skąpo, dowiedzieliśmy się przypadkiem, kiedy moja kobieta wracając z plaży przeszła w kostiumie kąpielowym przez centrum miasta. Zaczepiano ją, wygwizdano, a niekiedy poleciał w jej kierunku drobny kamień. Później dowiedzieliśmy się, że gdyby do podobnej sytuacji doszło w okresie Ramadanu, mogło by się skończyć tragicznie.

Kup pan cegłę

Największym bazarem Europy jest Stadion Dziesięciolecia w Warszawie. Największy bazar w Tunezji to Medina w Sousse. W obu miejscach można kupić wszystko po wyjątkowo niskich cenach. Różnica polega na tym, że na arabskim bazarze trzeba się targować. Jeśli nie potrafimy, nawet najgrubszy portfel szybko stanie się pusty. Ceny podawane przez arabskich handlarzy można zbić co najmniej o pięćdziesiąt procent. Jak nabierzemy wprawy - nawet o osiemdziesiąt!
Handlarze dogadają się w każdym języku. Przed wejściem do sklepu słyszymy "jak się masz, kochanie", "dobra cena", "just have a look". Jeśli mimo wysiłków Araba nic nie kupimy, z pewnością zostaniemy obrzuceni epitetami "baba jaga", "złodziej" lub bardziej wyszukanymi zwrotami we wszystkich językach świata. Normą jest także wręczanie klientom upominków przed wejściem do sklepu i odbieranie ich, jeśli nasze zakupy nie są zbyt duże.
Na ulicach Tunezji, poza okresem Ramadanu, wystawionych jest mnóstwo kawiarnianych stolików, przy których Arabowie piją kawę, herbatę i palą sziszę - tradycyjną fajkę wodną. W oczy rzuca się także powszechne nieprzestrzeganie przepisów drogowych - zostawianie samochodu na środku skrzyżowania i ignorowanie znaków zakazu wjazdu.
Jest brudno - Arabowie rzucają śmieci na chodnik lub wyrzucają przez okno. Z koszy na śmieci korzystają tylko turyści. Nie ma za to pijaństwa. Najczęściej spożywanym przez Arabów napojem jest kawa. I to jeszcze jedna różnica między Tunezją a Polską...

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone