Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



AGRESYWNI INACZEJ

Daniel Kroński




"Dirty" znaczy po angielsku brudny. Ale nie tylko "zabrudzony". Także "zepsuty (moralnie), mroczny" i ogólnie szwarccharakter. Na takich nieczystych próbowali pozować kiedyś chłopcy z zespołu Agressiva 69. Ci z fanów , którzy dali się uwieść temu emploi musieli się nieźle rozczarować, kiedy zespół zaczął nagrywać muzykę techno i pop.

Historia Agressivy 69 zaczęła się w 1989 roku w Krakowie, kiedy byli członkowie zespołu Fast Nails, Tomasz Grochola i Jacek Tokarczyk założyli nowy zespół. W 1992 roku podpisali kontrakt z polskim oddziałem wytwórni SPV, specjalizującej się w wydobywaniu na światło dzienne mrocznych talentów. Kiedy do grupy dołączyli Robert Tuta oraz Bodek Pezda (ukrywający się początkowo pod pseudonimem Patrick Ashley), talentów było już dość, by nagrać debiutancką płytę. Demoniczny album "Deus Ex Machina" Deus Ex Machina ukazał się w 1993 roku i pobudził wyobraźnię kilku tysięcy słuchaczy, którzy nabyli wtedy tylko kasetę magnetofonową.
Rock industrialny kojarzył się wtedy z szaleńcami w rodzaju Nine Inch Nails. Facetami o rozwianym włosie i wzroku nieprzeniknionym, wyżywającymi się w graniu lekko elektronicznego rocka o ekspresji młota pneumatycznego i brzmieniu rodem z kombinatu metalurgicznego. Przyznaję, że i ja dałem się porwać fali muzycznego industrializmu. Wciągnęła mnie ta specyficzna atmosfera tajemniczości, mroczne klimaty i szalony rytm. Agressiva 69 była dla mnie jednym z pierwszych polskich objawień industrialu.

Fani nie musieli długo czekać na zaspokojenie swych muzycznych chuci. "Hammered By The Gods" wydany w 1994 roku został uznany za najlepszy polski album industrialny przez magazyn rockowy "Brum", a także uzyskał bardzo pochlebne recenzje w "Tylko Rocku". Wśród recenzentów pojawiły się opinie, że płyta brzmi jak ścieżka do nieistniejącego filmu. Kompozycje brzmiały bardziej elektronicznie niż na pierwszej płycie. Oczywiście ciągle był to industrial, ale nie przypadkiem najbardziej wpadającym w ucho i najbardziej przejmującym utworem był "rozlany", wolny, prawie balladowy "She Was Soulless" She Was Soulless.
Po trzech latach zespół zmienił "stajnię". Przenosinom do KOCH International Poland towarzyszyły narodziny grupy producenckiej 2.47 Production Team, której głównym działaniem jest produkowanie remiksów wykonawców polskiej sceny, nie tylko rockowej. Założyciele grupy, Bodek Pezda i Sławek Leniart do tej pory pracowali m.in.: z Illusion, Tuff Enuff, Jesus Chrysler Suicide, Maanamem, czy Kasią Nosowską.

Identyczny tytuł miała kolejna płyta firmowana przez Agressivę 69. "2.47" to połączenie elektroniki z ostrym brzmieniem gitar, jednak z przewagą tej pierwszej. Dystrybuowana na Zachodzie otworzyła zespołowi możliwość występów przed Prodigy oraz na międzynarodowych festiwalach w Holandii, Belgii, Niemczech i Luxemburgu. W Polsce została nominowana niefortunnie przez Akademię Fonograficzną do Fryderyka w kategorii "Techo-Dance".
Być może jednak nominacja nie była tak chybiona, jak się powszechnie uważa. Moim zdaniem trafnie oddała przemianę, jaka zaszła w muzykach Agressivy, szczególnie w Bodku. Czy było to zwykłe wypalenie, czy jakiś konformizm - trudno orzec. Faktem jest, że piosenki stały się bardziej melodyjne, a instrumentarium coraz dalsze od rockowego.

W tym roku Agressiva uraczyła swoich fanów specjalnym 4-płytowym boxem zatytułowanym "Dirrrt", co można śmiało przetłumaczyć jako "Brrrud". Wydawnictwo składa się ze zremasterowanych trzech pierwszych albumów oraz nagrania koncertu w Trójce, do tego dołączono remiksy i nowe utwory. Całość promuje cover "Relax" z repertuaru Frankie Goes To Hollywood Relax. Między nami mówiąc, rzadko zdarza się podobna dbałość o detale produktu. Do boxu jest dołączona książeczka zawierająca historię grupy, wywiad, zdjęcia i teksty. Płyty, umieszczone w kopertach, wraz z książeczką znalazły się w starannie zaprojektowanym pudełku.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że to klasyczny skok na kasę, przedsięwzięcie szykowane zwykle wtedy, gdy konta bankowe muzyków robią się niebezpiecznie puste lub gdy szefowie wytwórni chcą jeszcze trochę wydrenować portfele słuchaczy. Czyż prawdziwy fan nie pokusi się bowiem na tak ekskluzywne wydawnictwo? Otóż ja się nie pokuszę. Agressivę 69 nadal bardzo lubię, zwłaszcza za jej "brudny" okres. Ale boxu nie kupię. Mam wszystkie płyty osobno i to mi wystarczy.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone