Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



UWAŻAJ, BO CIĘ PRZEWIOZĄ

Łukasz Dzieszkowski



 


Już kilka minut po powiadomieniu policji, na miejsce wypadku lub kolizji przyjeżdża pomoc drogowa. Radiowóz pojawia się zazwyczaj dopiero po kilkunastu minutach. Taka sytuacja w województwie opolskim trwa od dawna. Pytanie nasuwa się samo: czyżby opolska policja współpracowała z właścicielami lawet?

- Absolutnie nie - mówi komisarz Dariusz Biernacki, naczelnik sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Opolu. - Wszystkie informacje do naszych patroli przekazywane są drogą radiową. Wystarczy, że ktoś nas podsłuchuje...
Policja korzysta ze specjalnego radiowego pasma, którego teoretycznie nie można podsłuchać. Ale tylko teoretycznie. W praktyce jest całkiem inaczej. Nie ma bowiem w Polsce żadnego przepisu zabraniającego słuchania policyjnych komunikatów. Istnieje natomiast zakaz wykorzystywania tych informacji do własnych celów o charakterze gospodarczym. Jeśli ktoś to robi, łamie prawo.
- Takie pseudopomoce drogowe są naszą zmorą od lat - przyznaje komisarz Biernacki. - Utrudniają pracę na przykład poprzez zablokowanie ulicy. A poza tym naciągają ludzi, i to na duże sumy.

Po co ten przetarg?

W ubiegłym roku Urząd Miasta w Opolu i Starostwo Powiatowe ogłosiły przetargi na usługi z zakresu pomocy drogowej.
- Wysłaliśmy 25 zaproszeń do firm z terenu powiatu opolskiego, specjalizujących się w tego typu zleceniach - wyjaśnia wicestarosta Krzysztof Wysdak. - Firma, która chciała wygrać przetarg, musiała spełnić szereg postawionych przez nas wymagań, między innymi mieć odpowiednie wyposażenie do holowania aut osobowych i ciężarowych, świadczyć usługi całodobowe, a także posiadać parking zadaszony.
Najlepsze okazały się dwie firmy. Jedna z Namysłowa, której zadaniem jest obsługiwanie autostrad, druga z Opola. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że po Opolu codziennie jeździ ponad 40 samochodów holowniczych różnych korporacji drogowych. Natomiast w książce telefonicznej można znaleźć jedynie numery kilku. Po co zatem organizowany był przetarg, skoro i tak laweciarze robią, co im się żywnie podoba? - Naszym zadaniem było wyłonienie najlepszej firmy - mówi wicestarosta Wysdak.
Walka o holowanie powypadkowych samochodów toczy się nie tylko w Opolu. Firma Mateusza Różyckiego z Niemodlina od wielu lat świadczy usługi transportowe. Kiedyś właściciel miał nawet podpisaną umowę z tamtejszym samorządem, która zapewniała mu wyłączność na gminnych drogach. Sytuacja jednak zmieniła się diametralnie z momentem ogłoszenia przetargu. - Było to około półtora roku temu - wspomina Różycki. - Gdy przystępowałem do przetargu, dysponowałem z kolegą sześcioma samochodami i parkingiem. Moja oferta została jednak odrzucona. Przetarg wygrał człowiek, który miał wówczas tylko jeden samochód.

Błyskawiczne holowanie

Franciszek Bakanowicz od dawna przemierza lawetą ulice Opola. Na temat swojej pracy potrafi opowiadać godzinami. - Podsłuchiwanie policji nie jest żadnym problemem. Wystarczy mieć odpowiedni skaner. Nie jest potrzebne żadne pozwolenie ani homologacja - tłumaczy Bakanowicz.
Opolski wydział kryminalny wielokrotnie już organizował akcje przeciwko nierzetelnym pracownikom pomocy drogowych. Zabierane były urządzenia podsłuchowe, a sprawy trafiały do kolegiów. Komisarz Dariusz Biernacki nie ukrywa, że prowadzenie takich działań można jednak porównać do walki z wiatrakami.
Kiedy dyżurny policji z danego komisariatu przekazuje radiowozom informację o kolizji, na miejsce zdarzenia udaje się od razu kilku, czasem nawet kilkunastu konkurencyjnych przewoźników. Franciszek Bakanowicz wielokrotnie był świadkiem walk pomiędzy poszczególnymi laweciarzami. Dochodziło do rękoczynów i ostrych wyzwisk. - W tym interesie liczy się tylko kasa - mówi Bakanowicz.
Opolski laweciarz zapamiętał szczególnie jedną sytuację. Mieszkaniec Opola uczestniczył w kolizji. Na miejsce zdarzenia błyskawicznie przyjechało kilka lawet. Po 30 minutach dojechali funkcjonariusze policji. Mężczyzna został poproszony do radiowozu. Kiedy po chwili chciał ze swojego samochodu wziąć dokumenty, zobaczył, że jego auto zniknęło. Okazało się, że zostało już przewiezione na parking, a właściciel dostał rachunek opiewający na 560 złotych. Droga holowania wynosiła około 600 metrów.
Ile powinno kosztować holowanie samochodu? - Ryczałt miejski, czyli do 25 kilometrów wynosi od 100 do 120 złotych - mówi Franciszek Bakanowicz. Kiedy kierowca błyskawicznie zabranego wozu otrzymał rachunek, kategorycznie odmówił zapłaty. Właściciel parkingu przy ulicy Krapkowickiej zabronił więc wydania samochodu. Na miejsce przyjechała policja. Funkcjonariusze kazali zapłacić za parking 36 złotych i wydać samochód.

Mieć spokój albo pieniądze

- To jest zwykłe chamstwo, żeby zabierać samochód i dopiero przy odbiorze podać cenę za holowanie. Większość kierowców płaci, aby mieć święty spokój. Niektórzy jednak walczą - mówi Bakanowicz.
Po takiej walce inny laweciarz, Krzysztof Baryła, został wydalony z Polskiego Związku Motorowego. Jest jednak do tej pory czynnym członkiem Ogólnopolskiego Zrzeszenia Właścicieli Prywatnej Pomocy Drogowej. Systematycznie uczestniczy w licznych szkoleniach organizowanych przez Komendę Główną Policji. Jako jedyny w Opolu posiada uprawnienia do prowadzenia akcji ratunkowych. - Jak mi się bardzo nudzi, to słucham, co policjanci w eterze gadają - przyznaje - ale nigdy tych wiadomości nie wykorzystałem.
Z chwilą wykupienia Auto Casco lub OC (w zależności od firmy) klient nieodpłatnie otrzymuje kartę assistance. Jest na niej podany numer, pod który należy zadzwonić w razie wypadku lub awarii samochodu. Wówczas konsultant powiadamia znajdującą się najbliżej pomoc drogową. Takie usługi są z reguły dużo droższe niż samodzielnie wezwanie lawety. Assistance zwraca jedynie równowartość 100 euro. Dla przykładu: jeśli zepsuje nam się auto koło Częstochowy, za holowanie do Opola zlecone przez naszego ubezpieczyciela zapłacimy 800 złotych. Jeśli zamówimy usługę sami, możemy zaoszczędzić nawet połowę tej kwoty.
- Cóż nam pozostaje? - zastanawia się komisarz Biernacki. - Dalej będziemy ścigać nieuczciwych pracowników pomocy drogowych. Może kiedyś odniesie to w końcu skutek.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone