Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



RAP ZE ŚMIETNIKA

Daniel Firlik




To było 15 kwietnia. W warszawskim klubie "Stodoła" odbyła się kolejna impreza pod hasłem "Kultownia". Jednym z punktów programu jest tam tzw. bitwa kapel. Nie na pięści i bejsbole, lecz na gary i gitary. Specyficznym wyróżnikiem tego boju jest fakt, że wygrywa niekoniecznie lepszy. Zwycięzcą będzie ten wykonawca, który się bardziej spodoba, a to nie zawsze to samo.

Tam, gdzie jest element rywalizacji, zawsze pojawia się podejrzenie o nieuczciwość. Zarzuty stawiane są sędziom, rywalizującym oraz ewentualnej publiczności. W przypadku "Kultowni" sędziuje sama publiczność, a remisów nie ma, więc podejrzenia mogą się dublować. Tak dzieje się regularnie. Ale wyjaśnijmy najpierw, o co chodzi. Na każdej "Kultowni" do boju stają dwie kapele. Każda z nich, na tym samym sprzęcie nagłośnieniowym, gra przez pół godziny. Werdykt wydaje publiczność, która po bitwie wrzuca swe głosy do urny wybranej kapeli. Zwycięzca pojedynku gra później w następnej bitwie, na kolejnej "Kultowni", z nowym przeciwnikiem. Rodzaj granej muzyki nie ma znaczenia. Zasada wyboru jest prosta - albo się podoba, albo nie. Ot, i wszystko.
Wróćmy teraz do wspomnianej daty. 15 kwietnia zmierzyły się w boju Happysad, kapela z Warszawy, i Hasiok, zespół ze Śląska. Wygrał ten pierwszy. Jak można było później przeczytać na różnych forach internetowych, ślązacy byli skazani na porażkę z góry. Bo zawiedli fani, którzy przyjechali do Warszawy w śladowych ilościach; bo na klęskę skazany jest każdy, kto gra na cudzym sprzęcie; bo akustyk sfuszerował; i tak dalej, i tym podobnie. Obowiązkowo pojawiły się też skargi pod adresem lokalnej publiczności - że była złośliwa, od początku sprzyjała Happysad'owi, i podobno nawet wrzucała głosy do urn jeszcze przed występem śląskiej konkurencji.

Pomijając wszelkie niesnaski, jakie mogły poróżnić fanów obu kapel, trzeba przyznać, że koncerty były na wysokim poziomie. Żaden z zespołów nie dał ewidentnej plamy. Happysad zwyciężył, bo tak zagłosowała publiczność, ale to podczas występu Hasioka bawiono się tłumnie i gwarnie. A i mnie przypadł do gustu śląski rap, okraszony inteligentnym graniem.
Hasiok narodził się osiem lat temu - jak chce legenda - w stołówce Wydziału Prawa Uniwersytetu Śląskiego. Na tej uczelni studiowali Vulgar i Guru - założyciele kapeli. Swoją debiutancką płytę "Brudy" nagrali w 1996 roku. I oto stał się cud. Praktycznie bez żadnej promocji płyta stała się znana w całym kraju. Wywiady, autografy, wycieczki w zakładach pracy... Tę falę zainteresowania zwieńczyła nominacja do Paszportu Polityki. I to wszystko w ciągu jednego roku! Rok temu wyszła drga płyta Hasioka - "Siła konkretu".

Co gra Hasiok? Powiedzieć, że rap, to zdecydowanie za mało. Rap to w końcu tylko sposób ekspresji wokalisty. Oprawa dźwiękowa, choć bazuje głównie na ciężkim rocku (zwłaszcza na koncertach), miewa też różne akcenty: hiphopowe , jazzowe, dance'owe, czy balladowo-popowe. Jednak najważniejsze są tu teksty. Jak to w rapie bywa, są bezkompromisowe. Napastliwe lub prześmiewcze , przeważnie okraszone sporą liczbą wulgaryzmów. Można by powiedzieć, że słowa niecenzuralne to jeden ze znaków firmowych Hasioka . No, ale skoro nadaje się zespołowi taką nazwę (hasiok to w gwarze śląskiej śmietnik)...
A propos: Hasiok to chyba jeden z nielicznych zespołów, nie tylko rapowych, które próbują przebić się, czasem śpiewając w gwarze regionalnej. Jak mówił w jednym z wywiadów wokalista Vulgar, chciał opisać w tekstach swoje życie na Śląsku językiem, który oddaje klimat ulicy. To niezły koncept, podtrzymujący ideę małych ojczyzn, i między innymi dlatego Hasiok, choć w "Stodole" przegrał, dla mnie i tak jest lepszy. Jak to kiedyś śpiewali harcerze: "W pojemniku na śmietniku szperam często całą noc, w pojemniku na śmietniku można znaleźć rzeczy moc".

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone