Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



POWRÓT TATY

Plastuch



 


Usłyszałem od kogoś, że "Powrót" to film kultowy. Ho ho ho! Kultowy to może być "Rejs", "Łowca androidów", albo "Rambo II", ale jakiś rosyjski film? A jednak! Właśnie ten film - jak mało który w ostatnim czasie - pozostawia gdzieś głęboko trwały ślad. Intryguje, ale też drażni.

"Powrót" to thriller psychologiczny. Film bez pościgów, mafii, albo chociażby walki dobra ze złem. To jedynie (aż!) w ciekawy sposób odmalowany konflikt osobowości. Głównymi bohaterami jest dwójka braci. Mają jakieś 10 i 14 lat. W zasadzie po raz pierwszy w życiu spotykają swojego ojca, który do domu przyjeżdża nie wiadomo skąd i dlaczego. Ojciec zabiera chłopców na wycieczkę. Starszy brat jest w mężczyznę zapatrzony jak w obraz. Imponuje mu stanowczość, władczy ton i styl, który w uproszczeniu można nazwać "macho". Młodszy chłopiec wolałby jednak trzymać się jeszcze matczynej spódnicy i postrzega ojca, jako obcego faceta, który chce mu nałożyć jakiś niezrozumiały, surowy dryl. No i zaczyna się kotłować.
Mały chłopiec jest krnąbrny, kłóci się, kwestionuje nawet ojcostwo obcego mężczyzny. Starszy z jednej strony jest zachwycony, z drugiej trochę podejrzliwy, zwłaszcza gdy ojcowska ręka okazuje się dość ciężka. Konflikt rysuje się powoli. Jednak napięcie co kilka minut konsekwentnie rośnie. Tym bardziej, że cała trójka ląduje ostatecznie na niezaludnionej wyspie, a sielankowa wycieczka na ryby zamienia się w wyprawę survivalową.

Dla widza postać ojca jest nieodgadniona. Raz przemawia do rozsądku postawa młodszego brata, kiedy indziej wygląda na to, że ojciec jest czułym facetem, który chce zapewnić chłopcom trochę przygody. Atmosfera w którymś momencie zagęszcza się tak bardzo, że dla widza staje się jasne, że musi dojść do jakiegoś wybuchu, jakiejś niezwykłej kulminacji. I w istocie dochodzi do niej, tyle że w sposób tak zaskakujący, że nie mogłem sam uwierzyć w to, co widzę. Do dziś nie wiem sam, czy Andriej Zwiagincew przegiął pałę, czy też zrobił po prostu genialny, nastrojowy, albo nawet mistyczny film.
Żaden wątek nie jest doprowadzony do końca, nie padają odpowiedzi na zadane pytania, nic nie zostaje wyjaśnione, wszystko pozostaje do końca zagadką. Zwiagincew nie daje szansy zrozumienia czegokolwiek. Pozwala za to na snucie niekończących się przypuszczeń. Jeśli ktoś przyzwyczajony jest do finałów a'la Hollywood, to może to być nie do strawienia.

"Powrót" to bardzo tajemniczy, nieznośny film. Wrażenie to potęguje wiadomość, że jeden z występujących w nim chłopców utonął w jeziorze, nad którym kręcone były zdjęcia. W jakimś przerażającym sensie film Zwiagincewa okazał się proroczy.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone