Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



47 PLUS 1

Tomasz Sznurkowski




Nie uwierzycie, ale przyjście na świat jednego dziecka może oznaczać boom demograficzny! Już wiadomo, że nie chodzi o Chiny. Miejsce, o którym mowa, nie jest egzotyczne, ale za to leży piekielnie daleko. To wyspa Pitcairn. Ktoś kojarzy? Nie? I wcale się nie dziwię. O tej wyspie podróżnicy mawiają, że jest najbardziej oddalonym od Polski miejscem na Ziemi. No i właśnie na Pitcairn we wrześniu 31-letnia Nadine Christian, żona Randalla, urodziła córeczkę.
Emily Rose to pierwsze od 17 lat dziecko, które przyszło na świat na tej wyspie. Warto nadmienić, że według danych z lipca 2003 na Pitcairn mieszka 47 osób. No, teraz to już 48. W okresie demograficznego wyżu w latach 30-tych ubiegłego stulecia, Pitcairn zamieszkiwały 233 osoby.

Nowa obywatelka wyspy jest potomkiem, w dziewiątym pokoleniu, angielskiego żeglarza Fletchera Christiana. Przeszedł on do historii jako przywódca głośnego buntu w 1789 roku na brytyjskim statku "Bounty". Na pewno znacie tę historię z filmów (nakręcono przynajmniej trzy). W 1790 roku zbuntowana załoga, wraz z porwanymi Tahitankami dotarła do bezludnej wówczas wyspy - leżącej w połowie drogi między Nową Zelandią i Peru - i tam się osiedliła. Po wielu perturbacjach, w 1893 roku na Pitcairn powstał pierwszy lokalny rząd. Od 1898 roku wyspa pozostaje pod jurysdykcją brytyjską.
To w ogóle ciekawe miejsce. Wyspa liczy 1,6 km szerokości i 3,2 km długości. Jest administrowana przez Wielką Brytanię z oddalonej o 5.300 km placówki dyplomatycznej w Nowej Zelandii. Ale Pitcairnczycy mają silne poczucie odrębności - może nie narodowej, ale administracyjnej z pewnością. W internecie można znaleźć oficjalną stronę rządową Pitcairn (www.government.pn). Nawiasem mówiąc pn to własna domena internetowa wyspy. Przyznanie jej Pitcairn uczczono przed trzema laty wydaniem specjalnego okrągłego znaczka pocztowego!

Na innej witrynie poświęconej Pitcairn (www.lareau.org/pitc.html) można przeczytać różne ogłoszenia, na przykład prośbę, by nie przywozić na wyspę miodu ani żadnych produktów pszczelich. Mieszkańcy pracują bowiem nad rozwojem własnego pszczelarstwa, a ich roje - jak podkreślają z dumą - są zdrowe i pracowite. W trosce o jakość własnego miodu nie chcą narazić pszczół na ryzyko zarażenia jakąś chorobą. Dbają też o czystość rasową swoich owadów.
Na wyspie wciąż jest żywa pamięć o założycielach kolonii - żeglarzach z Bounty. Do dziś zachowało się zresztą sporo urządzeń i wyposażenia okrętowego. Jest dzwon pokładowy, biblia kapitana, no i jedna z armat. Ciekawostką jest, że ta długo odizolowana od świata społeczność przez dziesiątki lat mówiła czystą wiktoriańską angielszczyzną. Jeszcze w latach 60-tych XX wieku językoznawcy z całego globu jeździli tam prowadzić swoje badania. No, ale kiedy na Pitcairn dotarli amerykańscy turyści, wszystko wzięło w łeb...

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone