Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



DWIE MASKI WENECJI

Olaf Ważyński



 


Wenecja - ileż skojarzeń budzi nazwa tego miasta... Najsłynniejszy karnawał Europy, szaleństwa masek, romantyczne przejażdżki gondolami - nawet ci, którzy nigdy tam nie pojechali, i ci, którzy nie pojadą - wyrecytują jednym tchem podobną litanię. Przesławne to miasto, o którym snuje się opowieści, nie zobaczywszy go na oczy! Ale przecież pojawia się Wenecja w setkach książek, reportaży i filmów. Bo malownicze to miejsce, powiadam Wam.
Różne dobre rzeczy mawia się o Wenecji, powtarza się też i złe opinie. WSZYSTKO jest prawdą. Są tu zachwycające zabytki, czarowne zaułki i gwarne place. Ale jest i smród brudnej wody w kanałach, i niszczejące, podmokłe budynki. Krótko mówiąc, miasto ma dwie twarze. Albo dwie maski.

O bazylice świętego Marka nie umiałbym powiedzieć złego słowa. To niezwykła świątynia, i w ogóle trudno ją opisywać. Należy do tych budowli, które trzeba nie tyle zobaczyć, ile raczej przeżyć. Przy czym lepiej ją przeżywać w bluzkach z długim rękawem (panie) i długich spodniach (panowie i panie). Powyższa wskazówka wcale nie ma związku z temperaturą wewnątrz kościoła. Po prostu strażnicy nie wpuszczą do środka osób odzianych "nieobyczajnie".
Przepych - to pierwsze słowo, jakie przyszło mi na myśl, kiedy oglądałem wnętrze bazyliki. Poczynając od posadzki, przez mozaiki na ścianach, po kapiące złotem ołtarze. Najcenniejszy z nich wręcz nazywa się Złoty. Pala d'Oro został wykonany w Konstantynopolu, a do Wenecji trafił jako łup wojenny.

Nie trzeba daleko odchodzić od bazyliki, by ponownie wpaść w zachwyt, tym razem nad budowlą świecką. Pałac Dożów to wprawdzie jedna wielka mieszanka stylów architektonicznych, ale harmonijna i piękna. Na dobrą sprawę wystarczy stanąć pod bramą, przejść się na dziedziniec, i zatrzymać pod Schodami Gigantów, i już tchu może człowiekowi zbraknąć. Nie z wysiłku, tylko z nadmiaru wrażeń.
W środku - można trochę odsapnąć. Najbardziej godna uwagi jest kolekcja malarstwa, a to nie każdego pociąga (zresztą dużo ciekawiej jest w Galleria dell'Academia). Wielu emocji przysparza przejście przez Most Westchnień, tuż za nim bowiem, po drugiej stronie kanału, znajdowało się weneckie więzienie.

Bazylika, Pałac Dożów i Plac Świętego Marka to tak zwany program obowiązkowy. Przewodniki (i przewodnicy) zachwalają jeszcze wiele innych zakątków Wenecji. Ale najlepiej chyba zapuścić się w labirynt wąziutkich uliczek, przejść, zaułków i mostów przerzuconych nad kanałami. Fakt, miejscami zapach unoszący się znad wody nie jest przyjemny, ale trzeba go potraktować jako jedną z cech tego niesamowitego miasta, albo po prostu zatkać nos.
Warto pamiętać, że w Wenecji było najstarsze na świecie getto. Jeszcze w XVI wieku wszystkim żydom z miasta kazano przenieść się do dzielnicy na wyspie Ghetto Nuovo, gdzie musieli nosić specjalne odznaki odróżniające ich od chrześcijan. Zawędrowałem tam w nocy i trafiłem w bardzo ciche, spokojne miejsce, jakże różne od tętniącego życiem centrum Wenecji.

Miasto najszybciej zwiedza się pieszo. Może to rozczarować tych, którzy ostrzą sobie zęby na przejażdżkę gondolą, ale całe miasto można w zasadzie przejść w godzinę. Gondole są piekielnie drogie. Polecam za to wodne tramwaje albo traghetti (też gondole, tyle że płynie się w nich na stojąco).
W hotelach panuje straszne zdzierstwo, poza tym na drugi dzień plątanina kanałów może już przytłaczać. Głupio to zabrzmi, ale Wenecja jest zdecydowanie miastem, do którego warto przyjechać tylko na jeden dzień. Inna sprawa, że można tu przyjeżdżać w nieskończoność...

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone