HH czyli hip hop to muzyka, która dziś zdobywa uszy i serca
młodzieży. Ja - zwykła nastolatka - wobec hip hopu byłam obojętna.
Wolałam pop. Jednak usłyszałam piosenkę Peji .
WOW! Wreszcie jakiś normalny, który nie mówi o bratkach i
o tym, że życie to sielanka. Mimo tego wciąż słuchałam "landrynkowej
muzyczki". Jakoś nie bawiły mnie czyste słowa bez podkładu
muzycznego. Jednak z czasem HH stał się moim lekiem na przeżarte
złem i brudem życie. Wreszcie ktoś mnie rozumiał, mówił o
szarej rzeczywistości, mimo tak nasyconych barw świata. Myślę,
że każdy nastolatek słuchający "czarnej muzy" sądzi
tak samo.
To prawda, że ta muza kojarzy się ze spodniami spuszczonymi
do kostek, łysiną oraz z zastępującym przecinki słowem "k****".
Ale to nie jest reguła. Nie wszyscy hip hopowcy wychwalają
nieskomplikowane życie głupiego blokersa. Peja na przykład
w swoich rymach przemawia do "ziomali", by nie kupowali
"piratów" tylko płyty "na legalu". Nie
trzeba wcale być skejtem (teraz to się pisze modnie: s8'em),
by słuchać hip hopu. Trzeba przyznać, że nie jest to prosty
gatunek - raperzy posługują się ulicznym slangiem, który zmienia
się z dnia na dzień. Niektórzy nie nadążają, inni przeciwnie
- sami wymyślają nowe wyrazy. Sądzę, że by zrozumieć ten typ
muzy trzeba być trochę zbuntowanym, a nie "lizać się"
do każdego. Mieć własne zdanie i styl.
Jestem osobą, której nie tak łatwo rozkazywać, ale to nie
HH mnie tego nauczył. On pokazał mi jak żyć. Dziękuję hip
hopowi za to, że nie muszę ćpać, by wyrazić swój styl; za
to, że nie muszę zabijać, by ktoś mnie zauważył i zrozumiał.
Dlatego hip hop to moja muzyka, jak wielu innych nastolatków.
Jest dokładnie tak, jak woła Peja: "To mój rap, to moja
rzeczywistość, jakie życie taki rap, w nim zawarte jest wszystko".
|