Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



CIEKAWOSTKI PRZYRODNICZE

Jakub Karwat




Rany boskie, chyba będę miał wrzody. Na każdym kroku dopada mnie frustracja. A to facet na przystanku pali papierosa i uszczęśliwia mnie gęstym obłokiem dymu, a przecież nie pójdzie palić pięć metrów dalej, bo się zmęczy. A to gruba baba w spożywczym zamiast mówić - warczy, bo śmiałem jej przerwać dłubanie w nosie (tak, tak - są jeszcze takie sklepy i takie babsztyle). A to znowu sąsiedzi elegancko zaparkują samochody jeden za drugim przed blokiem w takiej odległości, że zmieści się tam tylko pół mojego punto. I tak dzień po dniu. A mój żołądek to nie bunkier Saddama - wkrótce może nie wytrzymać.
Jakby nie dość było tego wszystkiego, jeszcze jedna instytucja przykłada swój kamyczek do tego sypanego dla mnie co dzień pogrzebowego kurhanu. I to taka instytucja, która powinna być dla mnie ostoją, dawać wsparcie w trudnych chwilach i stać na straży fundamentu mojej egzystencji - moich pieniędzy. Bank. Powiem z imienia i nazwiska - Bank Zachodni WBK. Otóż ta szacowna firma, która chwali się nowoczesnym wglądem w rzeczywistość, stosuje wobec mnie całkiem tradycyjne metody łupieżcze.

Bankomatów ma ten bank "od groma i ciut, ciut" - jak zwykła mawiać sąsiadka mojej babci. Rzeczywiście, nie narzekam na dostępność tych urządzeń. Sęk jednak w tym, że wypłacając pieniądze muszę się mieć stale na baczności. Nie wolno mi się pomylić i włożyć do czytnika karty Visa Classic. Oczywiście bankomat wypłaci kasę, ale przy okazji pociągnie sobie niezgorszą prowizję. Bankomat MOJEGO banku z karty wydanej przez MÓJ bank! Paranoja! Z niezrozumiałych dla mnie powodów bezprowizyjnie mogę wypłacać gotówkę tylko kartą Visa Electron.
Idźmy dalej. Od dłuższego czasu obsługuję swoje konto przez internet. To bardzo wygodna forma realizowania przelewów. Wpisuję numer rachunku, kwotę do przelania, klikam gdzie trzeba i... zrobione. Nie muszę się fatygować do okienka. W dodatku przelew kosztuje zaledwie 50 groszy. Tzw. Elixir jest trzy razy droższy, ale przynajmniej mam możliwość wyboru. Oprócz jednego przypadku. Kiedy opłacam ZUS, mój bank w ogóle nie pyta mnie o zdanie i sam odciąga sobie najwyższą opłatę za przelew. Rewelacja, prawda?!

Opiszę Wam jeszcze dwie ciekawostki przyrodnicze. Bank Zachodni WBK chyba nie lubi, kiedy klienci powierzają mu swoje pieniądze. Kiedy chciałem wpłacić gotówkę w kasie, pracownik poprosił mnie o numer rachunku. Nie miałem go przy sobie, ale w końcu to mój oddział i można mnie znaleźć po nazwisku. Kasjer jednak zażądał ode mnie dowodu osobistego. Dokumentów też nie miałem, wobec czego odmówił przyjęcia pieniędzy! Rozumiecie?! Nie chciał przyjąć kasy! Zasłaniał się przy tym jakimś punktem regulaminu. Gdyby chodziło o wypłatę - rozumiem, klient musi udowodnić, że jest właścicielem konta. Ale ja nie chciałem wypłacać gotówki, tylko WPŁACIĆ!
Niedawno urząd skarbowy zażądał ode mnie dowodów wpłat na ZUS z całego poprzedniego roku. Mniejsza o to, że mógł się zwrócić do samego ZUS-u, zamiast zawracać mi głowę. Ciekawsze jest to, co mnie spotkało w banku. Ponieważ obsługuję swoje konto przez internet, nie widzę powodu, by przysyłano mi do domu sterty wyciągów i zrezygnowałem z tej usługi. Jak się okazało - niepotrzebnie. Jak tu teraz udowodnić, że opłacałem wszystkie składki? Wydawałoby się, że wystarczy wydrukować archiwalne zlecenia i poprosić w banku o stempelek. Może i tak, tylko że po pierwsze każde takie potwierdzenie kosztuje 10 zł (a ja potrzebowałem 36 druczków...), po drugie zaś archiwum sięga wstecz tylko do kwietnia zeszłego roku. Bo akurat wtedy cały bank zmieniał system komputerowy; starszych potwierdzeń nie da się wydrukować. Aaaaaaaaaarrrrrggghhhhh!!!

Jak mam skomentować te poczynania? Chciałem napisać, że myślę o zmianie banku. Ale czy gdzie indziej będzie lepiej?

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone