Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



GESTAPO NA FALACH

Dariusz Grzybiak




Kilka spraw ostatnio rozgrzewało nastroje w narodzie. Pomińmy aferę Rywina (ileż można...), referendum unijne (sonda w poprzednim numerze Sprawy z pytaniem "czy w UE będzie nam dobrze?" nie wzbudziła jakoś zainteresowania) i skandal pedofilski w Poznaniu (znowu?!). Co pozostaje? Ano, "Langenort".
Jeśli jest jeszcze ktoś, kto nie wie o co chodzi, wyjaśniam. "Langenort" to pływająca klinika aborcyjna. Należy do holenderskiej fundacji "Women on Waves" (Kobiety na falach). Tajemnicą poliszynela jest, że na statku dokonuje się zabiegów przerywania ciąży. W tym celu jednostka wypływa na wody eksterytorialne, gdzie nie dosięgnie jej antyaborcyjne prawo poszczególnych krajów.

Sprytne, prawda? Problem w tym, że aby zabrać na pokład kobiety, które chciałyby usunąć ciążę, trzeba przybić do portu. "Langenort" kilka dni temu wpłynął na polskie wody z zamiarem zacumowania w którymś z portów Zatoki Gdańskiej. W niedzielę 22 czerwca statek wpłynął do portu we Władysławowie. Kilkadziesiąt osób (wśród nich działacze Młodzieży Wszechpolskiej) przywitało go okrzykami: "Mordercy", "Gestapo", obrzuciło jajkami i czerwoną farbą (dlaczego gestapo?). Dostało się załodze, a ktoś próbował nawet przeciąć nożem linę cumowniczą.
Rozpętał się wielki szum. Na antenie ogólnopolskich rozgłośni radiowych politycy wypowiadali się o wizycie w Polsce statku-kliniki aborcyjnej. Ci z prawicy mówili o skandalu, o naruszeniu polskiego prawa, wołali, że za chwilę pewnie przypłynie statek do robienia eutanazji. Politycy lewicy z kolei przypominali, że pojawienie się takiego statku to problem natury moralnej, a nie prawnej, że nie można zakazać statkowi przybicia do polskiego portu, bo na razie nikt tam prawa nie złamał.

Pływające statkiem "Langenort" feministki twierdzą w ogóle, że będą zabierać kobiety na wody eksterytorialne po to, aby edukować je z zakresu planowania rodziny i aby prowadzić warsztaty z antykoncepcji. Tere-fere, to akurat mogą spokojnie robić na lądzie. Po co te wykręty?
Tymczasem kilkoro posłów LPR domagało się od prokuratury wszczęcia postępowania przeciwko holenderskiej fundacji "Women on Waves", a przy okazji także przeciwko polskiej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. LPR-owców wyprowadza z równowagi przypuszczenie, że na statku "Langenort" mogą być tabletki wczesnoporonne RU486, zakazane przez polskie prawo.
Problem może rozwiązać się sam. Okazało się bowiem, że "Langenort" wpłynął do portu we Władysławowie bez wymaganego zezwolenia. Kapitan portu mógł nakazać mu opuszczenie portu i nałożyć na niego karę administracyjną. W wysokości nawet 30-krotności krajowej pensji! Kiedy kończę pisać ten tekst, stanęło na tym, że jednak "Langenort" pozostał we władysławowskim porcie.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone