Już nieraz na twarzy moich rozmówców odnotowałem pobłażliwy
uśmiech, wywołany odpowiedzią na ich pytanie: "skąd jesteś?".
Nazwa miasta z "dorosłym samcem świni domowej",
jak głosi encyklopedyczna definicja "knura", budzi
wszak jednoznacznie humorystyczne skojarzenia. Czy można jednak
knura wykorzystać promocyjnie?
Najpierw kilka faktów. Brakuje dokładnej genezy nazwy "Knurów".
Możliwe, że dawni mieszkańcy tych ziem byli fascynatami hodowli
trzody chlewnej. Najstarszym dokumentem, w którym pojawia
się wzmianka o Knurowie, jest "Księga uposażeń biskupstwa
wrocławskiego" (koniec XIII wieku). Właściciele tych
ziem nosili swojsko brzmiące nazwisko - Knurowski. Dokumenty
z XVI wieku mówią o Mikołaju i Piotrze Knurowskich. Ale ciągle
nie wiemy skąd wzięła się "świńska" nazwa. Czy rzeczywiście
należy ją wywieść od lokatora chlewika? Pytanie to - w tej
chwili - pozostaje bez odpowiedzi.
Pewne jest, że w czasach gdy w marketingu i promocji sięga
się po najprzeróżniejsze, mniej lub bardziej wyszukane środki,
sympatyczny prosiaczek mógłby się okazać świetnym chwytem
reklamowym. Skoro promocyjna wartość nazwiska bramkarza Jerzego
Dudka została odrzucona, być może umiejętnie wykreowana świnka
dałaby radę na marketingowym froncie zwrócić uwagę na nasze
prowincjonalne miasto?
Przykładowo: wielkopolski klub piłkarski Amica ma w swym oficjalnym
logo trzy wrony. W końcu drużyna reprezentuje miasto Wronki.
W herbach polskich miast pojawia się również szlachetna leśna
zwierzyna (Jelenia Góra). Na różny sposób wykorzystuje się
skojarzenia, bawiąc się grą słów ku chwale i rozgłosie własnych
gmin.
Problemem knura jest to, że kojarzy się jednoznacznie negatywnie.
Bo do czego, jak nie do świń i ich pędu do koryta, porównuje
ulica polskich polityków? Brak knurowi dostojeństwa. W języku
potocznym słowo "świnia" ma negatywne konotacje,
a i pisarze dołożyli swoje, obsadzając w rolach "szwarccharakterów"
właśnie dawców wieprzowiny (że wspomnę choćby "Folwark
zwierzęcy"). Jednak z drugiej strony naukowcy dowodzą,
że świnie są inteligentne, zaś twórcy kreskówek sukcesywnie
wyprowadzają świnie na światło dzienne z podziemia (kłania
się słodki Prosiaczek, nieoceniony kompan Kubusia P.).
Zarówno KNURowski klub sportowy, jak i gmina mają herby i
emblematy. Bynajmniej nie są one związane z różowym zwierzątkiem.
Po rozstrzygnięciu (na korzyść knura) dylematu, czy może on
zrobić karierę w promocji, pozostaje strona nieoficjalna przedsięwzięcia.
Gdyby cokolwiek z niej wyszło (już trzymam kciuki!), autor
powyższej "świńskiej" prowokacji z góry uznaje swoje
ojcostwo. I właśnie w kategoriach prowokacji (powiedzmy pompatycznie
- intelektualnej), należy postawioną kwestię traktować. Piszę
to na wypadek ewentualnej interwencji ekologów czy Towarzystwa
Miłośników Knurowa, bo nigdy nic nie wiadomo...
Wykorzystano informacje z pracy autorstwa Hermana Hojki
- "Materiały pomocnicze do nauki historii regionalnej".
|