Podróże kształcą. To stary frazes, ale i święta prawda. Nie
dowiesz się, człowieku, wiele o świecie, jeśli nie wyściubisz
nosa poza swoje podwórko. Dlatego lubię podróżować. A już
góry i pagórki kocham szczególnie. Kiedyś zaniosło mnie w
góry niemieckie, pod granicę z Luksemburgiem, do Nadrenii-Palatynatu.
Jest tam górzysta kraina, Eifel.
To tereny powulkaniczne, śladów gorącej przeszłości jest tu
mnóstwo na każdym kroku. A to jakiś ładny stożek bazaltowy,
a to bomba wulkaniczna gdzieś pod lasem. O kraterach nie wspomnę.
A może właśnie wspomnę, bo są najbardziej godne uwagi. To
tzw. maary, kratery eksplozywne. Powstały wskutek wybuchu
gazów wulkanicznych. Często są wypełnione wodą. Są to jeziora
o charakterystycznym okrągłym kształcie, średnicy od kilkuset
metrów do kilku kilometrów. Są bardzo głębokie i bardzo ładne.
Te "oczy gór Eifel", jak nazwała je poetka Clara
Viebig, leżą w okolicach miasteczka Daun.
To sympatyczny kurorcik ze źródłami wód mineralnych. Czyste,
pachnące powietrze macie tu jak w banku przez cały rok. Przyjemnych
knajpek jest tu pod dostatkiem, w dodatku niedaleko są mozelskie
winnice, a co to znaczy, wie każdy szanujący się miłośnik
szlachetnych trunków. Nawiasem mówiąc, po Mozeli płynąłem
statkiem wycieczkowym, spacerowałem też po winnicach, ale
wtedy jeszcze byłem zawziętym abstynentem, więc straciłem
conajmniej połowę wrażeń z tej wyprawy...
Wracając do maarów - nad kilkoma z nich rozsiadły się kąpieliska.
Pływałem tam łódeczką, ależ gorąco wtedy było! Lasy wokół
jezior są wprost wymarzone do spacerów, albo przejażdżek rowerowych,
albo konnych, albo... Generalnie - jakikolwiek rodzaj ruchowej
aktywności wam się zamarzy, w Daun możecie te marzenia zrealizować.
A jeśli wolicie leniwy bezruch, to grzmotnijcie się na zieloną
trawkę i obserwujcie obłoki. Też będzie miło.
Daun to dobre miejsce na bazę do dalszych wypadów. 60 km stąd
leży Trewir, bodaj najstarsze z niemieckich miast, założone
jeszcze przez starożytnych Rzymian. Równie niedaleko jest
do Koblencji i Renu. Można się też wypuścić do Moguncji, stolicy
Nadrenii-Palatynatu. Albo do Luksemburga. Możliwości jest
wiele. W końcu wszystkie drogi prowadzą do... ciekawych miejsc.
Przyjemnie jest potem wrócić do wulkanicznego krajobrazu,
usiąść gdzieś na tarasie wiejskiej gospody, zjeść miejscowy
przysmak i wysączyć chłodnego Bitburgera. Ech... Podróże kształcą,
nie ma co.
|