Coraz bardziej podoba mi się Ameryka. Nie, jeszcze tam nie
byłam. I żeby nie było wątpliwości - nie jestem zachwycona
tym, co Amerykanie wyprawiają w Iraku. Ale są też inne aspekty
amerykańskiego bytowania. Oto w Nowym Jorku wszedł w życie
całkowity zakaz palenia papierosów w niemal wszystkich restauracjach
i pubach, a jest ich około 25 tysięcy. Jest to jedno z najbardziej
rygorystycznych ograniczeń dotyczących palenia tytoniu w USA.
Na mocy podpisanej w grudniu 2002 roku ustawy (The Smoke-Free
Air Act) nie wolno palić we wszystkich pomieszczeniach użyteczności
publicznej, w tym w biurach, fabrykach, hurtowniach, barach,
restauracjach, teatrach i kinach, bankach, pomieszczeniach
służących wypoczynkowi i ochronie zdrowia, w sklepach i centrach
usługowych, na arenach i w ośrodkach sportowych, holach recepcyjnych
i poczekalniach, w transporcie publicznym. Super!
Zakres zakazu jest bardzo rozległy, toteż inspektorzy miejscy
i policja jeszcze przez miesiąc - do maja 2003 - nie będą
wypisywać mandatów za naruszenia nowego prawa. Będą jednak
upominać łamiących przepisy. Nowe prawo przewiduje nieliczne
wyjątki dopuszczające palenie w pomieszczeniach. Dotyczy to
m.in. barów sprzedających papierosy, które czerpią z tego
co najmniej 10 procent dochodów.
Wiele jeszcze moglibyśmy się od Amerykanów nauczyć. Nowy przepis
jest jedną z takich rzeczy. Jeśli kiedykolwiek komukolwiek
w Polsce przyjdzie do głowy, żeby lansować takie rozwiązanie,
znajdę go i... wycałuję. A potem podpiszę się pod takim przepisem
rękami, nogami, nosem, pupą, i czym tam jeszcze się da.
|