Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



SPRAWIEDLIWOŚĆ SPOŁECZNA, CZYLI JAK ZOSTAŁEM FEMINISTKĄ

Janek Kożuchowski




Międzynarodową karierę robi hasło "polityczna poprawność" oraz jej rodzimy odpowiednik: "sprawiedliwość społeczna". Hasła na tyle nośne, że już niejednego wyniosły na wyżyny, a co niektórych nawet wywiozły. Na taczkach. Czym się różni sprawiedliwość od sprawiedliwości społecznej? Ano, zastanówmy się.
Jako przykład niech posłużą nam feministki i odwieczny konflikt pomiędzy płcią mądrą i piękną. Włączając telewizor w dowolnym momencie swego życia, usłyszymy bliższe lub dalsze echa tych zmagań. Na przykład dyskusję mądrych pań o bezrobociu, które ponoć ma kobiecą twarz, o szowinistycznych facetach w polityce (w parlamencie nie ma ani jednej posłanki PSL!), albo o kierowniczych stanowiskach, które masowo obejmują mężczyźni, a jak już jedno oddadzą kobiecie, to z trzydziestoprocentową różnicą w wypłacie, oczywiście na niekorzyść Gładkolicej. Krótko mówiąc: skandal! Konieczna jest natychmiastowa interwencja międzynarodowych sił, najlepiej mocno antyglobalistycznych.

Siły umiarkowane Kobiecego Korpusu Wyrównywania Szans mówią, że wystarczy powołanie kilku rzeczników, na przykład do spraw kobiet i przemocy w rodzinie. W zasadzie idea nie wygląda źle i można by powiedzieć, że jest słuszna. Metoda ta ma jednak pewną wadę. Wiadomo, że kobiety, poza dużo większym poczuciem sprawiedliwości, trochę łatwiej ulegają pokusom. A pokusa powołania kolejnych rzeczników jest przeogromna. I jak grzyby po deszczu zaczynają wyrastać kolejni reprezentanci pokrzywdzonych Polek: rzecznik do spraw kobiet czarnoskórych, rzecznik do spraw kobiet o wyznaniu mojżeszowym, rzecznik do spraw kobiet pozbawionych orientacji, rzecznik do spraw przemocy w rodzinach wielodzietnych, rzecznik do spraw przemocy w rodzinach górniczych itp., itd.

Cały ten zgiełk bierze się z przekonania, że ludzie są sobie równi, że wszyscy są tacy sami, a jeśli nie są, to tylko z winy zaniedbań wcześniejszych pokoleń. Wspomina się tu też coś o trwającej tysiąclecia męskiej dominacji i kobiecej niedoli. Co prawda pierwszy z brzegu rolnik spod ostrołęckiej wsi może przez kilka godzin wyliczać dość istotne różnice pomiędzy nim a babą, ale w tym sporze pod uwagę bierze się raczej zdanie miastowych. Niestety.
A ludzie równi nie są. Czy tego chcemy, czy nie, w koszykówce wygrywają Murzyni, przepraszam - Afroamerykanie. Francuzi jedzą żaby, homoseksualiści, przepraszam - geje, nadal nie rodzą dzieci, a średni wzrost wśród Pigmejów jakoś nie osiągnął europejskich standardów. Po bożym świecie ciągle chodzi więcej szwaczek niż szwaczy, a prawdopodobieństwo, że w sobotę na działce macha łopatą kobita, a nie jej zestresowany mąż, też nie jest za duże. No, a w szachy nadal wygrywają mężczyźni i nie zmienią tego żadne ustawy. Choć w tym przypadku mogę się mylić.

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone