Zima - co to za beznadziejna pora roku! Nie dość, że zimno,
to jeszcze śnieg pada. Niby można bałwana ulepić, albo na
nartach pojeździć - ale tak się składa, że ja nart nie lubię,
a bałwany mnie śmieszą. Lubię za to chodzić po górach. Jak
tu chodzić, kiedy biała masa pokrywa drogi i bezdroża? Ślisko,
mokro, niebezpiecznie... Strasznie marudzę, prawda? No bo
przecież nie ma istnienia bez marudzenia!
Oczywiście po górach da się łazić także zimą. Praktykowałam
to z powodzeniem. Z tym, że raczej w niższych partiach, gdzieś
po lasach, rzadziej po graniach. A najchętniej zwiedzałam
ruiny zamków. Uznacie to za śmieszne, ale moim zdaniem najlepiej
odwiedzać je zimą. Spowija je wtedy tajemnicza cisza. Nie
pałętają się szkolne wycieczki z rozwydrzonymi bachorami.
Można oglądać i kontemplować ruiny w spokoju.
Jest taki zamek, który lubię najbardziej. Byłam tam chyba
ze sto razy. Mam blisko, mieszkam niedaleko. Chodziłam tam
nawet na wagary. Zimą też! To zamek Bolczów w Rudawach Janowickich.
Dla niezorientowanych: Sudety Zachodnie. Zamek stoi na wzgórzu
nad Janowicami Wielkimi. Latem ciągną tam tłumy turystów.
Bo też zamek jest urokliwy, poza tym przebiega tam jeden z
bardziej uczęszczanych górskich szlaków.
Pamiętam jeszcze z dzieciństwa, jak ojciec zabierał mnie i
brata na wycieczki w Rudawy. Bolczów był obowiązkowym punktem
na trasie. Bawiliśmy się tam w chowanego, słuchaliśmy legend,
czasem paliliśmy ognisko. No i udawaliśmy rycerzy. To znaczy
mój brat był rycerzem, a ja księżniczką zamkniętą w wieży.
Rycerz mnie uwalniał, historia kończyła się szczęśliwie, potem
uciekaliśmy tajnym przejściem w murze zamkowym.
Taka tajna furtka jest naprawdę. Są piwnice, niestety przysypane.
Są schody prowadzące do zamkowej kapliczki, i jeszcze wyżej.
Ładny roztacza się stamtąd widok na dolinę Bobru.
Historia Bolczowa, jak wielu innych zamków w okolicy, miała
mroczne karty. Gnieździli się tu kiedyś rycerze zbójnicy i
stąd wypuszczali się na grabieże. Przez jakiś czas mieszkali
tu husyci - "heretycy" z Czech. W końcu zamek spłonął
od uderzenia pioruna. Wiecie, to się kiedyś zdarzało nagminnie,
piorunochronów wtedy nie znano. Ostały się mur i resztka fosy,
no ale na pewno dałoby się Bolczów odrestaurować. Może się
narażę, ale ja wolę go takim, jaki jest teraz. Ruiny mają
więcej uroku.
|