Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



OLALOLA

Plastuch



 


Od czasu do czasu w kinach pojawiają się filmy spod znaku - powiem hasłowo - Kieślowskiego, "Amelii", i innych takich... W końcu na wrażliwych ludziach - no i na snobach - też można zbić kasę. To teraz bardzo modne mówić, że oglądało się najnowszy film Almodóvara. Ho ho ho! Almodóvar! To przecież takie ambitne kino! Rad nie rad poszedłem na "Porozmawiaj z nią", żeby potem nadążać za tokiem "yntelektualnych" dyskusji w "towarzystwie". I wiecie co? Nie żałuję!

Jakie jest pierwsze wrażenie? Otóż najbardziej zaskakujące jest to, że w tym filmie mówią po hiszpańsku. Nie... Hiszpański to nie to samo co czeski, ale gdy słyszę coś w rodzaju "olalola", a w napisach widzę "dzień dobry", to trudno się skupić. OK. Teraz będę już zupełnie poważny.
Pomysł filmu jest oryginalny i jednocześnie zaskakujący w swojej prostocie. W szpitalu spotyka się dwóch facetów. Ich ukochane kobiety zapadły w śpiączkę. Leżą w sąsiednich pokojach. Równolegle śledzimy losy nietypowej znajmości obu panów i poznajemy ich miłość do nieprzytomnych kobiet. Co chwilę pojawiają się wątki retrospektywne odsłaniające kawałek po kawałku historię uczucia obu bohaterów. Schemat prosty jak konstrukcja cepa. A jednak jest to wciągające. Co 15 minut dowiadujemy się czegoś nowego. Pozwala to utrzymać uwagę widza na równomiernym poziomie zaangażowania. Film ma więc swoją akcję - nie nuży, ale jednocześnie ma atmosferę, rodzaj mistyki, klimat zupełnie jak u Kieślowskiego. Udaje się to osiągnąć dzięki wplataniu wątków, hm... "artystycznych".

"Porozmawiaj z nią" zaczyna się teatrem w filmie. Oglądamy przestawienie baletowe z muzyką barokowego kompozytora angielskiego Henry Purcella. To już na samym początku wprowadza niesamowitą aurę. Zresztą to dokładnie ten sam chwyt co w "Niebieskim" Kieślowskiego. Potem mamy prześliczną romantyczną piosenkę "Cucurrucucu Paloma" w wykonaniu Caetano Veloso (w tym miejscu pojawił się błąd montażowy - orkiestra co innego gra, a co innego słychać, ale nie będę robił z tego afery). Jest jeszcze film w filmie - czyli filmik o malejącym kochanku. Niesamowity efekt dają też sceny mycia nagiego ciała nieprzytomnej kobiety. Zderzenie piękna z nieuchronnością śmierci - ten wątek delikatnie przewija się przez cały film. Równolegle do akcji pojawiają się więc obrazy, których jedynym zadaniem jest budowanie nastroju. I to działa!

Bałem się, że będzie to bardzo smutny film. W istocie jest. Ale Almodovar zrozumiał to, co już dawno zrozumieli Amerykanie. Nawet największy melodramat trzeba doprawić szczyptą humoru. W przeciwnym wypadku będzie zupełnie niestrawny. W "Porozmawiaj z nią" nie brakuje humoru, i to w wydaniu wyjątkowo rubasznym, łagodnie mówiąc. To też ułatwia percepcję tego filmu. Ciekawe kreacje stworzyli aktorzy - zwłaszcza Javier Cámara grający ograniczonego umysłowo Benigno. Takie role to chyba niebywała gratka dla każdego aktora. Trzeba zaznaczyć też udział w drugoplanowej roli Geraldine Chaplin - córki Charlie Chaplina. Ogromną rolę w "Porozmawiaj z nią" pełni muzyka. Skomponował ją gość o fatalnie kojarzącym mi się nazwisku - Alberto Iglesias.
Na takie filmy jak "Porozmawiaj z nią" chodzę niechętnie. Nie tego szukam w kinie. Przełamałem swoje uprzedzenia. Było warto.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone