Dokąd zmierza światowa turystyka? Do pieniędzy, rzecz jasna.
A te można zdobywać, stosując rozmaite pomysły. Im bardziej
oryginalne, tym większa szansa na przyciągnięcie klienta z
wypchanym portfelem. Tym bardziej, że posiadaczom tych pugilaresów
tradycyjna turystyka już się przejadła. Oni potrzebują innych,
nowych, intensywniejszych wrażeń. Nie jakieś tam zwiedzanie
Wenecji, czy rejs po Oceanie Indyjskim. Oni chcą prawdziwych
emocji!
Co to są "prawdziwe emocje"? Prawdopodobnie rodzą
je ryzyko, prawdziwe zagrożenie życia i świadomość obcowania
z czymś, co przynajmniej teoretycznie jest niebezpieczne -
na tyle, że normalny człowiek będzie się trzymał od tego z
dala. Mogą to być "ekstremalne" (jakie to teraz
modne słowo!) wyprawy w dżunglę, na pustynię albo w wysokie
góry. Ale może to być również pobyt w miejscu, którego groza
bierze się (lub brała) zupełnie skądinąd.
Parę tygodni temu świat obiegła wiadomość o nowym pomyśle
organizatorów turystyki w Rosji. Otóż wykombinowali oni, by
zwozić turystów do byłego sowieckiego obozu pracy, gdzieś
na Uralu. I to bynajmniej nie po to, żeby tylko obejrzeli
baraki, kopalnię i budki strażników, potem kupili pamiątki
i pojechali z powrotem. O, nie! Program pobytu jest obliczony
na tydzień albo dwa, i zakłada mieszkanie we wspomnianych
barakach, codzienne obcowanie ze wspomnianymi strażnikami,
no i próbkę tego, co musieli kiedyś znosić więźniowie we wspomnianej
kopalni. Nie pamiętam, ile to kosztuje, ale pewnie byłoby
was na to stać. Mnie też, tylko jakoś nie wyobrażam sobie
wakacji w takim miejscu.
A co powiecie na nocleg na okręcie atomowym? To też pomysł
Rosjan. Pierwszy rosyjski lodołamacz atomowy "Lenin",
przycumowany w Murmańsku nad Morzem Barentsa, zamieni się
w muzeum historii podboju Arktyki, hotelik i restaurację.
Projekt jest finansowany przez administrację lokalną i przedsiębiorstwa
prywatne. Będzie kosztować trzy miliony dolarów i zostanie
zrealizowany w 2005 roku. Lodolamacz "Lenin" to
owoc pracy ponad 500 radzieckich przedsiębiorstw, zbudowano
go w 1959 roku. Był eksploatowany z powodzeniem na Arktyce
przez 30 lat. Potem został wycofany ze służby, a jego reaktor
atomowy opróżniono z paliwa. Ale sam fakt, że kiedyś szalały
w nim atomy uranu (czy innego radioaktywnego świństwa) na
pewno sprawi, że turyści będą tam walić całymi stadami. Zwłaszcza,
że Rosja jest jedynym krajem na świecie posiadającym lodołamacze
atomowe. Nie wątpię, że z "Lenina" będzie można
też wysłać zgrabną pocztóweczkę (może taką jak widać na obrazku?).
Zapytam jeszcze raz: dokąd zmierza światowa turystyka? Jak
tak dalej pójdzie, na naszym globie zabraknie możliwości zaspokajania
wybujałych oczekiwań. Nic to! Do tego czasu ludzie będą już
latać na Marsa, albo i dalej. Jeśli dożyję, z pewnością wybiorę
się na urlop w kosmos.
|