Zastanowiłeś się kiedyś, człowieku, co chce ci powiedzieć
twój pies? Dotychczas pies machał ogonem, szczekał, czasem
warczał, albo gryzł. Nie opracowano dotąd systemu pozwalającego
precyzyjnie przetłumaczyć na ludzki język odgłosów i gestów
psa, ale z grubsza wiadomo, o co mu chodzi. Jak macha ogonem
- to jest zadowolony. Jak warczy - wręcz przeciwnie. I tak
dalej. Ale postęp technologiczny nieubłaganie prze do przodu.
Teraz dzięki urządzeniu japońskiej firmy Takara właściciel
może już usłyszeć na własne uszy i w ludzkim języku, co naprawdę
jego czworonóg chce mu powiedzieć.
Gadżet nie jest duży, ma rozmiary mniej więcej telefonu komórkowego.
Urządzonko analizuje psie emocje i "tłumaczy" je
na japoński. Podstawą analizy jest psie szczekanie i warczenie,
nagrywane przez miniaturowy mikrofon umieszczony w obroży.
Komputerek zalicza stan emocjonalny czworonoga do jednej z
sześciu kategorii uczuciowych, takich jak "smutny",
"wesoły", czy "rozgniewany". Potem wybiera
odpowiednie terminy z ludzkiego słownictwa (do dyspozycji
jest 200 słów) i wyświetla je na ciekłokrystalicznym ekranie,
albo wypowiada ludzkim głosem. I już wiemy, czy pieskowi rzucić
kość, pogłaskać, czy raczej ochrzanić i pogrozić palcem.
Pamiętam z dzieciństwa serial animowany, w którym występowała
lwica albo puma mówiąca ludzkim głosem. Ściślej - mówiło urządzenie,
które nosiła na szyi, a które tłumaczyło jej koci język na
zrozumiałe dla nas pojęcia. Było to fascynujące, ale do głowy
by mi nie przyszło, że ten fantastyczny pomysł będzie można
kiedyś zrealizować. Tymczasem przyszłość właśnie nadeszła,
i jak zwykle ma skośne oczy. Tłumacz psich emocji na razie
jest dostępny tylko w wersji japońskojęzycznej. Kosztuje niecałe
15 tysięcy jenów (126 euro). Nawet mi się nie chce pytać,
czego to jeszcze ludzie nie wymyślą...
|