Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



DUCH ORWELLA

Grzegorz Tella



 

 

 


W krajach cywilizowanych próba jakiejkolwiek ingerencji państwa w życie obywatela budzi gorący sprzeciw. Polakom nie zawsze łatwo to zrozumieć. Na przykład niedawno burzę wywołała propozycja, by w Wielkiej Brytanii wprowadzić dowody osobiste (nie ma ich tam od czasu zakończenia II wojny światowej). Pomysł na razie upadł. Ale oto doszły nas podobne w tonie wieści z Japonii. Wymyślono tam, że każdy obywatel dostanie 11-cyfrowy numer identyfikacyjny. Dla nas to właściwie nic nowego, PESEL ma każdy od pierwszych chwil po urodzeniu. Ale w Japonii zaraz pojawili się przeciwnicy tego programu. Protestują, bo obawiają się, że skomputeryzowany system będzie prowadził do naruszania prywatności i narazi ludzi na ataki hackerów. A o co w ogóle chodzi? Otóż każdy Japończyk dostanie własny, 11-cyfrowy numer identyfikacyjny, pod którym do specjalnej sieci komputerowej (tzw. "Juki Net") zostaną wprowadzone jego dane osobowe: imię, nazwisko, adres, data urodzenia, itd. Powstała w ten sposób sieć ma połączyć wszystkie biura meldunkowe w Japonii i będzie dostępna dla uprawnionych organów władzy na wszystkich szczeblach.

Grupa naukowców i działaczy złożyła już w ministerstwie spraw wewnętrznych żądanie, aby rząd wstrzymał ten program. "Nie chcemy nadzoru!" - krzyczeli protestujący przed ministerstwem. Obrońcy praw obywatelskich obawiają się, że zebrane przez państwo w sieci komputerowej informacje o wszystkich obywatelach mogą trafić w niepowołane ręce. W kilku miejscowościach burmistrzowie, pod presją lokalnych społeczności, żądają gwarancji - czyli uchwalenia ostrzejszych przepisów o ochronie danych osobowych, zanim system zacznie funkcjonować. Z badań opinii społecznej wynika, że sieć "Juki Net" niepokoi większość Japończyków. Przeciwnicy obawiają się, że system rejestracji daje władzom narzędzie nękania i uciszania ludzi nastawianych wobec nich krytycznie. Podejrzewają też, że dane przechowywane w różnych miejscach staną się łatwe do wykradzenia przez hackerów, a ci mogą posłużyć się nimi w niecnych celach.

Tak naprawdę chodziło o cos zupełnie innego. System rejestracji mieszkańców miał w założeniu ograniczyć biurokrację, tak by nie były już potrzebne różne procedury do otrzymania dokumentów wymaganych w sprawach urzędowych, np. takich jak uzyskanie przez bezrobotnych zasiłku. Społeczeństwo japońskie jest jednak czujne. W końcu duch Orwella krąży po świecie.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone