Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



S(Y)F

Plastuch



 


"Resident Evil" zapowiada się bardzo obiecująco, choć raczej niezbyt oryginalnie. Główna bohaterka budzi się ze snu nie pamiętając żadnego szczegółu ze swojej przeszłości. Pamięć "wyczyścił" jej - i innym osobom - superkomputer, kierujący pracami w podziemnej fabryce chemicznej. To mogła być bardzo ciekawa rozgrywka, zupełnie jak w "2001: Odysei kosmicznej". Wszechmocny komputer, którego oczami są setki kamer umieszczonych w każdym zakątku fabryki, próbuje zgładzić Bogu ducha winnych ludzi. Zasiadłem w fotelu bardzo wygodnie, oczekując na pełen napięcia pojedynek człowiek - komputer. Okazało się, że komputer udało się ujarzmić nadspodziewanie szybko, po niecałych dwóch kwadransach filmu. Kurczę, w takim razie co się będzie działo przez resztę seansu? - pomyślałem. Niestety, dalej było już tylko gorzej.

Okazało się, że pomysłem scenarzysty, a zarazem reżysera Paula Andersona, na fabułę filmu była walka z ożywionymi trupami. Otóż wspomniany komputer zabił wszystkich pracowników fabryki - a ci ożyli. Jedynym pragnieniem tych zombie było zabijanie. Ale ciągle miałem jeszcze nadzieję. W końcu fenomenalny "Sygnał ostrzegawczy" był oparty na niemal identycznym pomyśle. Niestety była to nadzieja płonna. Dalsza fabuła polegała już wyłącznie na strzelaniu w łby, łamaniu karków, i takich tam... Jakby tego było mało, Paul Anderson wprowadził jeszcze do finału filmu jakiegoś potwora.
Twórcom filmu wystarczyło fantazji jedynie na pierwsze 15 minut filmu. Reszta jest nędznymi popłuczynami po mistrzowskich filmach sprzed lat. Anderson otwarcie przyznaje się w ten sposób do braku jakiejkolwiek inwencji. Jedynym środkiem budowania atmosfery lęku są wyświechtane pomysły widziane już setki razy.

Jeszcze jedna sprawa. To absurdalnie brutalny film. Nie przypominam sobie, bym widział kiedykolwiek na ekranie, mordowanie w taki sposób. Śmierć, krew, chodzące, zakrwawione, okaleczone trupy... Koszmarna szmira schlebiająca najprymitywniejszym gustom.
Na świecie jest tyle pięknych zawodów. Można być na przykład stolarzem, kierowcą, albo leśniczym. W każdym razie Paul Anderson nie powinien już kręcić filmów, a Mila Jovovich nie powinna się też bawić w aktorkę.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone