Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



TRZEBA SIĘ ZNAĆ NA MOWIE CIAŁA

Anna Kowalska




Całkiem niedawno zdarzyła mi się zabawna historia. Rozmawiając z przemiłym kolegą z pracy - o sprawach jak najbardziej służbowych - zauważyłam, że delikwent nieznacznie, acz natarczywie, centymetr po centymetrze się do mnie przysuwa. Ja kroczek w tył, on kroczek w przód, ja w tył, on do przodu. Gdybym nie znała go dość dobrze pomyślałabym, że ma zamiary co najmniej erotyczne, ale to w ogóle nie wchodziło w grę. A przyczyna mojego zakłopotania po jakimś czasie sama zorientowała się, że - hmm, jak by powiedział antropolog przestrzeni - wkroczyła w moją ochronną sferę intymną. Incydent ten dał mi do myślenia. Zaczęłam zawzięcie drążyć temat. A jak ja już się czegoś czepię, to podchodzę do rzeczy naukowo.

Wzięłam pod lupę pierwszy lepszy podręcznik z zakresu tak zwanej mowy ciała i... cóż, okazało się, że jestem kompletnym matołem. Otóż: "sfera intymna ma zasięg do 45 cm. Granicę w naturalny sposób wyznacza dotyk, ciepło lub zapach ciał poszczególnych osób. Sfera osobista - do 120 cm - to sfera przyjaznych, towarzyskich rozmów. Głos interlokutora przybiera ton swobodny i życzliwy." Jest jeszcze sfera oficjalna od 120 do 360 cm, czyli odległość między rozmówcami, która występuje podczas narad, odpraw służbowych, posiedzeń w mniejszym gronie. Teraz, na chłodno oceniając odległość między mną a moim, jak mi się zdawało, kłopotliwym rozmówcą stwierdzam, bijąc się w piersi, że biedak znajdował się w odległości 50 cm ode mnie, a więc w sferze osobistej, jak najbardziej prawidłowej do opisywanej sytuacji. I powinnam przeprosić go za niestosowne zachowanie.

Wspomniany podręcznik na tyle mnie zainteresował, że przeczytałam go od deski do deski. Ileż tam mądrych wskazówek! No, choćby taka zasada naturalnego rozszerzania i zwężania się źrenic. Otóż, jeżeli nasz rozmówca jest do nas pozytywnie nastawiony, zainteresowany naszą skromną osobą, to ma rozszerzone źrenice, natomiast jeżeli jest na nas wściekły lub chce nas odstraszyć, to jego źrenice wyglądają jak łebek od szpilki. Znalazłam tam również, jak mi się zdawało, najbardziej dla mnie cenną zasadę Ericksona - panaceum na męskie kłamstwa. Jeżeli ktoś kłamie (a oczywiście częściej kłamie płeć mniej piękna!), to wtedy patrzy w lewo i na dół, natomiast jeżeli mówi prawdę, patrzy w przeciwną stronę, czyli w prawo i do góry. Mając wiedzę teoretyczną postanowiłam sprawdzić wspomniane wyżej zasady w praktyce. Zasiadłam z przyjacielem w przytulnej kawiarence przy filiżance kawy i prowadząc swobodną rozmowę obserwowałam bacznie jego źrenice. Jak na razie wszystko było w porządku, źrenice rozszerzone - pozytywne nastawienie. W pewnej chwili znienacka zadałam mu proste pytanie dotyczące jego osoby, na które oczywiście znałam odpowiedź. I co? Otrzymałam odpowiedź, która była oczywistym kłamstwem, przy czym jego wzrok był skierowany idealnie w prawo i do góry. Szczerze mówiąc, zatkało mnie. Przyjaciel przyglądał mi się z pełnym rozbawieniem, po czym z błyskiem w oku zapytał: "Mowa ciała, co?". Ech, ci faceci...

 

 
Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone