Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



BUTELCZYNA SZLACHETNEGO TRUNKU

Olaf Ważyński



 

 

 


Gdzie produkuje się najlepsze wino świata? Kiperzy i sommelierzy wymienią zaraz sto dwadzieścia nazw różnych regionów Francji, Hiszpanii, Niemiec, Kaliforni, Australii i czort wie jeszcze jakich krajów. Nie ma bowiem szczepu ani miejsca, które mogłaby zdobić korona najlepszego wśród najlepszych. Doskonałych gatunków jest nieprzebrana mnogość, i tylko laik może głosić chwałę jednego z nich. To się świetnie składa - ja właśnie jestem laikiem. Dlatego na pytanie "Gdzie produkuje się najlepsze wino świata?" odpowiadam bez wahania: w Porto!

Kiedy razem z żoną planowaliśmy podróż po Portugalii, jedną z najbardziej oczywistych rzeczy było to, że musimy pojawić się w Porto. Nie tylko żeby obejrzeć słynne piwnice z omszałymi beczułkami. To w ogóle jest piękne miasto. Zupełnie inne niż Lizbona. Zresztą sami mieszkańcy odcinają się od snobizmu i pretensjonalności stolicy. Dodają też - nie wiem, czy żartem, czy z lekkim tonem nacjonalizmu - że "w tym mieście na południu więcej już Afrykańczyków niż Portugalczyków". Tak przynajmniej mówił barman w jednej z winiarni, gdzie postanowiliśmy skosztować pysznego porto.

Handel winem porto stał się dochodowy już w XVIII wieku, kiedy Portugalia i Wielka Brytania podpisały tzw. traktat Methuena. Zmniejszał on cło na wina w zamian za możliwość handlu brytyjską wełną. Ponieważ wkrótce pojawiło się dużo podróbek oryginalnego trunku, w 1756 roku urzędowo wytyczono obszar, z którego może pochodzić oryginalne porto. Jego granice obowiązują on do dziś!
Degustacje organizowane są w Vila Nova de Gaia - niby dzielnicy, ale faktycznie oddzielnym mieście. To tam, nad brzegiem rzeki Douro rozsiadły się wytwórnie wina porto. Z centrum miasta trzeba się przeprawić przez wysoki most Ponte Luís I. Charakterystyczna konstrukcja mostu kojarzy się z paryską Wieżą Eiffla. To słuszne skojarzenie - most wybudował właśnie inżynier Eiffel, co jest powodem do dumy u mieszkańców Porto. Za mostem widać już mnóstwo winiarni. Łatwo je rozpoznać, bo na dachach budynków wielkimi literami wypisano nazwy firm. Jeśli mogę którąś polecić, to proponuję Calém - małą wytwórnię z długimi tradycjami, założoną w 1859 roku. Zwiedzanie jest bezpłatne, a na miejscu można od razu kupić butelczynę szlachetnego trunku.

Porto to miasto wąskich ulic i raczej zaniedbanych domów. Wędrując po średniowiecznej dzielnicy Calçada de Vandoma zapuściliśmy się w labirynt zaułków, schodków i miniaturowych podwórek, gdzie rozchodził się zapach wilgoci, ryb i wina. Kontrastem dla tej części miasta jest szeroka Avenida dos Aliados - reprezentacyjna ulica handlowa z bankami i biurami - oraz Praça da Liberdade (Plac Wolności) z budynkami przypominającymi trochę styl kolonialny. Miejsc na przyjemne spacery jest tu mnóstwo. Jeżeli trzeba przemieścić się na dalszą odległość (np. tak jak my - na kemping), nieocenione będą autobusy. Nie chcąc kupować za każdym razem biletu u kierowcy, zaopatrzyliśmy się w 4-dniowy karnet turystyczny.

Mieliśmy ogromną ochotę zostać w Porto dłużej. Niestety, przegoniły nas kłopoty finansowe. Znienacka bankomaty odmówiły wypłaty gotówki z karty Agnieszki. Potem się okazało, że bank czegoś tam nie naliczył, a gdzieś się przeliczył - i w rezultacie nasza podróż uległa radykalnemu skróceniu. Żałowaliśmy strasznie, ale na szczęście zdążyliśmy kupić butelkę porto. Wróciła z nami do Polski. Jeszcze jej nie otworzyliśmy, jakoś nie było dotąd wystarczająco dobrej okazji...

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone