Jak
Polska długa i szeroka ludzie oszaleli na punkcie tańca. Ten
fenomen jest polem do popisu dla socjologów i psychologów
społecznych. Jednak nie trzeba zjeść wszystkich rozumów żeby
domyślić się, że to skutek programu "Taniec z gwiazdami".
Stacja TVN umiejętnie podsyca zainteresowanie programem,
poszczególni zwycięzcy z dnia na dzień zyskują punkty w rankingach
popularności, ich twarze natychmiast stają się droższe.
Ludzie chcą tańczyć, a jeśli komuś mimo wszystko brakuje sił,
to marzenia lokuje w dzieciach. Biedne maleństwa posyłane
są do mniej lub bardziej profesjonalnych szkół tańca. Tam
trafiają na ludzi, którzy poddają je torturom. Co ciekawe,
rodzice, którzy troskę o dziecko zamieniają często w obłęd
nie zauważają jak bardzo kaleczą swoje pociechy narażając
je na kontuzje, zmuszając do nienaturalnego wysiłku. Jakie
to słodkie, gdy dzieci przypominają dorosłych i tańczą tak
jak oni. A że za kilka lat nie będą mogły wytrzymać z bólu?
To drobiazg. Pozytywną stroną jest to, że dzięki nowym licznym
klientom poziom życia niektórych lekarzy zapewne się poprawi.
Byłem świadkiem konkursu tanecznego dla dzieci. Miałem wrażenie,
że okoliczności, w których się znalazłem były spełnionym snem
pedofila. W szranki stanęły oto małe lolitki, wyzywająco umalowane,
przyodziane w niezbyt skromne stroje. Ich popisy były tym,
co od zawsze kojarzyło się z grą kochanków. Przecież taniec
często jest podszyty seksem, a tancerze uprawiają między sobą
dialog, w którym argumentem jest nęcenie i pożądanie. W każdym
razie z dziecięcą niewinnością ma to niewiele wspólnego. Nie
chcę być posądzony o moherowe zacięcie, ale uważam, że w pewnych
rzeczach przydałby się umiar, stosowniej jest zaczynać niektóre
zabawy nieco później.
Jak wspomniałem, fascynacja tańcem wiąże się z programem "Taniec
z gwiazdami". Skończyła się już kolejna edycja tego show.
Oglądalność powolutku zaczyna spadać, ale z formatu można
jeszcze co nieco wycisnąć. Dlatego popisy taneczne będą kontynuowane.
Mimo wszystko jednak licencja formatu "Tańca z gwiazdami"
wkrótce się skończy, za jakiś czas program zniknie z anteny.
Czy zniknie zainteresowanie tańcem?
Okazuje się, że w tryby machiny reklamowej można wrzucić nawet
szkoły tańca. W Warszawie funkcjonuje szkoła, której twarze
dają zwycięzcy jednego z programów - Katarzyna Cichopek i
Marcin Hakiel. Skądinąd sympatyczna para dodaje szkółce splendoru,
pozwalając kursantom czerpać satysfakcję z tego, że mają styczność
z gwiazdami. Oczywiście owa styczność jest bardzo iluzoryczna.
Ostatnio kolejna taka szkoła powstała w Poznaniu. Przedstawiciele
konkurencji w tej branży zgrzytają zębami. Oni pracują latami
na sukces, a tu ktoś panoszy się na "ich" terenie.
Ale obawy są przesadzone. Marcin Hakiel zapytany w Poznaniu
o plany biznesowe przedsięwzięcia odparł, że boom będzie trwał
jeszcze dwa lata. Jeśli szkoła utrzyma się przez pięć lat,
to będzie sukces, a później przerobi ją na fitness-club.
|