Prywatne
działa lepiej. Tak po prostu jest. Wprawdzie zwolennicy naprawiania
świata przekonują, że to nieprawda. Ba! Są nawet tacy, którzy
oddają za to przekonanie życie (Che Guevara), ale moim zdaniem
większy pożytek ludzkości oddaliby wybierając się do psychiatry.
No bo wyobraźmy sobie jak działałaby na przykład telefonia
komórkowa, gdyby była kontrolowana przez państwową firmę.
Zacznijmy od siedziby. Odrapany budynek wyłożony od środka
bądź to trzydziestoletnim parkietem, bądź płytą lastriko.
Wszędzie unosi się specyficzny odór będący mieszaniną zapachu
owego parkietu, papierosów i taniej farby, którą wymalowane
są ściany. To jednak wyłącznie w kilku miejscach - tych świeżo
po powierzchownym remoncie. Budynek ma, jak na poważną firmę
państwową przystało, kilka pięter. Na parterze jest wielka
tablica informacyjna: departament budowy sieci, departament
bezpieczeństwa, departament obsługi rządu, departament BHP,
departament kluczowych klientów, departament numerów, departament
współpracy z zagranicą, departament...
W 2007 roku, po dziesięciu latach działalności nasza firma
- nazwijmy ją PolGSM - pokrywa już swoim zasięgiem Warszawę,
Kraków oraz Gdańsk. Trwają starania o objęcie zasięgiem Poznania.
Negocjacje w tej sprawie toczą się już od kilku miesięcy.
Ministerstwo Skarbu odmówiło współfinansowania inwestycji.
Minister telefonii komórkowej grozi więc dymisją. Konsekwencją
może być opóźnienie uruchomienia sieci w stolicy Wielkopolski
o kolejnych kilka miesięcy. Ponieważ związki zawodowe PolGSM-u
domagają się podwyżek dla trzydziestotysięcznej załogi, koszty
połączeń wzrosną wkrótce z 5 do 6 złotych za minutę (przy
czym pamiętać należy, że naliczane są natychmiastowo trzy
minuty z góry). Sytuacja zaogniła się po manifestacji, która
sparaliżowała Warszawę. Robotnicy PolGSM-u obrzucili budynek
Urzędu Rady Ministrów śrubami i petardami, starli się z policją,
w ruch poszły pręty i butelki, rannych zostało kilku policjantów.
Zarząd odciął się od incydentu, choć po cichu zgadza się z
załogą. W końcu wsparcie rządu jest podstawą funkcjonowania
państwowego przedsiębiorstwa. Niemniej, chcąc zatrzeć nienajlepsze
wrażenie, zarząd PolGSM-u w porozumieniu z komisją trójstronną
postanowił pochwalić się sukcesem. Uruchomił więc usługę polegającą
na tekstowym wysyłaniu wiadomości. SMS-y dla nielicznych posiadaczy
telefonów komórkowych są wprawdzie kosztownym eksperymentem
- bo za jednego trzeba płacić tyle co za minutę rozmowy, ale
przecież postęp zawsze kosztuje.
Niestety, mało który telefon pozwala na korzystanie z tej
usługi. Do dyspozycji są bowiem tylko krajowe aparaty produkowane
przez jedną, specjalnie wyznaczoną fabrykę. By robotnicy tego
zakładu mieli pracę, rząd zdecydował o obciążeniu zagranicznych
telefonów cłem. Jest ono tak wysokie, że ceny fińskich lub
koreańskich aparatów są zbliżone do cen przeciętnych samochodów.
Niestety, z powodu technicznego niedostosowania infrastruktury
SMS-y działają tylko w śródmieściu Warszawy.
Pewnym ewenementem jest gigantyczne zainteresowaie usługami
PolGSM-u. Mimo wysokich cen urzędowych, nikłego zasięgu sieci,
wysokich cen aparatów - klientów nie brakuje. Co zrozumiałe,
przedsiębiorstwo musi się jakoś bronić przed naporem. Stąd
czynnych jest zaledwie kilka punktów, w których można zawierać
umowy. By dostać się na listę oczekujących należy wpłacić
specjalną opłatę w Ministerstwie Telefonii Komórkowej, która
to opłata uprawnia do ubiegania się o podpisanie promesy na
umowę. Skomplikowaną procedurę można ominąć korzystając z
usług zawodowych staczy. W takiej sytuacji upragnioną promesę
możemy podpisać niemal od ręki. Mimo wszystko nie skróci to
jednak oczekiwania, gdyż podpisany dokument nie będzie umową,
lecz jedynie formalną obietnicą PolGSM-u, że wpisuje nas na
listę oczekujących na aparat. Czas oczekiwania uzależniony
jest od regionu i wysokości abonamentu, jaki zadeklarujemy
płacić. Dla abonamentu tysiączłotowego wpisanego w promesę
czas wynosi około czterech lat. Oczywiście pierwsza wpłata
następuje już w momencie podpisania promesy.
W celu rozwoju PolGSM-u rząd stworzył specjalną fundację non-profit.
Fundacja Na Rzecz Rozwoju Polskiej Telefonii Komórkowej stawia
sobie za cel taki rozwój infrastruktury, by w 2025 roku sieć
GSM pokrywała już 50 procent kraju. Wpłata dobrowolnego datku
na Fundację (jednak nie mniejszego niż dwudziestokrotność
deklarowanego miesięcznego abonamentu) uprawnia do podpisania
umowy z PolGSM poza kolejnością. W zarządzie Fundacji zasiadają
oczywiście prezes PolGSM-u oraz przedstawiciele stosownych
ministerstw. W celu propagowania idei Fundacji rokrocznie
organizowane są zbiórki społeczne pod nazwą "Wielka Orkiestra
Komórkowej Pomocy". Dochód przeznaczany jest na telefony
dla policji i urzędów centralnych. Aparaty są uroczyście wręczane
podczas Wielkiej Gali Telefonii Komórkowej. W imprezie zwyczajowo
uczestniczą aktorzy i politycy - wszystkich jednoczy wielka
idea.
Koszmarna wizja. Aż głowa pęka. Czy wierzycie już, że prywatne
działa lepiej?
|