Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch - Wizja lokalna
Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



UPIÓR W KAŻDEJ SZAFIE

Kinga Malec



 


Szkoda, że recenzji nie można zawrzeć w dwóch słowach. Napisałby człowiek "totalna klapa", "uwaga - badziewie", albo "szkoda kasy", i byłoby z głowy. Ale redaktorzy chcą kilku akapitów, uzasadnienia i podsumowania. Trudno, niech będzie.

Zaczęłam od zmieszania filmu z błotem, bo tak będzie wygodniej brnąć przez tę recenzję. Właściwie nie będzie to recenzja, tylko kopanie leżącego. Bez litości. Na nic innego nie zasługuje ani Takashi Shimizu ani jego "dzieło" pod tytułem "Klątwa 2". Mam podstawy przypuszczać, że Japończyk nakręcił tę bzdurę wyłącznie po to, by znęcać się nad widzami. Powinno się go wychłostać, przywiązać do krzesła i zmusić do oglądania własnego gniota sto dwadzieścia siedem razy z rzędu. Może zrozumiałby wtedy ogrom swej winy.
"Klątwa 2" rozwija wątek duchów panoszących się w nawiedzonym domu w Tokio i mordujących ludzi, którzy przestąpili jego próg. W poprzednim filmie upiór dopadał swoje ofiary w różnych miejscach metropolii. Tym razem jednak klątwa przenosi się także na osoby, które nawet nie pomyślały o wycieczce do Japonii i mieszkają sobie spokojnie w Stanach Zjednoczonych. Niby jest łącznik w postaci Amerykanki uczącej się w międzynarodowym liceum w Tokio, ale tego widz musi się sam domyślić. Zanim do tego dojdzie, trzeba przebrnąć przez ciąg scen, w których zginie kilka osób, a duch w postaci ubranej na biało czarnowłosej dziewczyny z wytrzeszczem oczu będzie wyskakiwać niczym kukułka z zegara. Upiór czai się niemal dosłownie w każdej szafie. Czy naprawdę nikt nie mógł wytłumaczyć reżyserowi, że kiedy zjawa pojawia się co pięć minut, to horror przestaje być straszny?
Z "Klątwy" widz zapamiętał, że niejaka Kayako (wraz z dzieckiem i kotem) została zamordowana przez opętanego szałem zazdrości męża. Shimizu uznał chyba, że w przypadku sequela to za mało i wcisnął nam historyjkę, jak to w dzieciństwie Kayako była karmiona przez własną matkę złymi duchami. I już jest uzasadnienie dla wściekłości bladego gościa z zaświatów. Ale przecież duch dziewczyny ani nie zgrzyta zębami, ani nie trzęsie meblami. On tylko pojawia się, wybałusza gały, powiewa włosami i wciąga swoje ofiary - a to do lustra, a to znowu do wnętrza bawełnianej bluzy (!). Słowo honoru - jak żyję, czegoś tak głupiego nie widziałam.
Od każdego filmu oczekuję takiej fabuły, która nie pozwoli mi się pogubić i nie każe mi się poczuć głupkiem. Od horrorów w szczególności. Jeśli już mam się bać, to muszę wiedzieć dlaczego, oraz skąd się wzięło to, czego się boję. "Klątwa 2" nie jest w stanie przestraszyć nikogo, w czyim mózgu zachodzą normalne procesy myślowe. Można tylko wzruszyć ramionami i wyjść z kina. A najlepiej do niego nie wchodzić. Przynajmniej nie na ten film.
Tak się złożyło, że bezpośrednio przed i po "Klątwie 2" obejrzałam kilka innych horrorów. Wprawdzie żaden z nich nie wprasował mnie w fotel, ale w porównaniu do tego amerykańskiego gniota z japońskimi korzeniami było w nich przynajmniej coś interesującego - wątek, jakaś postać, scenografia, myśl przewodnia. U Takashi Shimizu nie ma nic. Wytężałam umysł, by znaleźć jakiś punkt zaczepienia, coś co pozwoliłoby dać szansę twórcy. Bezskutecznie. Jeśli producenci zdecydują się na trzecią część "Klątwy", podam ich do sądu za straty moralne. A jeśli przegram, to wynajmę płatnego zabójcę i każę mu się ucharakteryzować na ducha Kayako.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone