Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



"KICIA" W LONDYNIE

Lucjan Bilski



 


Przyznaje się bez bicia - nie doceniałem Cilliana Murphy'ego. Podobały mi się filmy, w których wystąpił, ale zawsze wydawał mi się zaledwie czymś w rodzaju dodatku do głównego dania (pomijając może "28 dni później", gdzie grał główną rolę).

Tymczasem wyzwaniu, jakie postawił przed nim Neil Jordan, sprostał znakomicie. Jego postać zniewala i ma w sobie nawet coś pociągającego. Mimo że to przeciez transwestyta. A właściwie transseksualista.
Taki jest właśnie bohater filmu Jordana (i książki Pata McCabe) "Śniadanie na Plutonie". Patrick "Kicia" Brady nie miał najlepszego startu w życie. Jego matką była gosposia, a ojcem ksiądz. W konserwatywnej Irlandii sprzed czterdziestu lat oznaczało to piętno nie do zmycia. Patrick wylądował w rodzinie zastępczej, gdzie też nie miał lekko. Po osiągnięciu pełnoletności porzucił dom i ruszył w swoją podróż życia, która ostatecznie zakończyła się w Londynie. W międzyczasie występował na scenie, romansował z mężczyznami, prostytuował się, a nawet wmieszał mimowolnie w konflikt północno-irlandzki.
Patrick-Patricia nie ma problemów ze swoją tożsamością i seksualnością. Wie, że jest kobietą, która dziwnym zrządzeniem losu urodziła się w ciele mężczyzny, i swój krzyż niesie w zgodzie ze światem. Nawiasem mówiąc, nie wygląda na to, że ta obyczajowo-fizjologiczna niedogodność jest największym problemem Patricka. Przynajmniej tak rozgrywa to Cillian Murphy. Pokazuje nam "Kicię" jako postać samotną, ale bynajmniej nie dlatego, że jest odpychana i wyrzucana na margines. Wręcz przeciwnie - Patrick jak magnes przyciąga do siebie ludzi. Bohater czuje się samotny, bo nie zaznał w dzieciństwie rodzicielskiej miłości. Dlatego rozpaczliwie pragnie odnaleźć swoją prawdziwą matkę. To pragnienie jest motorem jego działań i jego sterem podczas podróży. Oraz wiara, że wszystko skończy się dobrze.
"Kicia" przemierza Irlandię i Anglię, kolekcjonując bagaż przeżyć. W tle mamy zaś patriarchalny katolicyzm irlandzki, terroryzm IRA, eksplozję glam rocka, zmianę mody - cały ten polityczno-kulturalny zgiełk lat 70. No i galerię niezwykłych postaci, w które wcielają się znakomici aktorzy i piosenkarze. Doskonały jest Stephen Rea, jako wrażliwy iluzjonista. Sympatię widza budzi nieokrzesany Wielki wuj Bułgaria, którego gra Brendan Gleeson. Nie można też nie wspomnieć o "spokojnej" roli Liama Neesona. Jego ojciec Liam, niejako sprawca życiowych perypetii Patricka, jest trochę inną postacią od książkowego oryginału. W powieści McCabe'a ksiądz zgwałcił gosposię i uniknął kary dzięki wsparciu swoich parafian. W filmie duchowny czuje brzemię winy i pragnie pokuty i zadośćuczynienia.
Mimo że główną postacią jest transwestyta, a więc odmieniec, "Śniadanie na Plutonie" nie jest przygnębiającym dramatem społecznym. Owszem, problemy społeczne znajdują w nim swe odbicie, ale dzięki licznym akcentom humorystycznym film ogląda się w miarę lekko. Niesie on w sumie optymistyczne przesłanie. Droga przez życie nie zawsze jest usłana różami, czasem trzeba upaść, ale jeśli człowiek mocno wierzy w osiągnięcie celu, zachowa niewinność i siłę. Tak jak Patrick "Kicia" Brady - bohater wiarygodny dzięki kreacji Cilliana Murphy'ego. Słowo skauta - już nigdy w niego nie zwątpię.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone