Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



UDAR MÓZGU

Karol Mrówka



 


Jestem mieszczuchem. Na rolnictwie się nie znam. W rodzinie jakoś nikt nie utrzymuje się z roli. Pewnych rzeczy nikt mi więc nie mógł wytłumaczyć. Nie rozumiem na przykład, dlaczego rolnicy nie muszą płacić ZUS-u. Nie rozumiem, dlaczego ich pracę otacza nimb "świętości".

Najbardziej już nie pojmuję, że ta grupa zawodowa - w końcu taka sama jak setki innych - doczekała się w Polsce dwóch parlamentarnych reprezentacji politycznych. To tak, jakby Polskie Stronnictwo Kasjerek Sklepowych startowało w wyborach z hasłami poprawy bytu kasjerek - i wygrywało. Ja wiem, rolników jest więcej, ale ten przykład mam nadzieję ujawnia kompletny anachronizm "branżowych" ugrupowań politycznych.
Niemniej żyjemy w takiej, a nie innej rzeczywistości. Lider jednego z dwóch ugrupowań rolniczych jest nawet wicepremierem. Jego też nie rozumiem. Ów jegomość zapowiedział dopłaty państwa do ubezpieczeń rolniczych. Poddał również pod dyskusję propozycję zmuszania rolników do takich ubezpieczeń.
Susza. Jęki, żałość, klęska. Wszystko to nie schodzi z pierwszych stron gazet od tygodni. To co cieszy właścicieli nadmorskich pensjonatów, martwi rolników. Słońce rozdaje swój blask wszystkim równo, jednych doprowadzając do ruiny, innych bogacąc. W poprzednich latach gigantyczne kwoty stracili właściciele pensjonatów. Czy komuś jest żal branży turystycznej? Nie? To dlaczego mnie mają obchodzić rolnicy? Czy rząd zmuszał kogoś do wykupywania ubezpieczeń na wypadek zachmurzonego nieba? Przecież taka pogoda doprowadzała wielu ludzi do znacznego obniżenia dochodu z turystów. Czy rząd pomyślał o tysiącach firm, które są na krawędzi bankructwa z powodu galopujących cen benzyny? Zdaje się, że wpływ polityków na cenę benzyny jest nawet większy (akcyza!) niż na pogodę. Parę lat temu trzeba było wszystkich zmusić do ubezpieczenia się na wypadek wojny w Zatoce Perskiej! Tak przynajmniej rozumuje panująca władza. Może warto pomyśleć o przymusowych ubezpieczeniach dla graczy giełdowych. Będą mogli się zabezpieczyć na wypadek nietrafionych inwestycji. Nie rozumiem, dlaczego rząd nie zmusza do ubezpieczania się od skutków swoich własnych idiotycznych decyzji. Na przykład tysięcy ludzi, którzy zarabiają na buty dla swoich dzieci sprowadzaniem używanych samochodów. Za chwilę ci ludzie albo pójdą na bezrobocie, albo będą szukać roboty poza Polską.
W 1997 roku ówczesny premier ofiarom powodzi wypomniał, że się nie ubezpieczyły. Dzisiejszy wicepremier reprezentuje dokładnie ten sam sposób myślenia. Używa tylko nieco innej stylistyki. Nikt jednak nie wiesza na nim psów. Zapewne w oczach rolników wyrasta nawet na bohatera. Ciekawi mnie, co się stanie z pieniędzmi zbieranymi z takich ubezpieczeń. Ode mnie co miesiąc moje ukochane państwo zdziera 800 złotych przymusowego ubezpieczenia. Obawiam się, że nie wróci do mnie nawet jedna dziesiąta zrabowanych pod tym pretekstem pieniędzy. Czy rolnicy będą potraktowani inaczej? Z mojego doświadczenia wynika, że ich pieniądze pójdą jedynie na utrzymanie sporej rzeszy urzędników. Jedynym zadaniem tych urzędników będzie dowodzenie, że są do czegoś potrzebni. Będą zatem zmuszać biednych rolników, by pukali od drzwi do drzwi i zbierali kolejne stemple.
Rolnictwo to biznes, jak każdy inny. W Polsce, o ile wiem, kompletnie niewydajny, rozdrobniony. Nadciąga więc fala bankructw. Ktoś próbuje ją powstrzymać, umacniając jednocześnie zacofanie. Szkoda, że inni nie mogą liczyć na taką troskę. Szkoda też, że to właśnie ci "inni" muszą dokładać się do przymusowego uszczęśliwiania następnych (po górnikach) grup społecznych. Po raz kolejny jesteśmy dzieleni na równych i równiejszych.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone