Sandra
Coutinho lubi się wyszaleć na dwa sposoby - przez punk i pieczenie
ciastek. "Uwielbiam eksperymenty w kuchni - mówiła w
jednym z wywiadów - jakieś egzotyczne kombinacje, mieszanki
nowych smaków. Nie ma to jak kreatywność". Na scenie
jest podobnie: "Obserwuję reakcję ludzi. Chcę, żeby spróbowali
innego ciastka, nie takiego jakie można kupić w każdym sklepie".
Dwa lata temu podstarzali fani post punka w Brazylii mieli
powód do radości. Po czernastu latach spędzonych w Niemczech
do ojczyzny powróciła założycielka grupy As Mercenarias, basistka,
46-letnia dziś Coutinho. Zespół ten był w latach 80-tych bez
wątpienia najbardziej hałaśliwym bandem dziewczęcym w Sao
Paulo i w ogóle jednym z pierwszych, który odważył się grać
nowofalowo w Brazylii. Nie było wtedy łatwo. Niezależne zespoły
nie otrzymywały przecież pieniędzy, cierpiały na brak sprzętu,
kluby płaciły marne grosze za koncerty, a wiele z nich w ogóle
odmawiało udostępnienia sceny, nawet na próby. Nie dość, że
Brazylię nękał kryzys ekonomiczny, a kraj trzymał w żelaznej
pięści wojskowy reżim, to punk nie był tam mile widziany.
Zwłaszcza, jeśli grał go zespół złożony z samych kobiet (oprócz
perskusisty, który grał z nimi przez pierwsze dwa lata, zastąpiony
później przez kolejną dziewczynę), które, jak wiadomo, w latynoskim
kręgu kulturowym są na pozycji podległej wszechobecnemu macho.
To, że dziewczyny sobie poradziły, i jeszcze zdobyły fanów,
świadczy o ich wielkiej determinacji.
As Mercenarias powstał w 1981 roku, założony przez trzy studentki
dziennikarstwa. Jednocześnie oszołomił i zachwycił
bywalców klubów, widocznie spragnionych nowych brzmień. Na
scenie dziewczyny tryskały jakąś nerwową, niepokojącą energią.
W swoich politycznych kawałkach, takich jak "Polícia",
waliły prosto z mostu i nie przebierały w słowach, tak jakby
chciały definitywnie zmienić stereotyp latynoskich piosenkarek,
tak mile widzianych przez szefów wielkich wytwórni. Wielkie
wytwórnie początkowo oczywiście miały je gdzieś, zresztą z
wzajemnością. Pierwszy album "Cade as armas?" został
nagrany w 1986 roku
i wydany przez niezależną wytwórnię Baratos Afins. Ale już
"Trashland" z 1988 roku wydał brazylijski oddział
EMI. Miała to być trampolina do szerszej popularności, ale
niestety doprowadziła do smutnego końca. Wytwórnia zrezygnowała
bowiem z promowania As Mercenarias, grupa rozwiązała się,
a Coutinho wyemigrowała do Niemiec.
"Nie był to happy end - mówi Sandra. - Wyjechałam za
granicę, ale zespół pozostał w mojej głowie i w moim sercu.
Z całej naszej paczki ja jedna byłam tylko muzykiem, nie potrafiłam
robić nic innego. Nie umiałam zaakceptować tego, że to koniec".
Po powrocie do Brazylii Coutinho wraz z wokalistką Rosalią
Munhoz reaktywowała zespół, dobierając jeszcze dwie nowe członkinie.
Kiedy pod koniec 2004 roku, na koncercie w jakimś klubie w
Sao Paulo 400-osobowa publiczność zaśpiewała stare kawałki
razem z dziewczynami, Sandra była wzruszona. Okazało się,
że dzisiejsze młode zespoły wymieniają As Mercenarias jako
jedną z inspiracji. Sandra jednak rzadko chadza na koncerty,
a dzisiejszą scenę punk rockową nazywa pogardliwie klubem
chłopięcym.
Stare longplaye As Mercenarias są dziś rarytasem, choć "Cade
as armas?" w 1995 roku wznowiono na płycie kompaktowej.
Dziesięć lat później amerykańska wytwórnia niezależna Soul
Jazz Records wydała ją jeszcze raz, łącząc z połową piosenek
z "Trashland"
(wydawnictwo to nosiło tytuł "The Beginning of the End
of the World"). Wcześniej dwa kawałki As Mercenarias
znalazły się też na składance "The Sexual Life of Savages",
kompilacji dokumentującej post punkowy świat Sao Paulo, w
którym grupa Sandry Coutinho grała pierwsze skrzypce. Uważne
ucho wyłowi wpływ takich grup jak Joy Division, The Dead Kennedys,
czy Public Image Limited, i ciekawie połączenie energii i
rytmu post punka z jedyną w swoim rodzaju brazylijską estetyką.
|