Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



FORMUŁA KUBICY

Vice Sprawca




Jesteśmy głodnym sukcesów, zakompleksionym narodem. Gdy od czasu do czasu rozczarowują nas kolejni sportowcy (z piłkarzami na czele), lokujemy swoje emocje w czymkolwiek, byleby były szanse na sukces.

Czy ktoś z was, z ręką na sercu przyzna się, że rok temu interesował się wyścigami samochodowymi? Kogo, poza pasjonatami, by to obchodziło? Trudny do zniesienia ryk maszyn i nudne, jeżdżące w kółko bolidy. Ale nie. Teraz, z dnia na dzień, wszyscy stają się specjalistami w dziedzinie Formuły 1. Dziwaczne słowa "pit-stop", "samochód bezpieczeństwa", oraz kilka trudnych do zapamiętania nazwisk, wyrzucone z siebie w odpowiednim momencie, mają być świadectwem "obeznania w temacie". Nagle okazuje się, że wszyscy, jak okiem sięgnąć, od dziecka interesowali się wyścigami samochodowymi. Na naszych oczach rodzi się nowy Małysz.
Zresztą zaczyna się podobnie. Kogo obchodził skoczek narciarski, gdy zajmował miejsca daleko poza podium? Nikogo. A kogo obchodził Robert Kubica, gdy zbierał laury w mniej prestiżowych zawodach parę lat temu? No właśnie... Na dodatek Kubica zrobił karierę bez czyjejkolwiek pomocy. On swój sukces zawdzięcza sobie i ojcu. Dzisiaj święci triumfy tylko dzięki temu, że kilka lat temu wyniósł się z Polski. Ten sympatyczny chłopak z przykrością stwierdza, że za granicą nigdy nie pomógł mu żaden Polak. To się oczywiście teraz zmieni. Każdy chce być muśnięty blaskiem spływającym z gwiazdy. Ale inwestować w nią wtedy, gdy nie daje gwarancji sukcesu - z tym już gorzej.
Jak ma się czuć Kubica, gdy u nas wszyscy jedzą mu teraz z ręki? Ja chyba demonstracyjnie zmieniłbym obywatelstwo na niemieckie. Przez całe lata wszyscy mieli go w czterech literach, ale gdy w końcu dopiął swego, to nagle się w nim kochają.
W tym wszystkim martwi mnie jeszcze jedno. Ten chłopak jest dowodem na to, że marnujemy talenty. Bo ilu innych Kubiców nie miało możliwości, by w porę stąd wyjechać? Ilu innych zostało sprowadzonych do parteru i musiało zapomnieć o swoich marzeniach? Ile setek chłopaków i dziewczyn marzących o piłce nożnej, grze na skrzypcach, pływaniu, albo o rysowaniu rozbije się o nasze polskie "ucz się tabliczki mnożenia i siedź cicho"?
A Kubica? Gratulacje i słowa uznania. I przy okazji trochę głupio, że jego sukces robi aż takie zamieszanie.

P.S. Kiedy pisałem te słowa, Robert Kubica zajął właśnie siódme miejsce w wyścigu w Budapeszcie. Późniejsza dyskwalifikacja z powodu niedowagi bolidu nie była jego winą i nie zmienia faktu, że jego pierwszy start w Formule 1 był bardzo udany.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone