Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



PUBLICZNA I POLITYCZNA

Marcin Tkaczyk



 


Telewizja się zmienia! Oto wyszło na jaw, że przez kilkanaście lat funkcjonowania telewizji publicznej w Polsce jej widzowie byli narażeni na demoralizujące manipulacje. Po prawdzie to tak było.

Wystarczy wspomnieć słynny film o braciach Kaczyńskich, wywiad Piotra Gembarowskiego z Krzaklewskim, czy materiał w Wiadomościach o finansowaniu kampanii wspomnianego Krzaklewskiego przez PKN Orlen. Dziś już mało kto o tym pamięta, ale to naprawdę są przykłady manipulacji, a nawet pospolitego chamskiego kłamstwa.
Dziś jednak chodzi o coś innego. Oto z anteny znikną seriale, których i tak nikt już po raz piętnasty nie chce oglądać: "Czterej pancerni" oraz "Stawka większa niż życie". Wszystko z troski o młode pokolenie, które nie może być narażone na kłamstwa dotyczące polskiej historii. W zasadzie nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie generalny kierunek, w którym podążają zmiany w publicznej telewizji. Dowodem na to, że do niedawna było w niej dobrze, był ostry spór byłego szefa "Wiadomości" ze swoim przełożonym. Upraszczając można powiedzieć, że dyrektorowi się nie podobał materiał dziennikarza, ale szef serwisu informacyjnego bronił reportera. Wbrew pozorom taki spór sprawiał, że ja w ten program wierzyłem. To dowód, że uległość nie była ważniejsza od dziennikarskiego "pazura". Dzisiaj całe to towarzystwo zostało już - łącznie z reporterem - rozgonione na cztery wiatry, a ja zaczynam się zastanawiać, czy ufać temu co oglądam w państwowej telewizji.
Ostatnio na komercyjnym kanale obejrzałem śmiałe materiały, w których w dość ostry sposób zaatakowano tak zwany obóz rządzący. W jednym z nich były premier Marcinkiewicz został przedstawiony jak kompletny bęcwał. Poszło o to, że wziął na siebie sukces (ogromna inwestycja japońskiej firmy, nowe miejsca pracy itp.), na który zapracował ktoś inny. Z materiału wyłonił się obraz trochę kłamliwego, niezbyt uczciwego szefa rządu. W innym newsie minister z kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego mylił Trójkąt Weimarski z Trójkątem Wyszehradzkim. Komunikat wypływał z tego zatrważający: nasza polityka zagraniczna prowadzona jest przez amatorów, którzy na dyplomatycznych salonach poruszają się z gracją słonia w składzie porcelany.
Czy takie materiały mogłyby powstać "Wiadomościach"? Obawiam się, że niestety nie. Reporter zapewne zwróciłby ministrowi uwagę, że pomylił Weimar z Wyszehradem i nagrałby rozmowę jeszcze raz. Przypuszczam, że na Woronicza każdy dziennikarz wykonuje swoją pracę w taki sposób, by nie podzielić losu Mikołaja Kunicy. Żeby tylko jakiegoś polityka nie dotknąć, żeby tylko jakiś poseł się nie obraził, żeby tylko nikt później nie pyskował, że materiał był nieuczciwy. Czy ja mogę ufać telewizji publicznej? Gdy do tego dodać to, czego jesteśmy świadkami, czyli zdejmowanie z anteny "Wielkiej gry", czy systematyczne zniechęcanie do współpracy z TVP Moniki Olejnik, to zaczynam wątpić. Z anteny najprawdopodobniej spadnie nawet interesujący skądinąd program "Wideoteka dorosłego człowieka". Zarzut? "Nawiązywanie do PRL-u". Jakiś tępy inkwizytor nie dostrzega, że przepytywanie gwiazd sprzed 20-30 lat o to, dlaczego śpiewali na festiwalu piosenki radzieckiej nie jest afirmacją tegoż festiwalu. Przeciwnie, raczej ośmiesza ową gwiazdę.
Gdy czerwoni mieli TVP w swojej kieszeni byłem zniesmaczony. Teraz wahadło poszło w drugą stronę. Reakcja nie jest umiarkowana lecz skrajna, chyba aż do przesady. Misja reformy Telewizji Polskiej nabrała nieco karykaturalnego kształtu. Niestety. Pozostaje mi więc pogodzić się z myślą, że wraca stare, tylko w odwrotną stronę. Trzeba będzie oglądać "Wydarzenia" w Polsacie i "Fakty" w TVN. No i czekać na to, co z telewizji Puls zrobi jej nowy udziałowiec, Rupert Murdoch. Zdaje się, że może być tak, że zmiecie telewizję publiczną do najgłębszego kąta.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone