Makabra
jest od zawsze magnesem dla ludzi żądnych tzw. mocnych wrażeń.
Silnym magnesem. Nieprzypadkowo wydawcy dzienników telewizyjnych
mawiają: "Nic tak nie ożywi wiadomości jak świeży trup".
A co z trupami sprzed lat?
W meksykańskim mieście Guanajuato znajduje się niezwykłe
muzeum. Jego eksponaty mogą co wrażliwszych oglądających przyprawić
o mdłości. Mowa o Muzeum Mumii. Na pozór to nic niezwykłego.
Zmumifikowane zwłoki można oglądać na wystawach w różnych
krajach. Specjalizują się w nich zwłaszcza muzea o tematyce
egipskiej. Zbiory z Guanajuato różnią się od nich dwiema rzeczami.
Po pierwsze - w odróżnieniu od mumii egipskich, preparowanych
ludzką ręką i owijanych szczelnie w bandaże, mumie z Meksyku
powstały w sposób naturalny. Gorący klimat i specyficzna gleba
sprawiły, że ciała pogrzebanych nieboszczyków wyschły na wiór,
zanim zdążyły się rozłożyć. Po drugie - nie ma chyba na świecie
drugiej tak licznej "kolekcji". Muzeum w Guanajuato
eksponuje ponad sto mumii.
Guanajuato to uniwersyteckie miasto, znane głównie z corocznego
Festiwalu Cervantino poświęconemu pamięci Miguela de Cervantesa.
Ma on już 34-letnią tradycję, a przyciąga niezmiennie artystów
z całego świata, w tym z Polski. Bez przesady można powiedzieć,
że to najważniejsze wydarzenie artystyczno-kulturalne w całym
Meksyku, a nawet w całej Ameryce Łacińskiej. Dodajmy do tego
piękną architekturę miasta, zachowaną wspaniale między innymi
dlatego, że niemal cały ruch kołowy w centrum odbywa się w
podziemnych tunelach. Od 1988 roku miasto jest na Liście Światowego
Dziedzictwa Kultury UNESCO.
Skąd w tym uroczym mieście wzięło się tak makabryczne muzeum?
Z przypadku. Na przełomie XIX i XX wieku zaczęło tu obowiązywać
prawo, w myśl którego za miejsce pochówku trzeba było wnosić
opłatę. 170 pesos jednorazowo lub 20 rocznie. Groby, za które
nikt nie wnosił opłat zaczęto likwidować. Tym bardziej, że
zabrakło już miejsca na nowe. Podczas pierwszych ekshumacji
oczom grabarzy ukazały się zmumifikowane zwłoki. Nie wiadomo,
kto wpadł na pomysł umieszczenia ich w gablotach. Faktem jest,
że muzeum powstało, i działa do dziś (mimo że przepis o "cmentarnym
podatku" nie obowiązuje od 1958 roku i nowych ciał nie
przybywa).
Ekspozycja nie ma jakiejś szczególnie bogatej oprawy. Mumie
leżą za szybą, przeważnie po kilka w jednej gablocie, niektóre
tylko umieszczone są w pozycji pionowej. Każda z nich to szczątki
dawnego mieszkańca Guanajuato. Niegdyś zwykli ludzie, niczym
szczególnym się nie wyróżniający - młodzi, starzy, mężczyźni
i kobiety. Zmarli śmiercią naturalną, lub zamordowani. Jedna
z kobiet podobno została pochowana żywcem! Jest tu również
ciężarna kobieta, która zmarła podczas operacji cesarskiego
cięcia. Niemowlę, które również nie przeżyło, znajduje się
w osobnej gablocie i jest reklamowane jako "najmniejsza
mumia świata".
Przewodnik "dorabia" każdej mumii jakąś historię.
Opowiada mrożące krew w żyłach historie, pokazuje brązowe
plamy na żebrach świadczące jakoby o ranie od noża, prowadzi
do zmumifikowanych zwłok rzekomej czarownicy. Jego opowieści
w połączeniu z niesamowitym wyglądem nieboszczyków sprawiają,
że włos jeży się na głowie. W odróżnieniu bowiem od wypreparowanych,
"eleganckich" mumii z Egiptu, tutejsze mają dziwne,
powykręcane pozy, makabrycznie otwarte jamy ustne, niektóre
mają włosy i resztki skóry, inne fragmenty odzieży. Widać
nawet doskonale zachowane buty i skarpetki. I choć po wyjściu
z muzeum turysta może natychmiast odreagować, kupując sobie
czaszkę z cukru albo fotografując się z uśmiechniętym szkieletem,
wrażenie grozy przemieszanej z odrazą pozostaje na długo...
|