Skończył
się mundial. Piłka "kopana" na razie odchodzi w
cień innych wydarzeń. Pozostały w nas mieszane odczucia. Były
to bowiem mistrzostwa wyjątkowe.
Dla Polaków wszystko zaczęło się i skończyło na etapie rozgrywek
grupowych. Nie mam zamiaru analizować przyczyn tak fatalnej
porażki, bo to po stokroć zrobili już fachowcy i pseudo-fachowcy
(podobno na piłce zna się każdy Polak). Pocieszam się tylko
tym, że przecież ktoś musiał odpaść, żeby kto inny mógł przejść
do ćwierćfinałów. Polska drużyna zrobiła to jako pierwsza.
Przynajmniej w tej dziedzinie jesteśmy pierwsi na świecie.
Klęska polskiej reprezentacji nie była dla mnie zaskoczeniem.
Nie jestem aż tak wielkim optymistą, by wierzyć, że skompletowana
w pośpiechu i byle jak drużyna osiągnie jakikolwiek sukces.
Ale to już problem trenerów i prezesów. Podobno szykują się
zmiany w polskiej piłce. W to też nie bardzo wierzę.
Ale wróćmy do mundialu. Wyjątkowość mistrzostw nie polegała
na szybkim odpadnięciu tych, czy innych zespołów. Aczkolwiek
awans Ghany do jednej ósmej finału mógł być dla niektórych
zaskoczeniem. Mundial 2006 był przede wszystkim wyjątkowo
nasycony brzydkimi faulami. Na mistrzostwach świata w Niemczech
sędziowie pokazali niemal 300 żółtych kartek i blisko 30 czerwonych.
To rekord w całej historii mundialu. Szczytem brutalnej gry
był mecz Portugalii z Holandią. Piłkarze obu drużyn chyba
pomylili piłkę z nogami przeciwników. 16 żółtych kartek i
4 czerwone - to ciekawy wynik, ale chyba nie o takie wyniki
chodzi w tej grze.
Symptomatyczny w tym kontekście jest wybryk Zinadine Zidane'a
w ostatnim, finałowym meczu mistrzostw. Nie wiem, czym sprowokował
go Marco Materazzi, ale cios głową "z byka" w pierś
to najmniej spodziewana reakcja. Za którą słusznie należała
się czerwona kartka. Sęk w tym, że sędzia zdarzenia nie widział.
O kartce dla "Zizou" prawdopodobnie zadecydował
zapis wideo całego zdarzenia, o którym arbiter główny został
poinformowany przez sędziego technicznego. Tymczasem parę
tygodni wcześniej FIFA po raz kolejny uzgodniła, że zapis
wideo nie będzie brany przez sędziów pod uwagę. Gdzie konsekwencja?
Nie bronię chamskiego zachowania Francuza, ale wypadałoby
trzymać się własnych ustaleń. Co do Zidane'a zaś, to francuscy
kibice powinni mu szczególnie podziękować za ten incydent.
Blamaż na całej linii.
Mimo licznych fauli mundial był wyjątkowo nudny. Poza dosłownie
kilkoma ciekawymi meczami, na boiskach działo się niewiele.
Ten zarzut padał niestety także pod adresem drużyn z górnej
półki. Niektóre spotkania były nudne, inne męczyły i piłkarzy
i kibiców. Gwiazd było mało, pasjonujących widowisk w zasadzie
w ogóle. I jeszcze na dodatek wszyscy faworyci grali tak,
jakby bali się nie tylko przeciwników, ale nawet samych siebie.
Nuda, panie. Nic się nie działo.
Z całą pewnością mistrzostwa w Niemczech przejdą do historii
ze względu na rekordową ilość błędów i kontrowersyjnych decyzji
sędziów. Przeoczyć faul w polu karnym, albo przeciwnie - podyktować
"jedenastkę" za urojone przewinienie - to się może
zdarzyć każdemu arbitrowi (chociaż tych przypadków było zdumiewająco
dużo). Ale trzy żółte kartki dla jednego zawodnika to już
przesada. O czym myślał sędzia Graham Poll, kiedy pokazał
drugą żółtą kartkę Josipowi Simunićowi i nie usunął go z boiska?
Na pewno nie o przepisach, bo te miał chyba w tzw. głębokim
poważaniu. Czego skutkiem była nieuznana bramka dla Australii.
Zarzuty o sprzyjanie tej czy innej drużynie padały także pod
adresem innych arbitrów. To akurat nic nowego, ale ilość tych
przypadków pomocy też była wyjątkowo duża.
Na zakończenie jeszcze kilka słów o kibicach. To oni byli
prawdziwymi gwiazdorami tych mistrzostw. Mundial obfitował
w arcyciekawe przebrania kibiców obu płci, co skwapliwie pokazywali
fotoreporterzy. W internecie było gęsto od zdjęć wymyślnie
pomalowanych twarzy, ale przede wszystkim zgrabnych biustów
i brzuszków pań różnych narodowości kibicujących swoim piłkarzom.
Polscy kibice, ku zaskoczeniu niemieckiej policji, pokazali
klasę, a burdy wszczynali chyba tylko Anglicy (co nie było
niespodzianką).
Mundial, niczym tornado, przetoczył się przez miliony mieszkań
na całym świecie. Wywołał różnorakie odczucia i - przynajmniej
w moim przypadku - pozostawił znaczący ślad na życiu rodzinnym.
Jeszcze miesiąc temu moja narzeczona wiedziała tyle, że piłka
jest okrągła, a bramki są dwie. Dziś, podśpiewując w łazience
"Forza Italia", nie wie tylko jednego. Kto wymyślił
te idiotyczne "oddychające" koszulki, które wyglądały
tak, jakby piłkarze byli spoceni jeszcze przed wejściem na
murawę.
|