Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



TERROR SZCZUPŁEJ SYLWETKI

Bartek Smolarski



 


Niedawno odwiedził mnie mój przyjaciel. Nie od razu, ale spostrzegłem w końcu, że chłopak znacząco zeszczuplał. Chory, czy co? Jak się okazało szczęśliwie nic z tych rzeczy. On jedynie postanowił zrzucić kilka kilogramów i udało mu się to.

Jest szczuplejszy o 12 kilogramów i jak sam mówi - osiągnął swój cel. Teraz tylko walczy, by nie wrócić do swojej dawnej wagi. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem jego determinacji i siły woli. Gość 3 razy w tygodniu pływa na basenie. Gdy zaczynał, był w stanie przepłynąć 800 metrów. Teraz jest zdolny pokonać w ciągu 45 minut aż dwa kilometry. Doprawdy imponujące. To zmusiło mnie do tego, bym krytycznie spojrzał na siebie. Podbródek podwójny i sadło uwypuklające się w wiadomym miejscu. Spodnie kupione dwa lata temu są już dziś za małe, koszule brzydko opinają się na brzuchu. Przyczyny są dla mnie najzupełniej jasne. Siedzący tryb życia, uczynienie z kolacji głównego posiłku, a przede wszystkim konsekwentne wspieranie krajowego (i nie tylko) przemysłu browarniczego.
Żyjemy w świecie terroru szczupłej sylwetki. Próbuję zamknąć oczy i wyobrazić sobie, jak było wcześniej. Bez billboardów, kiosków z wystawionymi okładkami, telewizji z gwiazdami. Nikt nie widywał każdego dnia szkarad typu Kate Moss, czy Anita Lipnicka. O kompleksy na punkcie sylwetki było zdecydowanie trudniej niż teraz. Do tego cała kultura "celebrities" robi nam sieczkę z mózgu. Na okładki pism trafiają tylko piękne osoby. Jeśli nie są piękne, to retusze programem Photoshop sprawiają, że na zdjęciach są piękne. To woła o pomstę do nieba! Dlaczego kolorowe gazetki nas tak perfidnie okłamują? Mariah Carey to gruba klempa, a Sharon Stone to zajechana raszpla - ale tego nie dowiecie się z okładek pisemek typu Viva, czy Gala. Tam zobaczycie tylko ucharakteryzowane, a potem godzinami poprawiane w komputerze gwiazdy o perfekcyjnym i przy okazji załganym wyglądzie.
Skutek? Frustracje podrostków, uczynienie celem życia troskę o wygląd. Koszmar!!! Wytłumaczenie im (ale także sobie), że to oszustwo, terror, obsceniczna i podświadoma presja wywierana dzień po dniu jest bardzo trudne. Zaakceptowanie tego, że nie będę wyglądał jak Brad Pitt zabrało mi trochę czasu. Nie palnąłem sobie na szczęście wcześniej w łeb z rozpaczy. Nie będę miał "kaloryferka" na brzuchu, bicepsy u mnie to science fiction, wyglądem przypominam bardziej Flapa niż Flipa. I dobrze! Nie zamierzam z tym walczyć na przekór swojej chęci wypicia piwa, zjedzenia dobrej kolacji, czy obejrzenia z czystym sumieniem kolejnego filmu w telewizji.
Mój obecnie chudy jak szczapa przyjaciel kiedyś wyglądał tak jak ja. Jak mówi, zrzucił sadło nawet nie po to, by poprawić swój wygląd, ale "żeby się lepiej czuć". Sądząc z jego wyglądu czuje się raczej średnio - choć się do tego nie przyznał. Oczy podkrążone, jakieś takie błędne, ruchy jakby wolniejsze, a i uśmiechał się mniej. Fakt, nie ma zadyszki na schodach. Ale czy tylko po to warto się aż tak męczyć? Ja w każdym razie idę otworzyć piwo. Na zdrowie!

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone