Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



UDKO INDYKA

Sprawca Naczelny




Boże Narodzenie mieszkańcom Polski kojarzy się z zimą, mrozem i obsypanymi śniegiem świerkami. Tymczasem wyspa nosząca nazwę tych świąt leży w zgoła odmiennym klimacie.

Jestem gotów się założyć, że mało kto potrafi umiejscowić Wyspę Bożego Narodzenia na mapie lub globusie. Tymczasem ten największy w świecie atol wart jest uwagi i zainteresowania. Wyspa leży w granicach państwa Kiribati, najbardziej rozległego z krajów Oceanii. Gdybyśmy mierzyli jego obszar rozciągłością południkową i równoleżnikową, to okazałoby się, że Kiribati zajmuje obszar kilkukrotnie większy od Polski! Ale oczywiście większość tego obszaru to wody Pacyfiku, samo zaś Kiribati jest w istocie maleńkie, a zamieszkuje je niespełna 90 tysięcy ludzi.
Paradoksalnie na Wyspę Bożego Narodzenia można się dostać tylko samolotem. Pomijając drogie rejsy wycieczkowe, które zahaczają o archipelag kilka razy w roku, nie dobijają tu praktycznie żadne statki - wyspa nie ma nawet portu. Zresztą z połączeniem lotniczym też nie jest tak łatwo. Na wyspie lądują tylko samoloty linii Air Pacific kursujące z Nadi (Fidżi) do Honolulu (Hawaje) i z powrotem. Kurs odbywa się raz w tygodniu, a Wyspa Bożego Narodzenia jest jedynie przystankiem do międzylądowania. Warto dodać, że od stolicy Kiribati, Tarawy, dzieli wyspę ponad 3000 km.
Kiedy patrzy się na wyspę z lotu ptaka, przypomina ona trochę udko indyka. Najlepiej oddaje to zdjęcie satelitarne. Widać na nim wnętrze laguny składające się z dziesiątek pomniejszych atoli. Ciekawostką jest, że wyspy praktycznie nie widać z morza - jej kontury pojawiają się dopiero, kiedy statek zbliży się na odległość paru kilometrów. To dlatego, że wyspa jest niemal płaska. Najwyższy punkt, Joe's Hill leży raptem 12 m nad powierzchnią oceanu!

Atomowe grzybobranie

Wyspa Bożego Narodzenia zawdzięcza swą nazwę kapitanowi Cookowi, który postawił na niej stopę 24 grudnia 1777 roku. W 1888 roku została zaanektowana przez Wielką Brytanię. Podczas II wojny światowej okupowali ją Japończycy. W 1979 roku ten skrawek lądu stał się częścią niepodległego państwa Kiribati.
Wyspa Bożego Narodzenia nie była nigdy terenem żadnych działań wojennych. Niektórzy nazywali ją Wyspą Pokoju. Niestety, ma ona czarną kartę w swojej historii. Pod koniec lat 50-tych Brytyjczycy przeprowadzili w pobliżu wyspy sześć próbnych eksplozji jądrowych. Potem, w 1962 roku w ich ślady poszli Amerykanie, którzy odpalili w sumie aż 36 atomowych ładunków. Podczas brytyjskich prób żołnierze mieli obowiązek stać w szeregu na otwartym powietrzu. Oficjalne wyniki badań przeprowadzonych później na personelu wojskowym nie wykazały śladów napromieniowania. Jednak w 1998 roku dwaj brytyjscy żołnierze, którzy w latach 50-tych służyli w brytyjskiej marynarce i przebywali na Wyspie Bożego Narodzenia podczas eksplozji, wnieśli skargę do Europejskiej Komisji Praw Człowieka. Twierdzili oni, że ministerstwo obrony przez lata odmawiało im dostępu do wojskowych akt lekarskich i dokumentów wskazujących na stopień napromieniowania. Nie mogli przez to doprowadzić do rzetelnego procesu sądowego i uzyskać godziwej renty. Tymczasem, ich zdaniem, wskutek napromieniowania obaj zapadli na różne choroby, co zresztą było przyczyną zwolnienia ich ze służby. Europejska Komisja Praw Człowieka orzekła, że Wielka Brytania naruszyła dwa artykuły Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
Nie były to zresztą jedyne ofiary tamtych wydarzeń. Wielu spośród żyjących jeszcze weteranów apelowało zarówno do rządów Wielkiej Brytanii i Australii, jak i organizacji ekologicznych o zrewidowanie wyników badań z lat 50-tych. Raporty na temat skutków eksplozji publikowały też uniwersytety. Jeden z nich zamieścił relacje członków personelu technicznego. Brytyjski inżynier Roy Prescott także przebywał wówczas na Wyspie Bożego Narodzenia i obserwował testy nuklearne. Jak dowodził później, nabawił się nowotworów w głowie, szyi i na ramionach. Jego dwoje dzieci urodziło się z wrodzonymi wadami. Prescott wspominał, że spośród czterech innych pracowników personelu technicznego jeden ma raka tarczycy, drugi cukrzycę, trzeci nowotwór w mózgu, a czwarty zmarł na raka.

Wędrówki krabów

Na Wyspie Bożego Narodzenia każdy dzień zaczyna się 15 godzin wcześniej niż w Polsce. Trudno wyobrazić sobie miejsce bardziej odległe od naszego kraju. Tym większą niespodzianką jest więc odkrycie, że jedna z osad na wyspie nazywa się... Poland. Skąd wzięła się ta nazwa? Podobno kiedyś polski mechanik z amerykańskiego statku pokazał miejscowym, jak poradzić sobie z nawadnianiem plantacji palmowych, a ci z wdzięczności upamiętnili jego kraj pochodzenia. Pewnie dlatego, że nie potrafili wymówić jego nazwiska... Zapamietano za to imię mechanika - Stanisław. Jedna z zatok w lagunie nazywa się Zatoką Świętego Stanisława. To samo imię nosi patron pobliskiego kościółka.
Czym właściwie może zachwycić wyspa? Słynie ona z trzech rzeczy. Po pierwsze są tu doskonałe tereny do połowów ryb. Zresztą sprzedaż licencji połowowych daje największe wpływy do budżetu państwa Kiribati. Raj wędkarski ściąga więc rzesze miłośników moczenia długich kijów. Ci, którzy od łowienia wolą obserwowanie mogą ponurkować w podwodnych "ogrodach" raf koralowych. Bogactwo gatunków roślin i zwierząt jest oszałamiające!
Po drugie, Wyspa Bożego Narodzenia jest miejscem gniazdowania tysięcy ptaków. Podglądanie morskiego ptactwa, które na atolu gnieździ się w wielkich stadach jest jedną z atrakcji polecanych turystom. Dwie trzecie wyspy jest objęte ochroną w parku narodowym. Ale wielu turystów od ptaków woli trzecią atrakcję. Wyspa Bożego Narodzenia jest bowiem znana z krabów, które biorą ją latem (czyli od listopada do stycznia) we władanie. W tę deszczową porę miliony krabów wypełzają ze swych norek i wyruszają na wędrówkę ku brzegom oceanu. Tam się rozmnażają, a półtora miesiąca później powiększona fala czerwonych krabich stad wraca w głąb wyspy. Te dwie wielkie migracje są fenomenem, który przyciąga co rok turystów, dziennikarzy naukowców i fotografików.
Wyspa Bożego Narodzenia leży bardzo daleko od Polski. Zarówno odległość, jak i trudności w dotarciu na nią są wyzwaniem dla prawdziwych podróżników. Świat się jednak kurczy. Macki masowej turystyki zaczynają docierać do najbardziej odległych zakątków globu. Może się więc stać i tak, że za parę lat niektórzy z was będą spędzać Boże Narodzenie właśnie na Wyspie Bożego Narodzenia. Bez choinki i śniegu, ale za to w poczuciu swoistego spełnienia.

P.S. Istnieje jeszcze druga wyspa o tej samej nazwie. Leży ona na Oceanie Indyjskim i jest zamorskim terytorium Australii.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone