Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



COUNTRY Z BELFASTU

Olaf Ważyński




Eklektyzm to słowo, które jest kluczem do rozwiązania zagadki popularności niejednego artysty (nawet jeśli on sam nie zna znaczenia tego słowa). Zdaje się, że zręczność w produkowaniu mieszanek stylistycznych jest dziś nawet wysoce chwalona.

W bajkach wygląda to tak: czarownica wrzuca do kotła ogon jaszczurki, ząb czarnego wilka, ucho nietoperza, szczyptę sproszkowanego kociego pazura - i warzy z tego czarodziejską miksturę. Kto ją wypije, będzie zawsze szczęśliwy/bogaty/przystojny/jurny (niepotrzebne skreślić). Część muzycznego światka działa według podobnej receptury. Żeby przypodobać się jak największej rzeszy słuchaczy, trzeba rytm zaczerpnąć z jednego stylu, harmonię z drugiego, a instrumentarium z trzeciego, potem przyprawić to wokalem charakterystycznym dla czwartego - i nagle okazuje się, że taki artysta wynalazł "zupełnie nowe" granie. A słuchacze lgną do niego i nabijają kabzę.
Zdarzają się jednak muzycy, którzy bez fałszywych deklaracji zmieniają i wzbogacają styl, bo uważają to za naturalną drogę rozwoju artystycznego. Niektórzy trafiają kulą w płot, ale innym się to udaje. Jednym z takich muzyków jest Bap Kennedy. Niegdyś rockman, dziś muzyk balansujący na granicy country i folku.
Jego droga artystyczna zaczęła się w Belfaście. Był wokalistą kultowej grupy Energy Orchard, jak pisał New Musical Express - najważniejszego zespołu w Irlandii Północnej od czasów Them. W 1998 roku spotkał w klubie Marquee w Londynie teksańskiego muzyka Steve'a Earle'a. Bap wspominał później: "Wyjaśniłem mu, że to Irlandczycy wymyślili country, Beatlesów i boks. Earle zgodził się i postawił mi drinka. - Pewnego dnia, chudzielcu - powiedział - przyjedziesz do Nashville i nagrasz płytę country. A ja tę płytę wyprodukuję".
Kennedy wkrótce rozwiązał zespół i przeniósł się do Stanów. Earle stał się jego przyjacielem i mentorem. Krok po kroku country zaczęło przenikać do muzyki Bapa. Steve Earle dotrzymał słowa. Zebrał kilku uznanych nashville'owskich muzyków studyjnych (między innymi Jerry'ego Douglasa i Petera Rowana) i w 1998 roku wyprodukował debiutancką płytę Bapa Kennedy'ego "Domestic Blues"; gościnnie zaśpiewała na niej także Nanci Griffiths. Na płycie dominuje popowy bluegrass, nienachalne country i folkowe ballady - od tej pory znak rozpoznawczy Bapa Kennedy'ego.
Nowy styl okazał się strzałem w dziesiątkę. Płyta "Domestic Blues" spodobała się zarówno krytykom, jak i słuchaczom, i zawędrowała na ósme miejsce na liście przebojów Billboard Americana. Bap zaś okazał się przedsiębiorczym człowiekiem, bo zaraz założył w Londynie własną wytwórnię, która wydała "Domestic Blues", a zaraz potem jej następczynię - "Hillbilly Shakespeare", zawierającą covery Hanka Williamsa. Kolejny album, "Lonely Street", to również głęboki ukłon w stronę Williamsa, oraz Elvisa Presleya. Obaj to muzyczni bohaterowie Bapa i jego idole. Płyta "Lonely Street" była zainspirowana życiem obu muzyków. Dużo na niej melancholijnych, country-bluegrassowych melodii okraszonych ciepłym głosem Kennedy'ego. Jest idealna do słuchania w samotny wieczór, kiedy jedynym towarzyszem jest butelka whisky.
W 2001 roku jedna z piosenek Bapa trafiła na duży ekran. "Moonlight Kiss" można usłyszeć w filmie "Igraszki losu", komedii romantycznej z udziałem Kate Beckinsale i Johna Cusacka. Potem o Bapie jakoś ucichło. Najwyraźniej jednak nie próżnował, bo wydana w tym roku płyta "The Big Picture" przyniosła porcję świeżych, fantastycznych piosenek. Krytycy znów się zachwycili. Recenzent z magazynu "Mojo" pisał o "rzadkim darze przemiany w połowie pustej szklanki w czarę wypełnioną nektarem". Eklektyzm Bapa dał zdumiewający rezultat. Jego miłość do country i irlandzkiego folku zogniskowała się w trzynastu pięknych piosenkach. Znajdziemy w nich zarówno zwykłe truizmy, jak i głębokie myśli, specyficzny humor (np. zaśpiewana trochę w stylu Shane'a MacGowana pijacka piosenka "On The Mighty Ocean Alcohol" ) oraz stoicko-barową filozofię. Kennedy przechodzi od bogatego instrumentarium do prostych, trzyakordowych brzdąkań. Kiedy się słucha takich utworów jak "Sweet Smell Of Success", napisanej wspólnie z Vanem Morrisonem "Milky Way", albo ballady "Loverman" , łatwo uwierzyć, że to Irlandczycy wynaleźli country.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone