Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



NIEUSTRASZENI ŁOWCY WAMPIRÓW

Lucjan Bilski



 


Kiedy kilka lat temu na ekrany kin wchodził "Wiedźmin", była szansa na zrewolucjonizowanie polskiego kina fantastycznego. Niestety, film ten okazał się klapą - i artystyczną, i technologiczną. Mówiło się wtedy, że dobrych efektów specjalnych nie da się zrobić poza Hollywood.

Rosyjscy filmowcy udowodnili właśnie, że to kompletna bzdura. Żeby się o tym przekonać, wystarczy pójść na nowy film naszych wschodnich sąsiadów. "Nocna straż" to fantasy z lekką domieszką horroru. Trzeba przyznać, że film wciąga. Obraz współczesnej Moskwy, po której ulicach grasują wampiry i inne złe istoty nadprzyrodzone, jest fascynujący. Trochę gorzej z fabułą. Oparto ją wprawdzie na bestsellerowej powieści Siergieja Łukanienki, ale jeszcze się taki nie narodził, komu udałaby się ekranizacja godząca wierność książce z surowymi wymogami kina.
"Nocna straż" zaczyna się scenami niczym z "Władcy Pierścieni". Oglądamy potyczkę sił Dobra ze Złem, którą kończy rozejm. Zgodnie z przepowiednią ma on trwać do dnia, w którym światu objawi się Inny - człowiek o nadprzyrodzonych zdolnościach. Losy świata zależą od tego, czy Inny przejdzie na stronę Światła, czy też Mroku. Tymczasem zaś rozejmu między obiema stronami ma pilnować specjalna Straż. Nocna - dla kontrolowania poczynań Złych, i Dzienna - by i Dobrych trzymać w karbach. W końcu ma być równowaga.
Taki jest punkt wyjścia "Nocnej straży". W miarę upływu czasu fabuła zagęszcza się i gmatwa. Chwilami gubiłem się w jej zawiłościach. Chwaliłem już doskonałe efekty specjalne, niestety kilka z nich zastosowano nie wiadomo po co. Dodatkowo zamąciły akcję, nic nie wnosząc. Przykładem jest scena, w której dwójka Dobrych zanurza się w Mrok, by ratować chłopca, na którego czai się wampir.
Pomijając te drobne minusy, "Nocna straż" to naprawdę dobry film fantastyczny. Mroczna atmosfera, atrakcyjne wizualnie metamorfozy bohaterów i starcie niby archetypowych, ale uwspółcześnionych aniołów i diabłów - dają niezły efekt. Ta mieszanka "Matrixa" i "Blade" podana w oryginalnym, rosyjskim sosie może śmiało konkurować z hollywoodzkimi superprodukcjami.
W filmie nie ma zbędnego filozofowania. Nie ma też jednak płycizn myślowych. Okazuje się bowiem, że przedstawiony w "Nocnej straży" świat - tak jak ten rzeczywisty, jest niejednoznaczny, a nawet podszyty hipokryzją. Bohaterowie stojący po stronie Dobra czasem sięgają po niekoniecznie szlachetne środki, prawdopodobnie w myśl zasady mniejszego zła. Źli za to okazują ciepłe uczucia, nieobca jest im miłość, domagają się prawa do godnego życia. Z czasem odsłania się też drugie dno opowieści, rodzaj morału: nawet najbardziej skrywane grzechy z przeszłości wyjdą kiedyś na jaw i trzeba będzie ponieść ich konsekwencje. Świat w "Nocnej straży" jest bowiem konsekwentny aż do bólu. Tu każda przyczyna prowadzi do określonego skutku. Próby zachwiania tym porządkiem prowadzą do innych skutków - również przez kogoś przewidzianych. Fantastyczność filmu Timura Bekmabetowa (i książki Siergieja Łukanienki) jest więc umowna i tak naprawdę odzwierciedla naszą rzeczywistość. Z tą różnicą, że w rzeczywistości nie ma wampirów. Choć nie brakuje krwiopijców.

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone