Okładka - Jest taka sprawa... - Sprawy i zlewy - Tu byłem... - Podgląd - Podsłuch
Wizja lokalna - Zasady współpracy - Archiwum - Sprawcy

 



BRUDNY INTERES

Krzysztof Kowalski




Lipiec to kiepski moment do podsumowywania minionego roku, ale lepiej później niż wcale. Gdy świat ogląda się z fotela ustawionego 2 metry przed telewizorem w ciepłym bezpiecznym mieszkaniu można mieć błędne pojęcie o otaczającej nas rzeczywistości. Gdyby pominąć pewne ekscesy wydaje się ona całkiem spokojna.

Oto w Europie jesteśmy świadkami dobrobytu, jakiego nie zaznało jeszcze żadne pokolenie przed nami. Zimna wojna jest już tylko kolejnym tematem na lekcjach historii, całe narody zajmują się jedynie odcinaniem kuponów od sukcesu. To nie jest fikcja - w końcu młodzi ludzie zamiast do wojska idą na studia, życie toczy się leniwie i spokojnie. Ale to tylko jedna strona medalu.
Otóż rok 2004 był rekordowy pod względem wydatków na zbrojenia. Osiągnęły one poziom jednego biliona i 35 miliardów dolarów! To tylko o 1/20 mniej niż w szczytowym momencie zimnej wojny, gdy wyścig zbrojeń sięgał zenitu! Według danych Stockholm International Peace Research Institute zdecydowanym liderem wydatków są Stany Zjednoczone, na które przypada niemal połowa całej wymienionej kwoty. To więcej niż w sumie na zbrojenia wydają następni na liście: Wielka Brytania, Francja, Japonia, Chiny, Niemcy, Włochy, Rosja, Arabia Saudyjska, Korea Południowa, Indie, Izrael, Kanada, Turcja i Australia. Co ciekawe, wydatki te zostały sprowokowane przez garstkę szaleńców, którzy dokonali ataków terrorystycznych. Gigantyczne wydatki ponoszone przez USA na zbrojenia skłoniły inne kraje do podnoszenia swoich budżetów zbrojeniowych. Z kolei zniszczenie reżimu, który utrzymywał rzekome związki z Al Kaidą było też jednym z powodów wojny w Iraku. Zgodnie z marzeniem Wuja Sama Irak miał być pierwszym demokratycznym państwem w regionie oraz miejscem, z którego wolność rozleje się na Iran i Arabię Saudyjską. Ile z tych planów wyszło, widać gołym okiem. Irak jest siedliskiem nowych Osamów, wydatki na wojnę rosną, a liczba zabitych Amerykanów zbliża się do dwóch tysięcy, irackich cywili zginęło zaś około 25 tysięcy. Ale biznes zbrojeniowy kwitnie.
Również my dorzucamy kamyczek do tego ogródka. Sprzedajemy uzbrojenie do Malezji, Indonezji czy Indii. Jako najwierniejszy sojusznik Busha upchnęliśmy niemało uzbrojenia w Iraku. Całkiem sporo też kupujemy. Na przykład myśliwce F-16. Kupiliśmy je od Amerykanów, bo oferowali korzystny offset. Oznacza to zobowiązanie do inwestycji u nas w określonej kwocie. W radosnym merdaniu ogonkiem w nadziei na ochłapy jesteśmy rekordzistami. Nie ma deszczu dolarów, jesteśmy za to robieni w trąbę w sposób podręcznikowy i na własne życzenie. Nasi przyjaciele zza oceanu w ramach offsetu obiecali na przykład kupić od nas 100 samolotów transportowych typu Skytruck. Najpierw potrzebna była certyfikacja. Jej koszt to 100 tysięcy dolarów. Jednak nasz rząd za certyfikację zaliczył Amerykanom 50 milionów dolarów! Później nasi amerykańscy przyjaciele zmusili zakłady PZL w Mielcu do dostarczenia jednego samolotu Skytruck w cenie niższej niż koszt produkcji. Następnie zaoferowali ten samolot na światowych rynkach po jeszcze niższej cenie. Tym sposobem niewiele brakowało, a nikt nigdy nie kupiłby samolotów bezpośrednio od nas! Takich przykładów jest niestety więcej. W tym biznesie nożem w plecy można dostać od najlepszego kumpla. Tylko po co wciąż udajemy, że to nas nie boli i dalej poklepujemy się po plecach?

P.S. Wszystkie dane zostały zaczerpnięte z lipcowego numeru miesięcznika "Raport".

 

Góra
 
Okładka



www.sprawa.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone